Piłkarze Jagiellonii Białystok nie zmarnowali szansy na objęcie pozycji lidera Lotto Ekstraklasy. Drużyna Ireneusza Mamrota pewnie pokonała Lechię Gdańsk 4:1, pokazując się z bardzo dobrej strony.
(fot. M. Gilewski/400mm.pl)
Oba zespoły przystępowały do spotkania w zupełnie innych nastrojach. Jagiellonia wygrała dwa pierwsze spotkania w 2018 roku i dotrzymuje kroku rozpędzonej Legii Warszawa. Z kolei Lechia tylko zremisowała z Wisłą Kraków i sensacyjnie przegrała przed własną publicznością z Piastem Gliwice. Złośliwi nawet zaczęli mówić, że posada trenera Adama Owena może być zagrożona, jeśli z Białegostoku wróci bez jakiejkolwiek zdobyczy punktowej.
Początek meczu w wykonaniu obu drużyn był bardzo spokojny. Żadna z ekip nie forsowała tempa i nie zdominowała przeciwnika. Po kwadransie zaczęła się zarysowywać przewaga gospodarzy.
W polu karnym dwukrotnie dobrze odnalazł się Roman Bezjak. Najpierw strzał nowego napastnika Jagiellonii z bliskiej odległości obronił Dusan Kuciak. Chwilę później Słoweniec oddał strzał głową, ale prosto w golkipera Lechii. W 23. minucie szansę na gola zmarnował Taras Romańczuk, który posłał piłkę obok słupka.
Po okresie przewagi gospodarzy zabójczą kontrę wyprowadzili goście. Doskonałym dośrodkowaniem z prawej strony popisał się Milos Krasić, który dograł do Marco Paixao, a Portugalczyk wyprowadził przyjezdnych na prowadzenie.
Gospodarze nie potrzebowali zbyt dużo czasu na odpowiedź. Zaledwie trzy minuty po stracie gola Jaga doprowadziła do remisu. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego do piłki doszedł Guti, który najpierw obił poprzeczkę, później słupek, ale na szczęście w idealnym miejscu odnalazł się Piotr Wlazło, który z najbliższej odległości wpakował futbolówkę do bramki. Początkowo sędzia odgwizdał pozycję spaloną pomocnika gospodarzy, ale po interwencji VAR gol słusznie został uznany.
W 32. minucie znowu zadrżały serca kibiców, piłkarzy i trenerów Lechii. W polu karnym piłkę ręką dotknął Paweł Stolarski i piłkarze Jagi domagali się rzutu karnego. Sędzia Tomasz Musiał ocenił sytuację za pomocą VAR, ale zdecydował, że miejscowym nie należy się jedenastka.
W 42. minucie ekipa trenera Mamrota wyprowadziła drugi cios. Długim przerzutem w pole karne popisał się Romańczuk, Bezjak z łatwością ograł Gersona i pięknym strzałem z woleja zdobył bramkę na 2:1.
W samej końcówce miejscowi mogli strzelić trzeciego gola. W polu karnym doskonale odnalazł się Guilherme, ale strzał defensora Jagiellonii w ostatnim momencie zablokował Stolarski i skończyło się na strachu.
Po zmianie stron Jaga cały czas dominowała i stwarzała kolejne okazje. W 53. minucie dobrą okazję zmarnował Bezjak, którego strzał obronił Kuciak.
Kilkadziesiąt sekund później Słowak skapitulował po raz trzeci. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Novikovasa w piłkę nie trafił Mitrović, akcję zamykał Pospisil, który strzałem z woleja wpakował futbolówkę do bramki.
W 64. minucie znowu zrobiło się groźnie pod bramką Kuciaka. Frankowski dośrodkował w pole karne do Bezjaka, ale ten fatalnie przestrzelił. Na jego szczęście, sędzia liniowy i tak zasygnalizował pozycję spaloną.
Dwadzieścia minut później Lechia mogła zmniejszyć rozmiary porażki. Świetną akcję na prawym skrzydle przeprowadził wprowadzony Sławczew, który dośrodkował przed bramkę Pawełka, ale Marco Paixao zabrakło kilkunastu centymetrów, aby sięgnąć piłkę.
W doliczonym czasie gry wynik na 4:1 ustalił Karol Świderski. Łukasz Burliga świetnie wyprowadził młodego reprezentanta Polski w pole karne, ten popisał się pięknym zwodem i pewnym strzałęm pokonał Kuciaka.
Ostatecznie Jaga zasłużenie wygrała 4:1 i przynajmniej na dzień wskoczyła na pozycję lidera. Lechia po raz kolejny pokazała, że na wyjazdach w obecnym sezonie jest bezsilna.
pgol, PilkaNozna.pl