Strzelanina w Neapolu, asysta Zielińskiego
Cóż to było za spotkanie! Siedem goli i spore emocje. Tak w kilku słowach można opisać to co wydarzyło się w czwartkowy wieczór w Neapolu, gdzie miejscowa drużyna rozbiła Lazio Rzym aż (5:2).
Piotr Zieliński z kolejną asystą w tym sezonie (fot. Reuters)
Z punktu widzenia ostatecznego układu sił w tabeli, spotkanie w Neapolu było uważane za jedno z najważniejszych w całym sezonie. Nie mogło jednak być inaczej, skoro w czołówce panował spory ścisk, a chętnych do zajęcia miejsca premiowanego grą w Lidze Mistrzów przynajmniej kilku.
W gronie tym znajdowały się również takie firmy jak Napoli oraz Lazio, które przed pierwszym gwizdkiem dzieliły zaledwie dwa punkty. Obie interesowało zgarnięcie wyłącznie pełnej puli.
Komentatorzy spodziewali się wyrównanego starcia, jednak to zostało rozstrzygnięte zanim na dobre się zaczęło. Nie minął bowiem kwadrans, a gospodarze już prowadzili różnicą dwóch goli. Najpierw karnego podyktowanego po interwencji systemu VAR wykorzystał Lorenzo Insignie, a kilka chwil po jego trafieniu na 2:0 podwyższył Matteo Politano.
Po takich ciosach piłkarze Lazio stracili werwę do walki i chociaż mieli swoje szanse, jak wtedy, gdy w słupek trafił Joaquin Correa, to finalnie ich akcje ofensywne nie robiły wrażenia.
Podopieczni Gennaro Gattuso zdawali sobie sprawę, że rywal znajduje się na łopatkach i warto go dobić, ale ta sztuka udała się dopiero w drugiej połowie. W 53. minucie na 3:0 podwyższył Insignie, który wpadł w pole karne i sprytnym lobem przerzucił piłkę nad bramkarzem.
Kiedy z kolei w 65. minucie czwartego gola dorzucił Dries Mertens, pod Wezuwiuszem zapachniało pogromem. Co ważne, asystę przy trafieniu Belga zaliczył Piotr Zieliński, dla którego było to już dziesiąte decydujące podanie w tym sezonie.
Jak się okazało, to wcale nie był koniec strzelania w Neapolu. Lazio było bowiem stać jeszcze na zryw i kiedy w odstępie zaledwie kilku minut gole dla gości zdobyli Ciro Immobile oraz Sergej Milinković-Savić, na boisku ponownie zrobiło się ciekawie.
Entuzjazm przyjezdnych został jednak szybko zgaszony po trafieniu Victora Osimhena, co już definitywnie przesądziło o tym, że trzy punkty pozostaną na południu.
gar, PiłkaNożna.pl