Górnik bez Gola, Lechia – z czterema. Podopieczni Tomasza Kaczmarka zdeklasowali aż 4:0 beniaminka z Łęcznej na inaugurację 9. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy.
Od pierwszego gwizdka sędziego gra toczyła się głównie na połowie Górnika. Lechia kontrolowała przebieg boiskowych wydarzeń. Gdańszczanie konstruowali liczne akcje ofensywne, lecz skomasowane szyki obronne łęcznian skutecznie odpierały ich ataki. Do czasu.
Kluczowe dla lasów meczu wydarzenie miało miejsce w 35. minucie. Wówczas drugą żółtą kartką – a w konsekwencji czerwoną – został ukarany Janusz Gol. Nieobecność przez blisko godzinę gry w środku pola lidera zespołu przesądziła o kolejnej porażce beniaminka.
Paradoksalnie, gdy zabrakło Gola, pojawiły się gol. I to nie jeden. Nie trzeba było na to długo czekać.
W 41. minucie Maciej Gajos dośrodkował z rzutu rożnego w kierunku pola karnego, gdzie na piłkę czyhał przez nikogo niepokojony Łukasz Zwoliński, który uderzeniem głową wpisał się na listę strzelców w trzecim spotkaniu z rzędu.
Raptem trzy minuty później padło trafienie numer dwa w łudząco podobnych okolicznościach. Conrado zacentrował w obręb pola karnego, do lecącej w powietrzu futbolówki dopadł Flavio Paixao, który zagłówkował nie do obrony, notując pierwszą bramkę od 8 maja, czyli od ponad czterech miesięcy.
Dwubramkowe prowadzenie bynajmniej nie nasyciło głodnych następnych goli podopiecznych Tomasza Kaczmarka. Po przerwie obraz gry nie zmienił się ani o jotę. Lechia w dalszym ciągu dominowała, podczas gdy Górnik ograniczał się wyłącznie do obrony najmniejszego wymiaru kary.
Nie udało się. W 55. minucie zespołową akcję w kwartecie Conrado-Zwoliński-Paixao-Kacper Sezonienko skutecznie sfinalizował ten ostatni. 18-latek w sytuacji sam na sam z Maciejem Gostomskim zmusił go do kapitulacji, notując debiutanckie trafienie na ekstraklasowym poziomie.
Hat-tricka zanotował Zwoliński. Tyle że nieuznanego. Napastnik Lechii dwukrotnie umieścił futbolówkę w siatce, lecz jednocześnie dwukrotnie znajdował się na pozycji spalonej, co nie uszło uwadze czujnego sędziego liniowego.
Strzelaninę zakończył w 72. minucie Paixao. Ilkay Durmus oddał niezbyt mocny strzał z dystansu, wydawało się że Gostomski nie będzie miał problemu z interwencją, ale nieoczekiwanie wypuścił piłkę przed siebie, co bezlitośnie wykorzystał znajdujący się w idealnym czasie i równie dobrym miejscu portugalski snajper.
W Gdańsku mają liczne powody do zadowolenia. Bez wątpienia był to najlepszy mecz w wykonaniu Lechii pod wodzą Kaczmarka. Poza tym Lechia z szesnastoma punktami na koncie awansowała na pozycję wicelidera. Nic tylko się cieszyć.
Zupełnie odwrotne nastroje panują w Łęcznej. Nieprzypadkowo. Dla Górnika była to już szósta porażka w bieżącym sezonie. Kamil Kiereś i spółka plasują się w strefie spadkowej na przedostatnim miejscu. Perspektyw na poprawę – brak.
jbro, PilkaNozna.pl