Przejdź do treści
Stare wojsko

Ligi w Europie La Liga

Stare wojsko

Neymar i jego transferowa telenowela usunęli wszystkie inne sprawy w cień. A przecież Barca to nie tylko Brazylijczyk, na jego odejściu świat się nie kończy, życie toczy się dalej, już w niedzielę trzeba zagrać z Realem o Superpuchar Hiszpanii. W jakiej formie znajduje się zdobywca Copa del Rey?

LESZEK ORŁOWSKI

Otóż wydaje się, że w dobrej, o ile nie w bardzo dobrej. Podczas gdy Real wracał ze Stanów Zjednoczonych z podkulonym ogonem, liżąc rany, ekipa Ernesto Valverde opuszczała Nowy Świat w świetnych nastrojach, bo wygrała wszystkie mecze, zdobyła Międzynarodowy Puchar Mistrzów, pokazała futbol naprawdę wysokiej jakości. Wprawdzie najlepszy był – nie da się ukryć, choćby bardzo się chciało – Neymar, ale z pewnością nie jest przęsłem, którego usunięcie spowoduje zawalenie się całej konstrukcji. 

Przestrojenie fortepianu

Do końca lipca kibice doczekali się tylko dwóch transferów, ale Nelson Semedo i Gerard Deulofeu nie są przecież gwiazdami. Ponadto z wypożyczenia wrócił Munir. Potem dużo było szumu, jak zwykle, ale za to żadnych konkretów. Kolejne ruchy zależały od końca historii z Brazylijczykiem. W oczekiwaniu na finał sprawy nowy trener dostał do prowadzenia stary zespół. Kibice czekali na występy swych ulubieńców w USA bez wielkich nadziei, że zobaczą coś niezwykłego. 


Okazało się jednak, że Barcelonie wcale nie są potrzebne cuda-wianki, 10 nowych zawodników. I na obecnym instrumencie da się jeszcze pięknie zagrać, wydobyć z niego ciekawe tony. Pracę Valverde można porównać właśnie do zajęcia stroiciela fortepianu. Trzeba podnieść klapę, zajrzeć, przedmuchać wszystko, by wyleciał kurz, tę czy inną strunę trochę podkręcić, mokrą szmatką przejechać po klawiszach. I gotowe – na, jak sądzili niektórzy eksperci, rupieciu odbędzie się jeszcze niejeden świetny recital. 


Przełóżmy teraz te metafory na język piłkarskiego konkretu. Cóż takiego zrobił Bask? Najważniejszą zmianą jest przemodelowanie gry drugiej linii. Oto Sergio Busquets został przesunięty do przodu, a Andres Iniesta wycofany. Pierwszy pozostaje pomocnikiem defensywnym, a drugi ofensywnym, ale jednak nie są już nimi do końca, różnica w porównaniu z poprzednim sezonem bije po oczach. Busi ustawiający się o kilka lub kilkanaście metrów bliżej napastników niż dotychczas sprawia, że drużyna wcześniej zaczyna z pełną intensywnością walczyć o odbiór piłki. Dzięki temu rywalom o wiele trudniej jest przedrzeć się na połowę Barcy; gdy Busquets stał blisko stoperów, robili to z dziecinną łatwością. SB pokazuje zresztą także, iż jest dobrym rozgrywającym: jego adresowane z 35-40 metra ostre podania w pole karne przeciwnika sieją spustoszenie. Z kolei Iniesta wycofujący się nawet między środkowych obrońców, gdy trzeba spod własnej bramki wyprowadzić akcję, sprawia, że odbywa się to płynniej, szybciej, niż kiedy za przebieg procesu odpowiadał schematyczny Busquets. Uzupełniający formację Ivan Rakitić ma sporą swobodę, może wędrować po peryferiach boiska, z zaskoczenia włączać się w natarcia, często strzelać. On też po wakacjach jest jakby odnowiony, zregenerowany, widać u niego ogólne wzmożenie wszystkiego. 

Inaczej grają też u Valverde boczni obrońcy. Jordi Alba i Aleix Vidal (bo na nich Bask postawił, dla Sergiego Roberto widząc rolę czwartego, czyli pierwszego wchodzącego, środkowego pomocnika) mają poszerzone obowiązki. Valverde zauważył, że gdy rywale pilnują Messiego, Neymara i Iniesty, siłą rzeczy boczni defensorzy mają dużo miejsca. Wyciągnął stąd wniosek, że ograniczenie ich gry ofensywnej do atakowania wzdłuż linii bocznej jest marnotrawstwem. Dlatego też często, dostawszy piłkę w okolicach linii środkowej, atakują w kierunku pola karnego, zajmują wolną przestrzeń, myślą o wykonaniu prostopadłego podania w szesnastkę. Taka ich gra wywołuje chaos i panikę w szeregach obronnych rywala. Obaj wyżej też ustawiają się przy pressingu, w związku z czym Barca naprawdę potrafi zamknąć środek pola i tam odzyskiwać piłkę z łatwością kojarzoną z pierwszym sezonem Pepa Guardioli

Ciepła woda w kranie

Natomiast nie zmieniła się u Valverde gra ataku. Messi, Neymar i Luis Suarez robili podczas tournee po Stanach dokładnie to co wiosną. Nowy trener doszedł najwyraźniej do wniosku, że porażki Barcy w poprzednim sezonie nie były winą napastników. Jednak teraz, kiedy Neymara już nie ma, i przy tej części fortepianu przyjdzie mu pomajstrować. Z całą pewnością bowiem nie tylko w obecnej kadrze Barcy, ale i poza nią, na całym świecie, nie ma zawodnika, który po prostu mógłby wejść w buty byłej gwiazdy. 

Gdyby nie sprawa Brazylijczyka, można by napisać, że w Barcelonie dawno nie było tak spokojnego lata. Nowego trenera nikt się nie bał, ale też nikt nie oczekiwał od niego cudów. Valverde przybywał jako urzędnik, który ma do wypełnienia określone obowiązki, a nie wódz mający porwać za sobą podwładnych. Niczym zawodników nie zadziwił, niczym nie zaszokował, nikt go nie pokochał od pierwszego dnia, ale też nikt nie znienawidził. Na razie wygląda na to, że mimo tej letniej temperatury panującej w szatni, zawodnikom nie brak energii mentalnej. Jednak już konfrontacje z Realem o liczące się trofeum mogą tę opinię drastycznie zmienić. Stawienie czoła temu rywalowi będzie bowiem wymagało olbrzymiej dawki owej energii. 


Najważniejsze, że liderzy wyglądają na bardzo mocno zaangażowanych w projekt i na głodnych sukcesów. Gerard Pique, Busquets, Iniesta i Messi tryskają ochotą do gry. Słowa nowego trenera: – Jestem zadowolony z zespołu, który mam, nie domagam się transferów, bo obecny skład ciężko byłoby wzmocnić kimkolwiek – musiały ich mile połechtać. Wyszli więc z założenia, że skoro minister obrony (czyli dyrektor sportowy) nie zakontraktował nowych sił zaciężnych, a wręcz pozbył się jednej z najbardziej wartościowych jednostek zaczepnych, stare wojsko spróbuje jeszcze raz pokazać, na złość sceptykom, że nie zardzewiało, że jeszcze może wygrać z każdym bitwę i zostać najlepsze na świecie. A jeśli jakieś nowe korpusy zostaną ściągnięte, to tym lepiej, przydadzą się, jeśli odpowiednio się je wykorzysta. Wydaje się, że u zarania nowego sezonu atmosfera w zespole z Camp Nou jest odpowiednia, a czterech liderów mocno postanowiło sobie, że nie dopuści do żadnego rozprężenia. 

Barca z Realem ostatni raz zagrały o Superpuchar Hiszpanii w 2012 roku. Były to wielkie widowiska, gazety pisały po nich, że po prostu nie da się lepiej grać w futbol, niż wtedy czyniły to zespoły hiszpańskich gigantów. Należy spodziewać się, że także 13 i 16 sierpnia dojdzie do wspaniałych, pełnych emocji i pięknego futbolu spotkań. Z taką nadzieją w każdym razie polecę do Hiszpanii, by wraz z Rafałem Wolskim skomentować oba mecze dla Canal+Sport. 

ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ RÓWNIEŻ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 32/2017)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024