Mówili, że jest za niski na środkowego obrońcę, a na defensywnego pomocnika nie ma liczb w ofensywie, bo dzisiejszy futbol piłkarzy grających na tej pozycji rozlicza również z goli i asyst. Mówili, że bezsensownie decyduje się na przenosiny do Ankaragucu, gdzie zawodnikom nie zwykli płacić w ustalonych terminach. Mówili, że nie poradzi sobie w reprezentacji Polski. Mówili wiele różnych rzeczy na jego temat: – Śmiać mi się chce z tych wszystkich opinii – mówi natomiast Michał Pazdan, ich adresat.
ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW PAWLAK
– Gdzie się lepiej znają na piłce – w Polsce, z której wyjeżdżałeś jako zawodnik rezerwowy, czy w Turcji, gdzie zacząłeś grać z marszu i zbierałeś dobre recenzje? – W ostatnich miesiącach w Polsce nie występowałem w Legii, ale wcześniej przez około dziesięć lat nie miałem problemu z regularną grą w Ekstraklasie, więc odchodząc z Łazienkowskiej, nie uważałem siebie za piłkarza rezerwowego – ripostuje Pazdan. – Po prostu pierwszy raz w karierze przechodziłem słabszy okres. W Legii czułem się dobrze, klub jest megaprofesjonalny, nie jest czymś niezwykłym, że człowiek chciał jednak spróbować czegoś nowego. W karierze zdarzają się gorsze okresy, mój trwał cztery miesiące.
– Miałeś poczucie, że stałeś się dla Legii balastem? – Wiadomo, po odpadnięciu z europejskich pucharów atmosfera nie była sprzyjająca dla wszystkich zawodników, kibiców, zarządu… Po meczu z Cracovią przestałem regularnie pojawiać się na boisku, do tego doszedł brak powołania do reprezentacji Polski – w jednym miesiącu dostałem kilka gongów z różnych stron. Rozstałem się z Legią jednak w dobrej atmosferze, z czasu spędzonego w klubie jestem bardzo zadowolony, dużo mu zawdzięczam, koniec końców – wyszło dobrze.
(…)
– Jak radzisz sobie na boisku z przewagą wzrostu po stronie napastnika? – Myśleniem, przewidywaniem, szybkością reakcji, ustawieniem się w danej sytuacji, pełną koncentracją, nawet gdy nie mam piłki. Jestem cały czas w ruchu, staram się być przygotowany na to, co zaraz może się wydarzyć. Większości tych elementów nie da się wypracować. Albo to masz, albo nie. Jedynie część z nich można poprawić, nabierając doświadczenia. Wiem to po sobie, od 26 roku życia gra mi się dużo łatwiej.
– Spotkałeś trenera, który miał kłopot z twoim wzrostem? – No właśnie Legia miała takiego szkoleniowca, gdy z niej odchodziłem. Nie ja jednak byłem problemem, tylko on miał taki styl dobierania zawodników. U niego obrońca miał wygrać górną piłkę, to było podstawowe założenie. Mam wrażenie, że w dzisiejszym futbolu od obrońcy można oczekiwać więcej, niż wywalenia daleko piłki albo wygrania pojedynku w powietrzu. Portugalczyk wymagał od obrońców prostej gry. Bez ryzyka.
(…)
CAŁY WYWIAD MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (25/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”