Na sobotę zaplanowano trzy spotkania w ramach siedemnastej kolejki PKO BP Ekstraklasy. Kto? Gdzie? Z kim? Kiedy? O co?
Czy Waldemar Fornalik znów przechytrzy Kostę Runjaicia? (fot. Irek Dorażański)
Pierwsze danie zostanie podane w Krakowie, gdzie o 15:00 Cracovia podejmie Podbeskidzie Bielsko-Biała. Stawka jest wysoka. Jeśli gospodarze wygrają, mogą przesunąć się nawet na dziesiąte miejsce w tabeli. Jeśli przegrają, spadną na piętnaste, a trzynastą lokatę przejmą goście.
– Wszyscy patrzą, że jesteśmy nisko w tabeli. Ja wiem, jakim obciążeniem są minusowe punkty – wiem z pracy w Jagiellonii. To jest ciężki kawałek chleba. Błędy powodują, że ktoś ciebie doskakuje, ale ja się tym nie denerwuję dzisiaj – mówił na przedmeczowej konferencji prasowej Michał Probierz.
Spotkanie przy Kałuży będzie wyjątkowym wydarzeniem dla Roberta Kasperczyka. Kiedy obie drużyny spotkały się po raz ostatni (w sierpniu ubiegłego roku padł wynik 2:2), szkoleniowiec Podbeskidzia pracował jeszcze w Cracovii. Dziś stara się o utrzymanie beniaminka, a początek misji był bardzo udany. W pierwszych dwóch kolejkach rundy wiosennej Górale pokonali Legię Warszawa oraz Górnika Zabrze. W Krakowie zrobią wszystko, by pierwszy raz w tym sezonie ligowym wygrać trzy kolejne spotkania i jeszcze bardziej oddalić się do strefy spadkowej.
***
Na drugie danie trzeba udać się do Szczecina, gdzie o 17:30 Pogoń zmierzy się z Piastem Gliwice. To szlagier soboty. Gospodarze są liderami tabeli, na niwie ligowej nie przegrali od siedmiu kolejek. Goście konsekwentnie pną się w górę stawki, goryczy porażki nie zaznali od serii gier numer siedem.
Dodatkowym smaczkiem rywalizacji jest oczywiście rezultat ostatniej potyczki obu ekip, do której doszło w minioną środę, w ramach ⅛ finału Fortuna Pucharu Polski. Podopieczni Waldemara Fornalika wygrali 2:1 i to oni zagrają w ćwierćfinale. – Możemy wykorzystać poprzedni mecz do tego, aby jeszcze lepiej przygotować się do sobotniego spotkania w lidze, bo jesteśmy bogatsi o to doświadczenie. Wygraliśmy z Pogonią, która na pewno również wyciągnie wnioski. My będziemy gotowi i liczymy się z tym, że to może być jeszcze trudniejsze starcie niż w środę – przyznał w rozmowie z klubowymi mediami Jakub Czerwiński.
– To nie powinno zachwiać naszą koncentracją, czy wprowadzić jakąś bojaźń w grze defensywnej. To nasza trzecia porażka w sezonie. Jeśli mamy przegrywać mecze raz na trzy miesiące, to biorę to w ciemno. Szkoda tylko, że te błędy przytrafiły się akurat w ważnym meczu pucharowym. Miejmy nadzieję, że limit został wypełniony na kolejne miesiące – mówił natomiast Michał Kucharczyk, cytowany przez portal pogonszczecin.pl
***
Na deser zaprasza Bełchatów, gdzie o 20:00 Raków Częstochowa sprawdzi się na tle Lechii Gdańsk. Nawet pomimo dwóch kolejnych porażek ligowych, poprzedzonych jeszcze remisem, to piłkarze prowadzeni przez Marka Papszuna są faworytami. Atmosfera w drużynie Piotra Stokowca jest na tyle nieciekawa, że po pucharowej porażce z Puszczą Niepołomice piłkarzy „odwiedzili” kibice, łamiąc reżim sanitarny i stawiając sobotnią potyczkę z kolejnym rywalem pod znakiem zapytania.
Czy zmotywuje to zespół do lepszej gry – nie wiadomo. Na tę chwilę gdańszczanie zajmują dziewiąte miejsce w tabeli. Bliżej im do strefy spadkowej niż miejsc gwarantujących udział w eliminacjach europejskich pucharów.
Na te wciąż liczy Raków. Wprawdzie utracenie lokaty numer trzy na razie częstochowianom nie grozi, ale dobrze byłoby umocnić wysoką pozycję. Okazja ku temu nadarza się nie lada. W pierwszym starciu obu ekip w tym sezonie Vladislavs Gutkovskis skompletował dublet, a jego drużyna wygrała 3:1. Ani Łotysz, ani jego koledzy nie będą narzekać na powtórkę z rozrywki.
sar, PiłkaNożna.pl