Przejdź do treści
WARSZAWA 14.08.2024
MECZ O SUPERPUCHAR EUROPY 2024: REAL MADRYT - ATALANTA BERGAMO --- UEFA SUPER CUP 2024 FOOTBALL MATCH IN WARSAW: REAL MADRID - ATALANTA BC
nz WESLEY SNEIJDER
FOT. ERNEST KOLODZIEJ/400mm.pl

Ligi w Europie Inne ligi

Sneijder: Z Mbappe Real będzie potężny

Rankiem w dniu meczu o Superpuchar UEFA Pyszne.pl zorganizowało spotkanie dziennikarzy z Wesleyem Sneijderem, byłym wybitnym holenderskim piłkarzem, zwycięzcą Ligi Mistrzów UEFA i finalistą mundialu w 2010 roku, który przez
dwa lata grał też w ekipie triumfatora warszawskiego boju.

Leszek Orłowski

FOT. ERNEST KOLODZIEJ/400mm.pl

Czy uważa pan, że w 2010 roku powinien zostać zdobywcą Złotej Piłki „France Football”?

Tak – mówi wprost Sneijder. – Ale mniejsza o to, historii się nie cofnie. Istotne jest coś innego, mianowicie, że ciągle jestem pytany o tę sprawę. Minęło kilkanaście lat, a ludzie cały czas przeżywają tamten werdykt jurorów i mi współczują. To samo w sobie jest dla mnie wielkim wyrazem uznania, wielkim komplementem, bo znaczy, że dla kibiców i dziennikarzy ta sprawa nie umarła, ciągnie się dalej. Mam w powszechnej opinii status pokrzywdzonego. To mnie uszczęśliwia, nie wiem, czy nie bardziej, niż gdybym rzeczywiście tę Złotą Piłkę wtedy otrzymał. Poza tym przyznam szczerze, że zawsze marzyłem o wygraniu Ligi Mistrzów UEFA, a nie Złotej Piłki, więc najważniejsze i tak osiągnąłem. 

Co pan pamięta z tych dwóch finałów z 2010 roku: z Bayernem w Lidze Mistrzów UEFA i Hiszpanią na mundialu?

Wszystko. Oba te mecze ciągle siedzą w mojej głowie. Mogę opisać każdy moment tych spotkań, wszystkie swoje emocje. Finał Ligi Mistrzów UEFA był znakomitym meczem. Chwila, gdy zdobyliśmy bramkę na 2:0 i wiedzieliśmy, że już de facto wygraliśmy, była cudowna. A moment, w którym podniosłem w górę puchar – jeden z najlepszych w moim życiu. Kilka tygodni później grałem finał mundialu z Hiszpanią. Doskonale wiedziałem, że to będzie bardzo ciężki mecz. Był ciężki i jeszcze bardzo długi. Trzy minuty przed końcem straciliśmy gola. Tak czy owak ten finał był wielkim osiągnięciem dla Holandii. Chcieliśmy wygrać, ale nie można mieć wszystkiego.

Ta przegrana to największe rozczarowanie w pana karierze?

Z pewnością. Nigdy nie jest fajne przegrać w finale, ale przegrać finał mundialu to rzecz szczególnie bolesna. Wspomnienie momentu, kiedy Iniesta strzela gola ciągle napawa mnie smutkiem. To wciąż żyje we mnie. Sytuacja gdy Arjen Robben był sam na sam z Casillasem i przegrał pojedynek, także we mnie tkwi. Te chwile to największa moja trauma. 

Z Realem wygrał pan mistrzostwo, ale nie Ligę Mistrzów UEFA. Dlaczego? Real nie był gotowy w latach 2007-09?

Tak myślę, że nie byliśmy gotowi. Nie byliśmy wystarczająco silni, by triumfować w Europie, aczkolwiek najsilniejsi w lidze. W Hiszpanii bowiem dominowaliśmy. Łatwo ogrywaliśmy wielką Barcelonę. Ale na zwycięstwa w Europie było za wcześnie. Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Odszedłem z Madrytu i dopiero z nowym klubem wygrałem Ligę Mistrzów. Tak więc nie mam wielkiego problemu z tym, że nie wygrałem jej z Realem.

Ten triumf z Interem był czymś w rodzaju pokazania szefom Realu, że źle zrobili rozstając się z panem?

Tak bym tego nie ujął, ale to była miła chwila wygrać ten finał na Santiago Bernabeu. Gdy ściskałem po meczu, zanim odebrałem puchar, dłoń Florentino Pereza, odczuwałem specyficzną przyjemność.

Gdy odchodził pan z Realu Madryt w 2009 roku, postrzegał pan to jako porażkę osobistą?

Na pewno tak. Wierzyłem, że mam tam jeszcze sporo do zrobienia, że nie pokazałem w tym klubie wszystkiego. Ale po roku zdobyłem potrójną koronę z Interem. Niemniej pozostaje we mnie jakaś zadra, że w Madrycie nie dokończyłem pracy. 

Nadal kibicuje pan Realowi?

Oczywiście. Kocham ten klub, zapamiętałem stamtąd mnóstwo znakomitych ludzi. Nigdy nie powiem złego słowa o Realu i o nikim stamtąd. Byłem tam szczęśliwy.

Z Mbappe Real otwiera nowa erę sukcesów?

Jestem o tym przekonany. Odszedł wprawdzie Toni Kroos, jeden z moich ukochanych piłkarzy, ale z Mbappe Real będzie potężny. Ciekaw jestem tylko czy rozziew między nim a Barcą powiększy się, czy zmniejszy, bo w Katalonii też zbudowano bardzo silny zespół. 

Grał pan razem z dwoma znanymi w Polsce zawodnikami: Jerzym Dudkiem w Realu i Josue w Galatasaray. Jakieś wspomnienia?

Grałem z Jerzym Dudkiem? Nie przypominam sobie. Ja grałem, a on siedział na ławce. Ale spędziliśmy razem świetny czas w Madrycie. Z Josue występowałem w Galatasaray, też z rzadka. Na treningach pokazywał klasę, choć mało grał. 

W Interze pracował pan z Gianpiero Gasperinim. Jaki to trener?

Tylko kilka miesięcy byliśmy razem. To trener lubiący grę jeden na jednego. Podoba mu się podejmowanie ryzyka. Nie zawsze mieliśmy piłkarzy zdolnych do udźwignięcia ryzykownej taktyki, a on ją forsował, dlatego tak szybko odszedł. W Atalancie świetnie mu wychodzi. 

Lepszy jest sztywny Gasperini czy luźny Carlo Ancelotti?

Ja zawsze wolałem trenerów tego drugiego typu. Coach musi być dobrym menadżerem. Tylko jedenastu zawodników może grać od początku, a w kadrze jest ponad dwudziestu. Trzeba umieć zadbać o wszystkich, o rezerwowych z ławki i tych z trybun. Takie zdolności zrządzania ludzką grupą są ważniejsze dla szkoleniowca od kompetencji czysto trenerskich, dobierania taktyki i tak dalej. Zresztą w każdej firmie najważniejsze jest zarządzanie ludźmi, stworzenie teamu. Jeśli nie ma jedności w nim, nic nie będzie działało. Gdy wspominam swoich trenerów, to najlepsi byli właśnie menadżerowie. Numer jeden, bez wątpliwości, to Jose Mourinho. W jego zespole wszyscy byli szczęśliwi. Henk ten Cate też był świetnym menadżerem, podobnie jak Ronald Koeman, Leonardo, Roberto Mancini. Na dłuższą metę lepiej sprawdzają się trenerzy umiejętnie zarządzający szatnią niż wybitni taktycy. Ci pierwsi potrafią pracować w danym klubie bardzo długo, ci drudzy osiągają sukcesy i szybko potem odchodzą. Chcą bowiem zmieniać nieustannie taktykę, grać po swojemu, nawet nie mając odpowiednich piłkarzy, a to nie daje owoców. Dziś wzorem trenera długofalowego jest Juergen Klopp. 

Słynął pan z tego, że przed meczami w ogóle się nie stresował. 

To prawda. Zero nerwów. Przed finałem mistrzostw świata 2010 Shakira śpiewała i tańczyła na płycie boiska. Zamiast zejść do szatni po rozgrzewce, zapatrzyłem się na nią. Zorientowałem się, że wszyscy są już w szatni, tylko ja stoję. Pobiegłem do szatni, a tam wszyscy biali na twarzach. Musiałem trochę ich rozruszać, obniżyć ciśnienie. Rzuciłem kilka żartów, włączyłem muzykę. Ja się w ogóle nie stresowałem. Wcześniej poszedłem do łazienki z telefonem i dzwoniłem do znajomych, których zaprosiłem na mecz, pytając, czy mają bilety, czy weszli bez kłopotu na stadion. Oni do mnie: – Co ty robisz, Wes, za chwilę grasz finał mundialu, nie kłopocz się nami, zajmij się sobą. Nigdy się nie denerwowałem. Świetnie spałem przed każdym meczem. Co nie znaczy, że nie pompowałem się przed spotkaniem. Byłem niecierpliwy, nie mogłem się doczekać, kiedy się zacznie, kiedy sędzia w końcu zagwiżdże. Przez cały dzień czułem napięcie w ciele. Najbardziej podatnym na stres zawodnikiem, jakiego spotkałem, był Marc van Bommel. Na co dzień był normalnym facetem, ale przed ważnym meczem mocno się denerwował. 

Dziś pracuje pan w mediach. Też spokój? 

Niestety już nie gram w piłkę, nawet amatorsko, bo mam zepsute kolana. Pracuję więc w telewizji, a ludzie ciągle pytają, czy przed występem na żywo się stresuję. Odpowiadam, że nie. Czerpię z tej pracy fun, jeśli popełnię błąd, to trudno, każdy popełnia błędy. A dziennikarze bywają śmieszni. Raz po dwóch czy trzech godzinach konferencji prasowej przyszła kolej na ostatnie pytanie i zostałem zapytany przez jednego z twórców internetowych, jaki jest ulubiony gatunek herbaty wśród piłkarzy. A prawda jest taka, że nikt z piłkarzy nie pije herbaty. Odpowiedziałem, że nie wiem, na co usłyszałem odpowiedź, że „Penal Tea”. 

Skoro nasze spotkanie odbywa się pod szyldem Pyszne.pl, proszę opowiedzieć o swojej przedmeczowej diecie.

Ostatni posiłek należy spożyć trzy godziny przed meczem. Potem nie ma już na to czasu. U mnie zazwyczaj był to to makaron. Ewentualnie banan z jogurtem. Ale w dziewięciu na dziesięć przypadków makaron. Bez sosu, natomiast z kurczakiem. Nie można też jeść wcześniej niż trzy godziny przed gwizdkiem sędziego, bo wtedy jest się głodnym, wychodząc na boisko. A gdy zaczyna się mecz, nie można być głodnym. Wszystkie posiłki jedliśmy wspólnie, ale szczególnie ważne jest, by ten ostatni przed meczem zjeść razem. 

Marzył pan o grze w Realu, z Interem wygrał Ligę Mistrzów. Brakuje tylko występów w Premier League.

Bardzo chciał mnie Liverpool. Odchodząc z Interu, wybierałem między The Reds a Galatasaray. Ale wtedy Liverpool mógł walczyć w lidze angielskiej co najwyżej o szóste-siódme miejsce. Ja nie lubiłem grać w takich klubach. A Galata grała zawsze o tytuły. Wybrałem więc ten klub, postawiłem na sukcesy sportowe i nowe doświadczenie wśród bardzo emocjonalnych ludzi, takich jak Turcy. Mogłem też zagrać w United po pierwszym sezonie w Interze. Alex Ferguson mnie chciał, ale nastąpił, tak to nazwę, brak komunikacji między mną a moim agentem. 

Przed przyjściem do Realu był pan jedną nogą w Valencii. Jak to się stało, że zamiast na Mestalla trafił pan na Santiago Bernabeu?

Zawsze kibicowałem Realowi i gra w tym klubie była moim marzeniem. W 2007 roku rzeczywiście chciała mnie Valencia, dogadałem się z nią wstępnie. Po sześciu latach w Ajaksie chciałem zmienić klub, Valencia była wtedy czołowym zespołem La Liga i wciąż liczyła się w Europie. Prawie podpisałem kontrakt, ale w ostatniej chwili doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu, że jeśli przenosić się do Hiszpanii, to tylko do Realu albo Barcelony. Zerwałem więc rozmowy z Valencią, powiedziałem na konferencji prasowej w Amsterdamie, że mam do ogłoszenia pewną wiadomość: zostaję na kolejny sezon w Ajaksie. To był breaking news. Kibice Ajaksu mi dziękowali, skandowali moje nazwisko. Ale kilka dni później dostałem telefon od Predraga Mijatovicia, że chce mnie Real. Spotkaliśmy się na lotnisku Schiphol. Dostałem do ręki kontrakt i usłyszałem: podpisujesz albo do widzenia. Podpisałem. ■

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024