Słowacja pierwszym rywalem Polski na EURO 2020
W czwartkowy wieczór reprezentacja Polski poznała ostatniego przeciwnika w grupie na przyszłorocznym Mistrzostwach Europy. Słowacja, bo o niej właśnie mowa, zwyciężyła po dogrywce 2:1 w meczu przeciwko Irlandii Północnej w ramach decydującego barażu o udział w rzeczonym turnieju.
Nasi południowi sąsiedzi mają uzasadnione powody do radości. (fot. Reuters)
Nie ma ani cienia przesady w stwierdzeniu, że dla obydwu reprezentacji czwartkowy mecz był historyczną szansą. Dlaczego? Ano dlatego, że zarówno gracze Irlandii Północnej, jak i Słowacji nie zagrali dwa razy z rzędu na mistrzostwach Europy. Cztery lata temu bowiem i jedni, i drudzy uczestniczyli w ostatnim europejskim czempionacie. Spotkanie rozgrywane na belfasckim Windsor Park było dla nich niepowtarzalną okazją na powtórzenie tej sztuki.
Mówi się, że piłka nożna to gra błędów: z odniesionego zwycięstwa cieszy się ten, kto popełni ich mniej. Wydaje się, że o tej starodawnej futbolowej maksymie zapomniał w siedemnastej minucie meczu
George Saville, który to wówczas na własnej połowie wykonał zbyt mocne podanie w kierunku własnej bramki. Jego pomyłkę bezlitośnie wykorzystał
Juraj Kucka. Słowak przechwycił piłkę, pobiegł z nią kilkanaście metrów, i swój rajd zakończył pokonaniem północnoirlandzkiego golkipera.
Bo przecież w futbolu liczy się nade wszystko skuteczność. Na przestrzeni dziewięćdziesięciu minut zmuszeni do odrabiania strat wybrańcy Iana Baraclougha zdecydowanie częściej przebywali pod polem karnym przeciwników, a co za tym idzie, również oni wypracowali sobie więcej okazji do strzelenia gola, lecz za każdym razem w decydujących chwilach Irlandczykom z Północy brakowało jednej tylko rzeczy – efektywności.
Tak było chociażby w pięćdziesiątej drugiej minucie, kiedy to znaleźli się oni w bodaj najlepszej sytuacji do wyrównania rezultatu meczu. Duża w tym zasługa grającego na co dzień we włoskim Napoli Stanislav Lobotka, który wykazał się karygodną wręcz lekkomyślnością i stracił piłkę nieopodal własnej bramki. Jego błędu nie zamienił jednak na trafienie, strzeliwszy wprost w ręce bramkarza, Conor Washington.
Czego nie zrobili ambitni i zdeterminowani Irlandczycy z północy, zrobili ich przeciwnicy. W osiemdziesiątej ósmej minucie Milan Skriniar tuż obok własnej bramki niefortunnie odbił piłkę zagraną przez Paddy’ego McNaira na skutek czego zanotował trafienie samobójcze. Niewiele zabrakło, a Słowacy pożegnaliby się z marzeniami o występie na EURO jeszcze przed końcowym gwizdkiem, ale na ich szczęście kilka chwil po stracie gola Kyle Lafferty trafił tylko w słupek.
W dogrywce lepsi okazali się Słowacy. Piłkarzom prowadzonym przez Stefana Starkovicia ponownie udało się zamienić na gola błąd w wykonaniu Wyspiarzy. Miało to miejsce w sto dziesiątej minucie, kiedy to Michal Duris mocnym i precyzyjnym strzałem wpisał się na listę strzelców, czym dał swoim rodakom nieopisaną radość. Dzięki temu Słowacy wywalczyli już drugi z rzędu awans na mistrzostwa Europy. Piłkarska reprezentacja naszych południowych sąsiadów zmierzy się w pierwszym meczu fazy grupowej z podopiecznymi Jerzego Brzęczka. Mecz odbędzie się 14 czerwca przyszłego roku o godzinie 18:00 na Aviva Stadium.
Jan Broda