Ślepe kiszki Buksy i Niezgody
Najpierw, wiosną 2019 roku, Przemysław Frankowski (24) wyjechał do Chicago Fire. Następnie, już bieżącej zimy, Adam Buksa (23) postanowił przenieść się do New England Revolution. Zaś kiedy piszę te słowa, akurat Jarosław Niezgoda (24) dogrywa szczegóły transferu do Portland Timbers. Wszyscy oni w momencie odejścia byli gwiazdami polskiej Ekstraklasy, a ponadto wkraczali w najlepszy dla futbolisty wiek (każdy wie, co dziś oznaczają liczby w nawiasie po nazwisku).
Trudno wyrazić gdzieś w przestrzeni wirtualnej krytyczną opinię o takim ruchu danego zawodnika, by zaraz nie odezwali się rozsądni pisząc, że MLS jest o wiele silniejsza niż nasza liga, że płaci się tam po królewsku, a ponadto Chicago i Boston, jak i w ogóle całe Stany Zjednoczone, to wspaniałe miejsce do życia (akurat co do znanego mi dosyć dobrze Chicago mam inne zdanie w tej kwestii, uważam je za miasto upiorne, ale to jest tu najmniej ważne), więc należy się od chłopaków odczepić i pogratulować im śmiałej a trafnej decyzji.
Kiedy czytam tego typu komentarze, od razu przypomina mi się słynne zdanie Bertranda Russella: „To smutne, że głupcy są tak pewni siebie, a ludzie mądrzy tak pełni wątpliwości.” Co do mnie, to za mądry może i nie jestem, ale wątpliwości odnośnie tej sprawy mam olbrzymie.
Z jednej strony rozumiem zawodników. Każdy dąży do tego, by wykonując swój zawód zarabiać jak najlepiej. Do menedżera, informatyka czy nawet lekarza nikt nie kierowałby pretensji, że idzie pracować tam, gdzie najwięcej mu proponują, inne kwestie całkowicie pomijając. Niby dlaczego w stosunku do piłkarzy należałoby stosować inne kryteria? Żaden z wymienionej trójki nie zostanie już drugim Messim, więc decyzję o przeprowadzce do Stanów można traktować jako dowód osiągnięcia pełni życiowej dojrzałości, umiejętności powiedzenia sobie prosto w oczy prawdy na własny temat.
Jednak z drugiej kwestia nie jest taka oczywista. Zadajmy sobie bowiem jedno pytanie: co by było, gdyby w 2010 roku 22-letni Robert Lewandowski nie zaryzykował pójścia na niepewny chleb do Borussii Dortmund, lecz też wyniósł się do Stanów albo Azji, wychodząc z założenia, że nie zostanie drugim Messim? W Niemczech rzeczywiście nie stał się nowym Messim, za to został Robertem Lewandowskim, którego też zna i podziwia cały świat. Strzeliłem ze zbyt grubej rury? Żaden z amerykańskiego tercetu nie miałby szans nawet na to, żeby zostać drugim Lewandowskim? Może i tak, ale mógłby zostać drugim znanym w całej Europie Zielińskim, Milikiem, Piszczkiem, Błaszczykowskim – to już na pewno leży w granicach możliwości Frankowskiego, Buksy i Niezgody.
Tymczasem jeśli Frankowski zostanie w Stanach Frankowskim (na razie chyba jeszcze mu się nie udało), Buksa – Buksą, a Niezgoda – Niezgodą, to będą mieli markę tylko na lokalnym rynku. A co by nie mówić o atrakcyjności MLS, jest to rynek prowincjonalny. Jeśli grasz w kosza i jesteś ambitny – jedź do Stanów. Gdziekolwiek, ale do Stanów. Jeśli grasz w piłkę i jesteś ambitny – jedź do Europy. Gdziekolwiek, ale do Europy. Taka zasada wciąż obowiązuje i obowiązywać będzie tak długo, jak długo latem Reale, Barcelony, Manchestery i Bayerny będą jeździć za Atlantyk by za kasę grać tam ze sobą, a Revolution, Timbers i Fire będą musiały zapłacić, żeby z kimś poważnym zmierzyć się w Europie.
W życiu dobrze jest dać sobie samemu szansę. Jeśli nie chcą piłkarza Niemcy, Anglicy, Włosi ani Hiszpanie, taką szansą jest nawet wyjazd do Chorwacji, Turcji czy Grecji – nigdy nie wiadomo, czy nie trafi się tam tą czy inną drogą do Ligi Mistrzów. Wyjazd do Stanów jest zamykaniem sobie szansy, bo ekipy z MLS nie grają w Champions League.
Więc: do niezobaczenia i do nieusłyszenia, panowie Buksa i Niezgoda. Niech się wam darzy w luksusowej ślepej kiszce, którą wybraliście. Nie będziemy Was oglądać w MLS, bo mamy swoje rozgrywki, ale na pewno w wakacje nam opowiecie, jak to tam cudnie w tej Waszej Ameryce, tak jak niedawno o dziwach Australii rozpowiadał Adrian Mierzejewski. Lecz mamy też nadzieję, że koledzy Jóźwiak, Gumny czy Karbownik podejmą kiedyś inne decyzje i opuściwszy Polskę zostaną wszakże w Europie.
Leszek Orłowski
FELIETON UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (nr 2/2020)