Przejdź do treści
Skauting w niższych ligach

Polska Ekstraklasa

Skauting w niższych ligach

Nie wszystkie kluby Ekstraklasy mogą pochwalić się skautingiem na wysokim poziomie. Czy można więc w ogóle próbować mówić o profesjonalnym wyszukiwaniu piłkarzy przez przedstawicieli niższych lig?



KAMIL SULEJ

Chojniczanka pochwaliła się rozpoczęciem współpracy z grupą skautingową Futbol Kolektyw. Jej założycielem jest Mateusz Chomiczewski. Futbol Kolektyw istnieje od czterech lat, skupia pasjonatów, którzy jak na razie nie pobierają stałego wynagrodzenia za wykonywaną pracę. Każda osoba skupiona w grupie skautingowej została przyjęta na zasadach wolontariatu. Jeżeli jednak pojawia się szansa na wynagrodzenie, skaut je otrzymuje – około 100 zł za raport. Założyciel grupy zwraca też koszty dojazdów na mecze lub wynagradza trud pracowników w inny sposób, na przykład możliwością udziału w konferencjach.

– Nie jesteśmy agencją menedżerską – na wstępie zaznacza Chomiczewski. – Skupiamy się na oglądaniu piłkarzy grających w niższych ligach, przede wszystkim III, IV i V. Naszą uwagę przykuwają młodzi piłkarze, ale zdarza się, że obserwujemy też starszych zawodników. Wiadomo, że młodość ma swoje prawa, piłkarze mogą mieć lepsze i gorsze dni. Staramy się jednak dostrzec potencjał. Mamy własną bazę danych, którą stale rozbudowujemy. Zdarza się, że sami obieramy sobie piłkarza za cel, ale też bywa, iż tworzymy raport na zamówienie danego klubu. We współpracy z Chojniczanką skupiamy się na terenie szeroko rozumianego Pomorza, ale mamy skautów na terenie województw: mazowieckiego, dolnośląskiego, śląskiego, małopolskiego, wielkopolskiego, lubuskiego i lubelskiego.

Współpraca z Chojniczanką już dała pierwsze owoce. Zimą 2020 roku do klubu trafił Jakub Banach (rocznik 2003). Golkiper początkowo grał w rezerwach, a jesienią zadebiutował na szczeblu centralnym. Futbol Kolektyw w jego przypadku może pochwalić się przeprowadzeniem dogłębnej analizy – od a do z (od obserwacji po ocenę charakterologiczną).

 

KORONA MA PLAN

– Nie byłoby współpracy z Chojniczanką bez dyrektora Dawida Frąckowiaka, który rozumie potrzebę posiadania skautingu w świecie sportu. Opieramy się na pracy pasjonatów, około 20, działających na zasadzie wolontariatu. Wkrótce to może ulec zmianie. Jesteśmy na dobrej drodze, aby przekształcić się w stowarzyszenie. To powinno jeszcze usprawnić działalność – powiedział Chomiczewski.
A jak na współpracę zapatruje się II-ligowiec z Chojnice? – Dotychczasowa nieformalna współpraca zaowocowała transferami do pierwszej drużyny. Chodzi o Kubę Banacha, który rozwija się harmonijnie. Nasz skauting jest trzypoziomowy: do pierwszego zespołu, rezerw i akademii. W głównej mierze Futbol Kolektyw będzie angażował się w akademię i narybek, który w bliższej lub dalszej perspektywie będzie przydatny drużynie seniorskiej – tłumaczy Frąckowiak, dyrektor sportowy Chojniczanki.

 

– Skauting na poziomie II-ligowym to rzecz unikatowa. Są kluby w Ekstraklasie, które nie mogą poszczycić się siatką skautingową. Chojniczankę jako II-ligowca z aspiracjami możemy zaliczyć do grona klubów, które przecierają szlaki. Na ten moment II liga jest pustynią skautingową. Poszukiwanie zawodników opiera się na wiedzy dyrektorów sportowych. Według mnie trzeba spróbować dotrzeć do perełek z niższych lig, które kiedyś będą mogły zabłysnąć w Ekstraklasie – dodał Frąckowiak.

Po spadku z Ekstraklasy w Koronie Kielce musiało dojść do zmian. Jednym z pomysłów na wzmocnienie klubowych struktur stało się stworzenie dobrze prosperującego działu skautingu. Misji podjął się Maciej Gil, który pomimo młodego wieku może pochwalić się doświadczeniami wyniesionymi z Lecha Poznań i Śląska Wrocław.

– Na ten moment w Koronie nie ma skautingu – przyznaje Gil. – Zostałem zatrudniony po to, aby zbudować siatkę skautingu. Przedstawiłem swój pomysł zarządowi i panu Piotrowi Dulnikowi i będziemy go powoli wdrażać. Jesteśmy na początku drogi.

Korona spadła z Ekstraklasy, opierając skład na zawodnikach z zagranicy. Wówczas wyraźnie brakowało kogoś z właściwym rozeznaniem. Pod nosem byli przecież utalentowani juniorzy, którzy zdobyli mistrzostwo Polski. Daniel Szelągowski z tej drużyny zapracował na transfer do Rakowa Częstochowa. Niedawno jego śladami podążył młodziutki Iwo Kaczmarski, o którego bój toczyli najwięksi polskiej piłki.
Co zrobić, aby znaleźć nowych Szelągowskich i Kaczmarskich? – Chcemy skoncentrować się na niższych ligach. Chcemy zatrudnić skautów do akademii. Mówiąc o profesjonalnym skautingu, musimy mówić o zasobach ludzkich. Rozpocząłem już spotkania w celu wyselekcjonowania odpowiednich osób. Chciałbym mieć ludzi z różnych obszarów – byłego trenera, byłego zawodnika, który ma piłkarski nos, kogoś o umyśle statystycznym, analitycznym, kogoś, kto będzie przeszukiwał media społecznościowe. Nie chcę zdradzać wszystkiego, żeby inne kluby nie podłapały pomysłów – podsumował Gil.

 

PIŁKARZ SKAUTEM

Stal Rzeszów to II-ligowiec, którego ambicje wykraczają poza obecnie reprezentowany szczebel. Jaki więc w klubie ze stolicy Podkarpacia mają pomysł na skauting?
– Nie wiem czy to, co robimy jest innowacyjne, ale wolimy, żeby było skuteczne – mówi Michał Wlaźlik, dyrektor sportowy Stali. – W tym momencie mamy dwóch etatowych skautów. Peter Basista przeczesuje rynek słowacki w poszukiwaniu piłkarzy, natomiast Tadeusz Socha działa w Polsce.

 

Obaj panowie to byli piłkarze. Basista w sezonie 2018-19 jeszcze reprezentował barwy Stali. Z kolei Socha, mistrz Polski ze Śląskiem Wrocław w sezonie 2011-12, zakończył karierę w wieku
31 lat i poświęcił się nowej misji. Opisany duet dopiero raczkuje w branży skautingowej, ale w Rzeszowie wierzą, że mają papiery, aby sprawdzić się w nowej roli.
– Czasami problemem może być to, że trener potrzebuje do drużyny zawodnika o określonym profilu, a skaut znajduje zupełnie innego piłkarza. Chcemy tego uniknąć. Nasi skauci muszą być w stałym kontakcie z trenerem pierwszej drużyny. Nie potrzebujemy ogromnej sieci skautingowej. W tym przypadku powinna liczyć się jakość, a nie ilość – stwierdził Wlaźlik.

 

E-SKAUTING I INNE

Swego czasu w Pogoni Siedlce uskuteczniany był e-skauting. W skrócie polegał na stworzeniu platformy internetowej, w której piłkarz mógł wprowadzić swoje dane. Taka baza danych była do dyspozycji klubowego skauta oraz trenera. W najlepszym momencie wirtualne archiwum skupiało ponad 150 piłkarzy z różnych krajów. Udało się nawet zorganizować mecz sparingowy z udziałem chętnych piłkarzy.
Projekt e-skautingu upadł, ponieważ z Pogonią rozstała się osoba odpowiedzialna za niego. Możliwa jest jego reaktywacja, ale już niekoniecznie w Siedlcach.
Widzew Łódź dysponuje odpowiednio pokaźnym budżetem, aby zbudować nie siatkę, a sieć skautów. W klubie są osoby odpowiedzialne za szukanie talentów i do drużyny seniorskiej, i akademii. W klubie działa jednak też coś, co można określić mianem skautingu szeptanego.

 

Marka Widzewa to siła sama w sobie. W niemal każdym zakątku Polski można znaleźć kibiców łódzkiej drużyny. Klub z tego korzysta, traktując cenne informacje od fanów jako wartość dodaną.
– Profesjonalny skauting w Widzewie dopiero jest budowany – mówi Tomasz Wichniarek, szef działu skautingu. – W pewnym stopniu opieramy się na współpracy, informacjach od kibiców. Teraz buduję jednostkę, która będzie nazywała się Dział Analiz Skautingowych. Zaprosiliśmy rzeszę kibiców Widzewa do współpracy. Potrafią podesłać ciekawe informacje. Sporo informacji dostajemy z Anglii. Jeżeli ktoś ma wiedzę jak wykonać właściwy research, chętnie z tego skorzystamy – dodał Wichniarek, który przez siedem lat odpowiadał za dział skautingu w Lechu Poznań.

 

DRUGI OBIEG

Skauting wymaga profesjonalizacji. Do lamusa już odchodzą przypadki, kiedy ktoś przypadkowo trafił na mecz niższej ligi i wypatrzył na nim kandydata na nowego Roberta Lewandowskiego.
W niższych ligach skauting opiera się na pracy trenerów, ich rozeznaniu i kontaktach. Tak zwany drugi obieg bywa decydujący przy podejmowaniu decyzji kadrowych. Często wiedza bywa czerpana ze sparingów czy rywalizacji ligowej. 

 

Na poziomie III ligi próżno szukać klubów ze zorganizowaną siatką skautingową. Na domiar złego jeżeli nawet pracownik klubu, trener czy ktoś z zarządu wypatrzy perełkę w meczu rozgrywanym na szczeblu wojewódzkim, pojawiają się schody. A mianowicie każdy piłkarz ma swojego przedstawiciela. To efekt zmiany w przepisach, która uwolniła zawód pośrednika transakcyjnego. Do 2015 roku, żeby reprezentować interesy piłkarza trzeba było spełnić szereg wymagań, w tym zdać trudny egzamin. To już przeszłość. W tym momencie każdy z ulicy może być pośrednikiem transakcyjnym. Wystarczy wypełnić odpowiedni formularz i złożyć go w PZPN oraz zapłacić odpowiednią kwotę. Z racji tego rynek pośredników rozrósł się, ale piłkarzy nie przybyło.

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (05/2021)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024