Przejdź do treści
Skandal w Anglii zmiótł selekcjonera

Ligi w Europie Premier League

Skandal w Anglii zmiótł selekcjonera

Najpierw złowili grubą rybę. – Menedżer reprezentacji Anglii musi być bielszy od bieli. Nie był – powiedział Greg Dyke, jeszcze do niedawna szef Football Association. Na Wyspach Brytyjskich wybuchła potężna afera, która w pierwszej kolejności zdmuchnęła z powierzchni ziemi Sama Allardyce’a. W kolejce już czekają następni.


Grała liga, czyli lekcja zarządzania kryzysowego – KLIKNIJ!

Droga z nieba do piekła może być bardzo krótka. Allardyce kilkadziesiąt dni temu wdrapał się na Olimp, zaczął rządy w reprezentacji Anglii, został jedną z najważniejszych osób w kraju. Dziś jest jedną z najbardziej skompromitowanych.

Omijanie TPO


Cios spadł nagle, a z niezwykłą precyzją wyprowadził go tytuł „The Telegraph”. Dziennik, wieczorem 26 września, opublikował druzgocący dla Allardyce’a tekst, podparty nagraniami z ukrytej kamery. Selekcjoner, popijając wino z kufla w jednej z restauracji, dogadywał wynagrodzenie za pomoc w omijaniu zakazu wprowadzonego przez FA, dotyczącego Third Party Ownership. Federacja angielska zakazała takich praktyk już w 2008 roku, firma z Dalekiego Wschodu (w rzeczywistości dziennikarze), z którą Big Sam rozmawiał, chciała czerpać zyski z angielskiego rynku transferowego, gdzie tylko w samej Premier League przepłynęło latem ponad miliard funtów. Spotkania były dwa – w Londynie i Manchesterze, do pierwszego doszło jeszcze zanim Allardyce poprowadził trening z reprezentacją Anglii. Big Sam grał grubo. Za cztery spotkania z szefami firmy w Singapurze i Hong Kongu zażądał 400 tysięcy funtów, lotów pierwszą klasą i zakwaterowania w hotelu o najwyższym standardzie. W ich trakcie miał podzielić się wiedzą, jak obejść TPO, ale dobrodusznie zaoferował również, że po wygłoszeniu przemowy zostanie w barze na kilka towarzyskich drinków… To był najważniejszy punkt rozmów, boki też nie stawiały selekcjonera w dobrym świetle. Allardyce podśmiewał się z Roya Hodgsona, mówiąc o nim: Woy, gdyż trener, który okrył się hańbą w trakcie finałów mistrzostw Europy w 2016 roku, nie wymawia litery r. Po uszach dostał Gary Neville, który miał „zły wpływ” na zespół w trakcie meczu z Islandią, a Hogdson powinien był mu powiedzieć „siadaj i zamknij się”, FA okazała się „głupia”, bo zdecydowała się na przebudowę Wembley, kilka cierpkich słów padło też pod adresem Rodziny Królewskiej. Natomiast Allardyce nie zgodził się na doradzanie firmie, w których zawodników warto zainwestować, bo to kłóciłoby się z pełnioną przez niego funkcją.

– Nie sądziłem, że Anglia może upaść niżej od tego, co latem wydarzyło się w trakcie finałów mistrzostw Europy. I oto jesteśmy pośmiewiskiem całego piłkarskiego świata – denerwował się w BBC Alan Shearer.

– Rola Anglii stała się komiczna – wtórował mu Rio Ferdinand w BT Sport.

Jeszcze przed publikacją materiału w „The Telegraph” Big Sam zdążył wysłać motywujące pocztówki do zawodników reprezentacji Anglii: – Dobra robota. Nasza podróż zaczęła się od pierwszego naszego zwycięstwa. Czekam na wspólne spotkanie – napisał. Ironia losu polegała na tym, że pocztówki dotarły do piłkarzy w czwartek, tymczasem 24 godziny po tekście w „The Telegraph”, we wtorek, Allardyce nie był już selekcjonerem. Jego misja trwała dokładnie 67 dni, zamknęła się w jednym meczu kwalifikacji mistrzostw świata, wygranym ze Słowacją. Brytyjskie media żartowały, że przynajmniej mógł pochwalić się stuprocentową skutecznością wygranych meczów, więc zdecydowanie wyprzedził Fabio Capello, który dotychczas przewodził w tej klasyfikacji z wynikiem 67 procent. Zgubiła go chciwość, zarabiać miał trzy miliony funtów plus premie, skasował około pół miliona, ale nade wszystko zgubiła go nieuczciwość.

(…)

Przemysław PAWLAK


Cały tekst można znaleźć w nowym numerze Tygodnika „Piłka Nożna”

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024