Skąd się wzięły nazwy niemieckich klubów
Co ma wspólnego z Bundesligą starożytny germański wódz, który pokonał rzymskie wojska? Jak wyglądałaby niemiecka piłka, gdyby nie wygrana grupy uczniów w szkolnych zawodach w przeciąganiu liny? Wbrew pozorom nie są to absurdalne pytania.
(fot. Piotr Kucza/400mm.pl)
Niedawno pasjonowaliśmy się kolejnymi Revierderby, w których Borussia pokonała Schalke. Ale czy ktokolwiek zastanawiał się co tak naprawdę znaczą nazwy tych i innych klubów?
Dziedzic pruski
Borussia to wprawdzie łacińska nazwa Prus, ale inspiracją dla założycieli Borussii Dortmund było coś innego. Legenda głosi, że w knajpie Zum Wildschuetz, gdzie doszło do założenia klubu, widniał stary szyld reklamowy nieistniejącego już wówczas dortmundzkiego browaru Borussia. Było to w grudniu 1909 roku. Grupa młodych mężczyzn należących do kościelnej organizacji młodzieżowej, którzy regularnie grali w piłkę na łące za kościołem Świętej Trójcy, była sfrustrowana tym, jak ich hobby i pasję traktuje kościół, a przede wszystkim ksiądz Hubert Dewald – zagorzały przeciwnik futbolu. Zebrali się więc w pobliskim Zum Wildschuetz, by założyć niezależne stowarzyszenie. Podczas obrad doszło niemalże do zamieszek. Dewald razem ze swoimi zwolennikami chciał szturmować lokal i uniemożliwić powstanie „bezbożnego dzieła”. Część obradujących udało mu się nawet przekonać, ale osiemnastu młodzieńców pod wodzą Franza Jacobiego twardo postawiło na swoim: stanowczo odmówili wejścia duchownemu i dokonali rzeczy historycznej. Czekały ich represje, często nawet ze strony własnych rodzin, ale opłaciło się. Po ponad 120 latach Borussia jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek piłkarskich na świecie. Z perspektywy lat zadziwiającym faktem jest, że Borussia na samym początku grała w niebiesko-białych koszulkach z czerwoną szarfą. W 1913 roku przyjęły się kolory czarny i żółty.
O ile w Dortmundzie zainspirowano się browarem, tak w Moenchengladbach już nawiązywano do pruskiego dziedzictwa. Drużynę zwykło nazywać się Die Fohlen, czyli Źrebaki. W latach 60. średnia wieku Borussii była najniższa spośród wszystkich drużyn w lidze. Reporter „Rheinischen Post”, Wilhelm August Hurtmunn, był pod wrażeniem szybkiego, ofensywnego oraz beztroskiego stylu gry i pisał, że Borussia będzie grać jak młode źrebaki. Przydomek przyjął się dość szybko. Abstrahując od futbolu, nazwa miasta Moenchengladbach wielu przysparza problemy w wymowie i pisowni. Gladbach to opactwo powstałe w 974 roku, które później przekształciło się w miasto Moenchengladbach, a samą nazwę wzięło od potoku. Moenchen to z kolei z niemieckiego po prostu mnisi. Jeszcze do lat 50. XX wieku stosowano pisownię Muenchen-Gladbach, ale by uniknąć posądzania o bycie dzielnicą Monachium (Muenchen), zdecydowano się na zmianę.
Do pruskich korzeni przyznaje się również czwartoligowy Preussen Muenster, w którego herbie znajduje się pruski orzeł. Na początku stowarzyszenie nie posiadało własnego boiska i grało na wojskowym placu apelowym. Po każdym meczu bramki trzeba było rozbierać, czego zawsze skrupulatnie pilnowała asysta wojskowa.
Piłkarskie dzielnice
Mało która niemiecka dzielnica jest tak znana jak Schalke, która wchodzi w skład miasta Gelsenkirchen. Na przełomie wieków była to dobrze zapowiadająca się wioska przemysłowa i w 1903 roku przyłączono ją do Gelsenkirchen. Rok później założono klub Westfalia Schalke. Początkowo zawodnicy występowali w czerwono-żółtych strojach inspirowanych holenderskim zespołem, który odwiedził wcześniej miasto. Dopiero od 1924 roku, kiedy już zlikwidowano człon Westfalia, zdecydowano się na zmianę barw na niebiesko-białe. Dzięki nim Schalke dorobiło się przydomku Koenigsblauen. Innym przydomkiem, podkreślającym górniczą tożsamość klubu, jest Die Knappen – stare niemieckie słowo oznaczające początkowo górnika, a później górnika, który zakończył praktykę. Przywiązanie do lokalnej tradycji stanowi dumę Schalke. Klubowa akademia została nazwana Knappenschmiede, co można dosłownie przetłumaczyć jako kuźnię górników.
Podobnych sytuacji, gdzie dzielnica jest kluczowym punktem nazwy, znajdziemy więcej. Wymienić wystarczy chociażby FC St. Pauli czy Waldhof Mannheim.
Barbarzyńcy u wrót
Na przełomie wieków modne było nawiązywanie do przeszłości regionu, a wszelakie bractwa i stowarzyszenia gimnastyczne przyozdabiały się germańskimi imionami i przydomkami.
Bielefeld leży w Lesie Teutoburskim. To obszar o długości stu kilometrów, który od starożytności był świadkiem wielu zmagań wojennych. Najsłynniejsza bitwa odbyła się w 9 roku naszej ery – plemiona germańskie pod wodzą Arminiusza rozgromiły rzymskie legiony. Legenda Arminiusza była wspominana przez wieki przez niemieckich poetów i myślicieli. Idealnie służyła wieloetnicznemu państwu niemieckiemu, szukającemu wspólnej idei. W XVIII wieku Arminiusz stał się nawet Hermannem. Arminia Bielefeld została założona w 1905 roku przez Emila Schroedera i jego dwójkę znajomych. Schroeder był przewodniczącym tanecznego stowarzyszenia Terpsychora (nazwa pochodzi od imienia jednej z muz). Dzieliło ono lokal z klubem szermierczym SK Cheruscia. Cheruskowie byli plemieniem, któremu przewodził Arminiusz. Schroeder długo nie musiał więc myśleć nad nazwą nowego piłkarskiego tworu.
Podobny przypadek miał już jednak miejsce ponad dekadę wcześniej w Berlinie. W dzielnicy Charlottenburg istniało stowarzyszenie Cheruscia, a niedługo później powstała Arminia Berlin. W Arminii szukano swego czasu imienia dla maskotki. Rozważano wybór Hermanna Cheruska. Ostatecznie stanęło na Lohmannie. W 1926 roku lokalny farmer Lohmann wydzierżawił, a potem sprzedał klubowi łąkę. Do historii obszar ten przeszedł jako Bielefelder Alm (Alm z niemieckiego to pastwisko górskie), gdyż na początku mało przypominał stadion piłkarski, a jeden z członków klubu rzucił hasłem, że brakuje tylko kilku krów, by wyglądał jak pastwisko. Dopiero w latach 50. zbudowano pierwsze trybuny i położono murawę.
Innym przykładem nawiązania do germańskiej historii jest założona w 1900 roku Alemannia Akwizgran. Nazwa miała podkreślać niemieckość na krańcowym zachodzie Cesarstwa Niemieckiego (Alemanowie byli germańskim związkiem plemiennym, charakteryzującym się brakiem króla. Alle Maenner oznacza wszyscy mężowie, wszyscy równi). Swój pierwszy oficjalny mecz Alemannia rozegrała z belgijskim FC Dolhain. Jako słupki wykorzystano drewniane tyczki wbite w żwir, a za poprzeczkę robił sznurek. Nie było widzów, gdyż na teren mogli wchodzić tylko członkowie klubu oraz wojskowi. Belgijskich piłkarzy przeprowadzono tajnymi trasami z dala od posterunków wojskowych. Przez kilka lat Alemannia grała na terenie ogrodu zoologicznego. W 1908 roku miasto wydzierżawiło łąkę na terenie starej reprezentatywnej posiadłości Tivoli, gdzie wybudowało boisko. Nazwa Tivoli została z Alemannią do dnia dzisiejszego – nazwa poprzedniego i obecnego stadion klubu. Budowniczy willi zainspirował się Willą Hadriana – letnią rezydencją rzymskiego cesarza leżącą we włoskim Tivoli. Klub ma przydomek Kartoffelkaefer, czyli stonki. Wziął się od klubowych barw: czarno-żółtych pasów.
Czysty przypadek
Są też nazwy klubów, które mają dość oryginalne pochodzenie – często wręcz przypadkowe. Mit założycielski berlińskiej Herthy jest bardzo popularny. Klub powołali do życia bracia Fritz i Max Lindnerowie oraz Otto i Will Lorenzowie. Na pomysł nazwy wpadł Fritz i zapożyczył ją od parowca pływającego po Haweli, a którym podróżował wraz z ojcem. Niebiesko-białe barwy klubowe wzięły się z kolei od kolorów komina wspomnianego statku. Hertha to stare niemieckie imię żeńskie, a parowiec został nazwany na cześć córki armatora. Przydomek stołecznej drużyny to Alte Dame, czyli Stara Dama. Kiedy zakładano klub, imię Hertha była bardzo popularne. Z biegiem czasu wyszło jednak z mody.
Wprawdzie nazwa Fortuna Duesseldorf może dumnie sugerować rzymską boginię losu, rzeczywistość okazuje się jednak bardziej przyziemna. Obok współzałożycieli klubu przejechał wóz z pobliskiej fabryki chleba nazywającej się Fortuna. W herbie widnieje liczba 95 oznaczająca rok założenia klubu – 1895 – choć sekcja piłkarska powstała dopiero w 1911. To podobna sytuacja do tej w Hannover 96, gdzie początkowo grano tylko w rugby, a futbolem zajęto się nieco później. Fortunę czasami określa się mianem Flingeraner od Flingern – robotniczej dzielnicy Duesseldorfu, z której się wywodzi.
Tasmania Berlin jest kultową drużyną w historii Bundesligi. Zdecydowanie najgorszą, jaka kiedykolwiek w niej zagrała. Nie jest jednak w stu procentach pewne, skąd wzięła się jej nazwa. Jedne źródła podają jakoby założyciele klubu myśleli o emigracji do Australii i nazwali go od przyszłego celu podroży. Inne z kolei – że popularnym wówczas okazem w berlińskim zoo był tygrys tasmański, a nazwa miała budzić grozę.
Wprawdzie Werder był naturalną nazwą dla klubu z Bremy, ale jego powstanie zawdzięczamy dość niecodziennemu zdarzeniu. W 1899 roku grupa 16-letnich uczniów wygrała zawody w przeciąganiu liny i w nagrodę dostała futbolówkę. Niedługo później postanowili założyć klub. Nie mogli podejrzewać, że już cztery lata później Werder będzie najlepszym zespołem w całym bremeńskim regionie i pierwszym klubem, który pobiera opłaty za wejście. Werder dosłownie oznacza ostrów, czyli wyspę rzeczną. Tam właśnie grał pierwsze spotkania. Brema położona jest nad rzeką Wezerą, z którą miasto jest nierozerwalnie związane od najwcześniejszych lat. Nic więc dziwnego, że obiekt został w 1930 roku nazwany Weserstadion. Gra na nim nieprzerwanie od 1909 roku – zaraz po II wojnie światowej należał do armii Stanów Zjednoczonych i grywano tam w baseball oraz futbol amerykański. Wprawdzie mottem Werderu jest „Lebenslang Gruen-Weiss”, czyli „Całe życie zieleń i biel”, ale zgodnie z pierwszym statutem barwy Werderu były zielono-czerwone. Zaraz po wojnie określano klub przydomkiem Texas-Elf. Lokalna firma tytoniowa wprowadziła na rynek nową markę papierosów – Texas. Wykorzystując fakt, że w fabryce pracowała prawie cała drużyna, ochrzczono zespół w celach reklamowych właśnie jako Texas-Elf.
W tematy geograficzne wpisuje się także Erzgebirge Aue, które nazwę zawdzięcza pasmu górskiemu Rudawy (po niemiecku – Erzgebirge) przebiegającemu przez Saksonię.
Pantoflarze
Najpopularniejszą nazwą klubu w Niemczech (ponad trzysta zarejestrowanych w DFB) jest Eintracht. Dosłownie oznaczająca zgodę, harmonię, jednomyślność. We Frankfurcie Eintracht pojawił się po raz pierwszy w 1920 roku, kiedy piłkarski Frankfurter Fussballverein połączył się z klubem gimnastycznym, tworząc TuS Eintracht Frankfurt von 1861. Władze klubu chciały podkreślić jedność mieszkańców miasta. Fuzja była koniecznością, gdyż piłkarski klub z powodu I wojny światowej poniósł ogromne straty – zarówno w ludziach jak i finansowe. Wprawdzie obecny przydomek Eintrachtu to Die Adler (Orły) – nawiązuje do klubowego herbu, który z kolei wywodzi się bezpośrednio z godła miasta – tak w latach 20. XX wieku piłkarzy nazywano Schlappekicker. Schlappe we frankfurckim dialekcie oznacza pantofle, które głównie produkowała fabryka braci Adlerów, wspierająca w tamtym czasie klub. Klub jako jeden z dwóch w Bundeslidze posiada żywą maskotkę – oczywiście orła Attylę, który po raz pierwszy pojawił się na meczu w 2005 roku.
Klubowe nazwy i ich etymologia to temat rzeka zwłaszcza w NRD, gdzie królowały zakładowe stowarzyszenia sportowe. Nazwy typu Chemie, Lokomotive, Empor, Turbine, Wismut określały jaką działalnością para się zakład. Dynamo, Vorwaerts to z kolei kluby powiązane ze służbami. Energie Cottbus otrzymało nazwę, bo w mieście wytwarzano energię. Ale i w zachodnich Niemczech nie brakowało podobnych przykładów – chociażby Bayer Leverkusen czy Bayer Uerdingen. Piłka niemiecka pełna jest dodatkowo klubów z dziwnymi skrótami typu TSV, 1. FC czy SpVgg. W celu ich rozszyfrowania warto zajrzeć do genialnej książki Ulricha Hesse „Tor”.
MACIEJ IWANOW
TEKST POCHODZI Z TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA” (nr 44/2020)