Siła spokoju i skuteczności Legii
Jak wygląda występ na miarę lidera PKO BP Ekstraklasy? Na to pytanie odpowiedź uzyskali wszyscy ci, którzy sobotnie popołudnie spędzili w towarzystwie Legii.
Jose Kante skompletował dziś dublet. (fot. Piotr Kucza/400mm.pl)
Nie tak miał wyglądać początek ligowego 2020 roku w wykonaniu drużyny ze stolicy. Aleksandar Vuković liczył na dwa pewne zwycięstwa, dające umocnienie się na pozycji lidera tabeli, lecz o ile ŁKS został w pokonanym polu, o tyle Raków Częstochowa postawił wicemistrzom Polski twarde warunki i ugrał remis. Zamiast sześciu punktów – cztery, a w miejsce oczekiwanego spokoju ducha – oddech goniącej Cracovii.
Dzisiejsza potyczka z Jagiellonią miała pomóc Legii w zmazaniu plamy sprzed tygodnia. I choć białostoczanie w tym sezonie nie zachwycają, przy Łazienkowskiej podeszli do sprawy poważnie. Dowód? Słowa szkoleniowca gospodarzy, który wyznał: – Na pewno Jagiellonia jest drużyną, którą stać na więcej niż to, co pokazała w pierwszych dwóch meczach. Musimy być świadomi, że jutro będą chcieli poprawić swoją sytuację. Doceniamy Jagiellonię. To drużyna, która w ostatnich latach potrafiła się bić o mistrzostwo.
Respekt nie oznaczał jednak taryfy ulgowej. Warszawianie od początku rzucili się do ataku, co zaowocowało niezłą centrą Pawła Wszołka oraz strzałem Arvydasa Novikovasa. Jako pierwszy do konkretów przeszedł natomiast Marko Vesović. W 7 minucie 28-latek dopadł do bezpańskiej piłki i przy pomocy nóg obrońcy uderzył nie do obrony dla bramkarza rywali.
Kiedy na zegarze wybił drugi kwadrans, gospodarze prowadzili już 2:0. Tym razem z gola cieszył się Jose Kante, który sfinalizował dokładne dośrodkowanie Novikovasa. Gwinejczyk trafił w czwartym meczu domowym z rzędu.
Jagiellonia nie potrafiła odpowiedzieć ani w końcówce pierwszej, ani na początku drugiej części gry. Legia robiła natomiast swoje. W 57 minucie po ogromnym zamieszaniu w polu bramkowym gości i nieudolnych próbach interwencji obrońców oraz bramkarza, dublet skompletował Kante.
Wysokie prowadzenie dało gospodarzom spokój, komfort i kontrolę, których ci nie wyzbyli się do ostatniego gwizdka sędziego, przed którym wynik ustalił debiutujący Tomas Pekhart. Zasłużone zwycięstwo zapewniło podopiecznym Vukovicia umocnienie się na pierwszej pozycji i odskocznie Cracovii na dystans trzech punktów. Teraz pozostaje im śledzić poczynania Pasów w meczu z Piastem, który startuje już o 20:00.
sar, PiłkaNożna.pl