Siedem wniosków po pierwszej kolejce Serie A
Za nami pierwsza (choć niepełna) seria gier nowo rozpoczętego sezonu Serie A. Jak zwykli mawiać piłkarze oraz trenerzy w pomeczowych wywiadach, „trzeba wyciągnąć wnioski”. No to wyciągnęliśmy. Oto siedem naszych konkluzji, spostrzeżeń i przemyśleń po premierowej kolejce włoskiej ekstraklasy.
U Pirlo bez zmian: i na boisku, i na trenerskim stołku prezentuje wysokiej jakości futbol. (fot. Reuters)
Na prawdziwy sprawdzian jeszcze przyjdzie pora
Andrea Pirlo z pewnością zaliczył udany debiut w roli trenera Juventusu FC. Pod jego wodzą aktualni mistrzowie Włoch w meczu przeciwko Sampdorii (3:0) zaprezentowali bardzo ofensywny futbol oparty na długim kontrolowaniu piłki i dużej wymienności pozycji. Kibice „Starej Damy” mogą być w pełni zadowoleni zarówno z efektywności, jaki i efektowności w wykonaniu ich ulubieńców. Jednocześnie należy mieć na uwadze fakt, że rywalizacja z piętnastą drużyną poprzedniego sezonu nie jest dostatecznie miarodajnym wskaźnikiem ich rzeczywistego poziomu gry. Prawdziwy chrzest bojowy Pirlo i spółka przejdą w dwóch nadchodzących kolejkach w starciu kolejno z AS Romą i SSC Napoli.
Wart swojej ceny
A skoro mowa o ekipie z biało-czarnej części Turynu, nie sposób nie wspomnieć choćby w kilku słowach o jej nowym nabytku – Dejanie Kulusevskim. Szwed północnomacedońskiego pochodzenia został kupiony przez „Juve” już w zimie za aż trzydzieści pięć milionów euro, ale dopiero teraz zadebiutował w zespole z Allianz Areny, bowiem poprzednie pół roku spędził na wypożyczeniu w Parmie. I niemal natychmiast utwierdził kierownictwo klubu, że warto było w niego zainwestować. Dwudziestolatek w trzynastej minucie meczu popisał się finezyjnym uderzeniem ze skraju pola karnego, nie dając tym samym żadnych szans na skuteczną interwencję bramkarzowi rywali. Swojego ostatniego słowa raczej jeszcze nie powiedział.
Jak wino
Mając na karku prawie czterdzieści wiosen w przytłaczającej większości przypadków piłkarze, za względu na fizyczne ograniczenia wynikające z sędziwego wieku, po prostu nie są w stanie grać na poziomie swojego prime time. Ale nie tyczy się to wszystkich. Do tej nielicznej mniejszości bez cienia wątpliwości należy Zlatan Ibrahimowić. Były reprezentant Szwecji po raz kolejny udowodnił, że nie był gołosłowny mówiąc, iż „dopiero się rozgrzewa”. Gdyby nie dublet goli autorstwa popularnego „Ibry” w meczu przeciwko Bolonii (2:0), AC Milan bodaj na pewno nie mógłby na inaugurację dopisać do własnego dorobku punktowego trzech oczek.
Jak zapowiedział, tak zrobił
„Nie ma dla niego miejsca” – powiedział krótko i dobitnie Gennaro Gattuso o przyszłości (a raczej jej braku) Arkadiusza Milika w barwach SSC Napoli. Szkoleniowiec neapolitańczyków istotnie nie rzucał słów na wiatr. Napastnik reprezentacji Polski nie znalazł się nawet w szerokiej kadrze powołanych zawodników na mecz przeciwko Parmie (2:0). Na pozycji nominalnej dziewiątki Gattuso ma do dyspozycji aż czterech graczy poza naszym rodakiem: Driesa Mertensa, Victora Osimhena, Andreę Petagnę i Fernando Llorente. Jeśli finalizacja mocno komplikującego się mimo pomyślnego przejścia testów medycznych transferu do AS Romy ostatecznie nie dojdzie do skutku, Polaka niewątpliwie czekają bardzo trudne czasy.
Znów bez zera z tyłu
Gdyby spytać Łukasza Skorupskiego o jego ostatnie czyste konto w barwach Bolonii, chyba nawet on sam nie znałby poprawnej odpowiedzi. Miało to bowiem miejsce niemal równo rok temu. Był 25 września 2019, kiedy to w bezbramkowo zremisowanym meczu przeciwko Genoi wychowanek zabrzańskiego Górnika na przestrzeni dziewięćdziesięciu minut ani razu nie był zmuszony wyciągać futbolówki z własnej bramki. Od tamtego momentu notuje wyjątkowo niechlubną passę 34 (słownie: TRZYDZIESTU CZTERECH!) ligowych spotkań bez zera z tyłu. Perspektyw na przełamanie fatalnej serii w obliczu personaliów tworzących formację defensywną „Rossoblu” próżno szukać.
Skuteczni jak nigdy
Cztery lata, pięć miesięcy i osiemnaście dni – tyle czasu gracze Genoi kazali czekać włoskim komentatorom piłkarskim na czterokrotne wykrzyczenie słowa „rete” – czyli po polsku „gol” – w jednym meczu po trafieniach w ich wykonaniu. Ekipa ze stolicy Ligurii za sprawą bramek Matii Destro, Gorana Pandeva, Davide Zappacosty, Marko Pjacy dokonała prawdziwej egzekucji na beniaminku z Crotone (4:1). Wydaje się, że kibice najstarszego klubu w Italii muszą uzbroić się w potężną dawkę cierpliwości. Zaryzykujemy tezę, że ponownie prędko tak dużej liczby trafień ich ulubieńcy nie powtórzą.
Roszady na piątkę
Zwiększenie limitu dopuszczalnych zmian w jednym meczu z trzech do pięciu w obliczu najkrótszego i najintensywniejszego sezonu włoskiego ekstraklasy od dziesięcioleci ma pełną rację bytu. Chodzi przede wszystkim o uniknięcie plagi mniej lub bardziej poważnych kontuzji, ale jednocześnie stwarza to większe pole manewru dla trenerów w kwestii zarządzania spotkaniem. I ci chętnie z tego korzystają. Jak dotychczas tylko czterech z czternastu szkoleniowców nie zdecydowało się w trakcie meczu dokonać pięciu zmian. Są nimi Andrea Pirlo z Juventusu i Marco Giampolo z Torino (po cztery roszady) oraz Paulo Fonseca z Romy i Fabio Liverani z Parmy (obaj po trzy roszady).
Jan BRODA