Siedem grzechów głównych futbolu
„Kilka grzechów dla kasy, kilka grzechów dla zysku”- śpiewał wokalista zespołu AC/DC. Słowa piosenki idealnie wpasowują się w świat futbolu, który akurat pełen jest – jakkolwiek to nie zabrzmi – grzeszników.
Chyba każdy słyszał wyświechtaną frazę o tym, że piłka nożna nie jest już dziś taka jak w przeszłości, że kiedyś było lepiej. Wiadomo, sentymenty do idoli dawnych lat u każdego wywołują nostalgiczne ciągoty. Faktem jest jednak, że współczesny futbol i cała otoczka wokół niego daje więcej możliwości, także jeśli chodzi o dosłowne zaglądanie piłkarzom pod kołdrę czy też do portfela. O grzechach graczy z przeszłości dowiadujemy się z ich biografii i starych opowieści, przewinienia tych obecnie brylujących na światowych boiskach możemy z kolei śledzić na bieżąco. Kto jednak ma najwięcej za uszami?
PYCHA KROCZY PRZED UPADKIEM
Zdaje się, że nie jest to pusty frazes. Najbardziej jaskrawym przypadkiem, który przez lata obserwowaliśmy było zachowanie Anglików przed niemal każdą dużą imprezą czy też kolejnymi próbami podboju europejskich aren przez ich kluby. Ileż to przechwałek można było się nasłuchać, że mają najbogatszą i najbardziej atrakcyjną ligę, że są kolebką futbolu, że piłka już za moment wróci do domu? O ile kilka ostatnich lat to dla Wyspiarzy całkiem niezły okres, to jednak patrząc na sprawę szerzej, ich wywyższanie się nad innymi piłkarskimi nacjami bardziej narażało ich na śmieszność, niż było traktowane na poważnie. Premier League? Owszem, to rozmach, kino akcji z najwyższej półki, jednak pogrążenie się w samouwielbieniu i miłość Anglików do samych siebie sprawia, że każde ich potknięcie wywołuje uśmiech radości na twarzach rywali i idealnie oddaje sens wcześniej nakreślonego przysłowia.
Czy Anglicy porzucą pychę na rzecz pokory? Być może. Trudno jednak oczekiwać tak sporego przewartościowania własnej postawy w przypadku niektórych piłkarzy. Neymar jeszcze nie tak dawno wydawał się być trzecim po bogach, a więc Leo Messim i Cristiano Ronaldo, od dłuższego czasu znajduje się jednak na równi pochyłej. „Le Parisien” w swojej analizie przekonuje, że jednym z powodów, dla których Brazylijczyk z idola przerodził się w jedną z najbardziej antypatycznych postaci w futbolu jest właśnie pycha – przekonanie o własnej wyższości. Dokładnie to samo można powiedzieć o Mario Balotellim. Wielki talent, aferzysta i złotousty chłopak, który nigdy nie marnował okazji, by pouczać innych. – Berlusconi powiedział, że Antonio Cassano to największy włoski talent? Cóż, w takim razie jest w sporym błędzie, albo po prostu nie wie kim jest Mario Balotteli – wyznał podczas jednego ze swoich głośnych wywiadów.
CHCIWOŚĆ I ZAZDROŚĆ IDĄ W PARZE
– Gdybym miał zestawić moją pensję z zarobkami w futbolu, to nie ma w niej niczego nadzwyczajnego. W porównaniu jednak do wypłat 99,9 procent obywateli Hiszpanii tak duże pieniądze są po prostu skandaliczne – powiedział w 2016 roku Juan Mata w rozmowie z „Daily Star”. W tamtym okresie na konto piłkarza spływało tygodniowo 150 tysięcy funtów, jednak od tego czasu zarobki w futbolu poszły jeszcze bardziej w górę. Dziś nie dziwi już Mesut Oezil, który zarabia 350 tysięcy tygodniowo, a w Arsenalu jest zawodnikiem zmarginalizowanym. Nie szokuje również Alexis Sanchez, który okazał się być dla Manchesteru United transferowym niewypałem, ale miał gwarancję pensji na poziomie 2 milionów funtów miesięcznie! Nie można także mówić o sensacji, kiedy wielu klasowych graczy wybiera grę w Chinach, Katarze czy też Arabii Saudyjskiej, ponieważ tam czekają na nich pieniądze, których w Europie nigdy by nie zarobili.
Tak wielkie zarobki wzbudzają oczywiście zniesmaczenie wśród kibiców, ale także zazdrość u innych zawodników. Pensje kolegów nie są w końcu żadną wiedzą tajemną i nic dziwnego, że przy negocjacjach kolejnych kontraktów piłkarze oczekują więcej i więcej. Tu dość świeżym i najbardziej jaskrawym przypadkiem może być postawa Cristiano Ronaldo, który na początku 2018 roku zażądał od Realu Madryt podwyżki. W jego ocenie powinien zarabiać tyle, ile dużo lepiej wynagradzani Leo Messi i Neymar. Florentino Perez miał podobno obiecać Portugalczykowi wyższą pensję, lecz słowa nie dotrzymał. Ronaldo przeniósł się zatem do Juventusu, gdzie jego pensja jest w dużej mierze wypłacana przez motoryzacyjnego giganta – firmę Fiat. Ciekawie ze swoją chciwością prezentuje się także wspomniany Neymar, który chciał podczas tego lata wrócić do Barcelony z Paryża, gdzie czuje się nieszczęśliwy. Brazylijczyk był gotów na podpisanie paktu z diabłem, by ponownie zagrać na Camp Nou, jednak nie miał skrupułów – jak donosi „Marca” – by wciąż domagać się w sądzie od Dumy Katalonii wypłacenia premii za przedłużenie kontraktu.
Pokusa zarobienia wielkich pieniędzy nie dotyczy zresztą wyłącznie jednostek. Trudno uciec od wrażenia, że cały futbol goni obecnie za maksymalizacją zysków. Wyższe tygodniówki, droższe prawa do transmisji, miliardy od reklamodawców i sponsorów oraz rynek transferowy, gdzie wydanie kilkudziesięciu milionów za przeciętniaka nie dziwi już absolutnie nikogo. Gorszy cały czas, ale jak powiedział Gordon Gekko „Chciwość jest dobra. Chciwość jest słuszna. Chciwość oczyszcza”.
GNIEWNA NIECZYSTOŚĆ
Popularność, ogromne zarobki i pozycja rockowych gwiazd sprawia, że człowiek musi mieć bardzo silny charakter, by nie narazić się na skutki uboczne. Na przykład grzech nieczystości. Nie bez kozery w męskim świecie panuje niepisany pakt o „nietykalności” partnerek i sióstr, a jego złamanie kończy się zdecydowanym napiętnowaniem. Jeśli zaś mowa o piłkarzach, których sfera prywatna jest ograniczona do minimum, to każdy ich grzeszek zyskuje na skali. Wydaje się, że prym wiodą tu zdecydowanie bracia John i Paul Terry. Pierwszy spotykał się potajemnie z żoną swojego dobrego przyjaciela z Chelsea i reprezentacji, Wayne’a Bridge’a, natomiast drugi nie miał skrupułów, by robić dokładnie to samo z żoną Dale’a Robertsa. Jeszcze dalej posunął się Ryan Giggs, który sypiał z żoną własnego brata, a to przecież tylko te najgłośniejsze przypadki zdrad, które bardzo skutecznie zostały rozdmuchane przez brytyjskie bulwarówki.
Żony kolegom odbijali także inni. Michael Ballack zrobił to z partnerką Christiana Lella, natomiast Mauro Icardi nie miał skrupułów, by spotykać sie Wandą Narą, która była związana z jego bliskim przyjacielem Maxim Lopezem, mając z nim zresztą trójkę dzieci. Franck Ribery i Karim Benzema zostali w 2010 roku oskarżeni o stosunek z nieletnią prostytutką, natomiast Cristiano Ronaldo i Neymar o dokonanie gwałtu. Za kratki trafił z kolei Adam Johnson, którego uznano za winnego molestowania 15-letniej dziewczyny. Przeszukanie jego posiadłości zakończyło się z kolei znalezieniem m.in. zwierzęcej pornografii.
Nie brakuje też piłkarzy, którzy nie potrafią zapanować nad gniewem. Eric Cantona i jego atak w stylu kung-fu na kibica przeszedł do legendy angielskiego futbolu, a to przecież tylko ten najbardziej pamiętny przykład. Wielu zapewne kojarzy momenty szaleństwa Pepe, czy też głupie zachowania Joeya Bartona i Luisa Suareza. Cała trójka nie wzbraniała się przed kopaniem, uderzeniem czy nawet gryzieniem swoich rywali. W furię na boisku potrafił wpaść Gonzalo Higuain, który podczas starcia Milanu z Juventusem o mało nie pobił sędziego i kilku kolegów, natomiast Douglas Costa potrafił opluć rywala. Diego Costa? Tu uzasadnienie wydaje się zbędne, ale przecież agresja i gniew to w piłce nożnej żadna nowość. Starszym kibicom świta zapewne starcie Franka Rijkaarda i Rudiego Voellera, czy mecz Holandia – Portugalia na mundialu w 2006 roku, gdzie sędzia Walentin Iwanow musiał pokazać krewkim piłkarzom 16 żółtych i 4 czerwone kartki. Spotkanie to przeszło do historii jako bitwa o Norymbergę.
ZBYT ŁAKOMY I LENIWY
Ostatnie grzechy mogą się wydawać nieco lżejszymi, jednak nie w przypadku kogoś, kto aspiruje do tego, by być profesjonalnym piłkarzem. Na jednej szali mamy bowiem graczy pokroju Cristiano Ronaldo czy Roberta Lewandowskiego, nienagannie prowadzących swojej kariery, na drugiej tych, którzy rozmienili się na drobne, bo nie mieli w sobie samodyscypliny, silnego charakteru i zacięcia do ciężkiej pracy. Paul Gascoigne czy Paul Merson mieli papiery na dużo większe granie, jednak obaj lubowali się w beztroskim życiu, nie wylewając przy tym za kołnierz. Nic więc dziwnego, że Gazza, który już nie raz i nie dwa chciał wyjść z uzależnienia, w wieku zaledwie 52 lat wygląda jak zniszczony życiem 90-latek. Merson zdołał wyjść na prostą i napisać przy okazji książkę „Jak nie być profesjonalnym piłkarzem”. To samo można powiedzieć o Tonym Adamsie, który opowiedział o nałogu w innej książce – „Uzależniony”. O ile nieumiarkowanie w piciu czy innych używkach to tylko jedna strona medalu, to po drugiej mamy lenistwo. Kto wie, czy dziś to właśnie nie Ronaldinho byłby uważany za największego piłkarza świata, gdyby nie jego tryb życia. – Był leniwy i lubił nocne życie. Treningów unikał jak ognia. Chciał być wielki jak Romario, ale nigdy mu nie dorównał – powiedział w rozmowie z „Le Parisien” Jerome Leroy, były kolega Brazylijczyka z czasów wspólnej gry w PSG.
W piłce, tak samo jak w życiu, praktycznie każdy ma coś za uszami. Można to potępiać, można oceniać, można wartościować lub… zacytować Roberta Cormiera, znanego amerykańskiego dziennikarza i pisarza: „Każdy grzeszy. Straszne jest jednak, że to kochamy. Kochamy rzeczy, które czynią nas złymi”.
GRZEGORZ GARBACIK