Przejdź do treści
Siedem goli i szalony mecz w Krakowie

Polska Ekstraklasa

Siedem goli i szalony mecz w Krakowie

Świadkami absolutnie szalonego meczu byliśmy na zakończenie 30. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy. Wisła Kraków przegrała z Wisłą Płock (3:4) i nie wykorzystała szansy na ucieczkę ze strefy spadkowej ligi.


Wisła Płock mogła pogrążyć imienniczkę z Krakowa (fot. 400mm.pl)


Po tym jak punkty straciły Zagłębie Lubin, Stal Mielec i Śląsk Wrocław, przed zawodnikami Wisły Kraków otworzyła się szansa na to, by postawić spory krok w kierunku utrzymanie w Ekstraklasie. Warunkiem koniecznym było jednak pokonanie imienniczki z Płocka. Ekipy obecnie dużo lepszej i wyżej notowanej od Białej Gwiazdy.

Wydawało się, że podopieczni Jerzego Brzęczka nie będą kalkulować i od początku ruszą na rywala. Jeśli taki właśnie był plan gospodarzy, to bardzo szybko rozsypał się on niczym domek z kart. Nie minął bowiem kwadrans, a Nafciarze już prowadzili różnicą dwóch goli.

Najpierw na strzał sprzed pola karnego zdecydował się Piotr Tomasik, który zaskoczył zasłoniętego Pawła Kieszka. Miejscowi mogli błyskawicznie odpowiedzieć, ale zamiast tego spadli jeszcze głębiej w piekielną otchłań.


Heorhij Citaiszwili mógł bowiem niemal natychmiast doprowadzić do wyrównania, ale jego mocne uderzenie zatrzymało się na poprzeczce bramki Wisły Płock. Goście wykorzystali moment chaosu w szeregach rywala, wyprowadzili kontratak i chwilę później to oni prowadzili już 2:0. Prawą stroną przedarł się Jorginho, który wyłożył piłkę do niekrytego Łukasza Sekulskiego, a ten musiał jedynie dopełnić formalności. Nokaut.

Serca miejscowych kibiców zabiły jeszcze nieco mocniej po tym jak Biała Gwiazda złapała kontakt za sprawą trafienia Sebastiana Ringa, ale był to jedynie łabędzie śpiew gospodarzy w pierwszej połowie. Tuż przed jej końcem trzecią bramkę dla płocczan zdobył bowiem Sekulski i wydawało się, że już nic nie pozbawi ich zwycięstwa w tym meczu.

Co działo się po zmianie stron? W 58. minucie Wisła Kraków po raz kolejny złapała kontakt z przeciwnikiem. Po wstrzeleniu piłki przez Marko Poletanovicia, zamieszanie wykorzystał Elvis Manu, po którego dotknięciu ta wpadła do siatki.

Jak się okazało, nie było to ostatnie słowo gospodarzy w ten poniedziałkowy wieczór. Kiedy z kolei w 71. minucie do remisu doprowadził Zdenek Ondrasek, przy Reymonta uwierzyli, że trzy punkty ponownie znajdują się w zasięgu.

Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, w jedenastej doliczonej minucie goście zadali decydujący cios. Rzut karny na sekundy przed końcem wykorzystał Mateusz Szwoch i trzy punkty powędrowały do Płocka.



gar, PiłkaNożna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024