Sensacja na stadionie w Łęcznej
W futbolu wszystko jest możliwe – ostatnia drużyna w tabeli może zremisował z pierwszą, faworyt może nie dać rady pokonać outsidera. Właśnie tak było w rywalizacji Górnika Łęczna z Lechem Poznań.
Nie takiego wyniku spodziewał się i pragnął Maciej Skorża.
Kolejorz przystąpił do rywalizacji z misją odzyskania miana lidera tabeli. Kilka chwil przed pierwszym gwizdkiem w Łęcznej odebrała mu je Lechia Gdańsk, która pokonała Zagłębie Lubin. Aby dopiąć swego, podopieczni Macieja Skorży musieli przynajmniej zremisować, choć mierzyli oczywiście w pełną pulę. Biorąc pod uwagę fakt, iż mierzyli się z ekipą zamykającą stawkę, każdy inny wynik, niż zwycięstwo pretendenta do tytułu mistrzowskiego, byłby sensacją.
Goście stosunkowo szybko, bo już w 18. minucie zyskali prowadzenie, a z nim komfort. Akcję bramkową wypracował tercet Pedro Rebocho – Mikael Ishak – Joao Amaral. Pierwszy dośrodkował piłkę w pole karne, drugi przedłużył podanie, a trzeci wpakował futbolówkę do siatki. Na linii strzału nie stał ani jeden przeciwnik.
Nikt nie przeszkadzał specjalnie również Januszowi Golowi, który w 79. minucie trafił na 1:1. 35-latek wykorzystał wrzutkę Serhija Krykuna i pokonał bramkarza uderzeniem głową. Źle zachował się Nika Kvekverskiri, bo to on powinien pilnować zdobywcę bramki.
Fakt, że nie upilnował kosztował Lecha Poznań dwa punkty. Kolejorz wrócił na fotel lidera tabeli PKO BP Ekstraklasy, ale ma tyle samo oczek, co Lechia Gdańsk. Górnik Łęczna nie opuścił ostatniej lokaty.
sar, PiłkaNożna.pl