Półfinały i finał EURO 2020 zostaną rozegrane na londyńskim Wembley. Na stadionie będzie mogło zasiąść ponad 60 tysięcy widzów. Problem w tym, że kibice z Włoch, Hiszpanii i Danii nie będą mogli dopingować swoich drużyn z perspektywy trybun. Powodem koronawirus i związane z nim obostrzenia.
Piłkarskie święto bez kibiców? Na to się zanosi. (fot. 400mm.pl)
COVID-19 nie odpuszcza. Szczególnie groźny jest wariant Delta. Nawet w Wielkiej Brytanii, gdzie ponad 50 procent populacji jest już w pełni zaszczepione. Tylko wczoraj odnotowano blisko 30 tysięcy nowych zakażeń. Nic zatem dziwnego, że brytyjskie władze państwowe ograniczyły obcokrajowcom możliwość wjazdu na terytorium ich kraju, którzy muszą obowiązkowo poddać się dziesięciodniowej kwarantannie, niezależnie od stanu zdrowia.
Nie inaczej jest w przypadku Włochów, Hiszpanów i Duńczyków. Oni wszyscy nie będą mogli dopingować z perspektywy trybun swoich piłkarskich reprezentacji narodowych podczas meczów półfinałowych i finału mistrzostw Europy, która odbędą się kolejno już we wtorek, środę i niedzielę. No chyba że znaleźni się na terytorium Wielkiej Brytanii minimum półtora tygodnia wcześniej i mają już za sobą przymusową izolację sanitarną.
„Rozumiem, że jest pandemia, a co za tym idzie, istnieją daleko idące ograniczenia. Będziemy jednak starali się poprawić sytuację naszych kibiców w miarę możliwości. Przez to cierpi dobro futbolu” – powiedziała dosadnie prezes Włoskiej Federacji Piłkarskiej Gabriele Garvina. W słowach nie przebierał również duński selekcjoner Kasper Hjulmand. „Mam nadzieję, że premier Boris Johnson się ocknie i umożliwi wjazd tysiącom duńskich fanów” – przyznał.
Co ciekawe, obowiązek poddania się kwarantannie nie dotyczy osób o statusie VIP. Do tego elitarnego grona należą działacze UEFA, FIFA, politycy, sponsorzy i inni ważni goście. To konsekwencja zabiegów europejskiej federacji piłkarskiej, która zagroziła brytyjskiemu rządowi, że jeśli ten nie poluzuje koronawirusowych obostrzeń specjalnie dla VIP-ów, to ostatni etap turnieju zostanie przeniesiony na budapesztańską Puskas Arenę, gdzie tego rodzaju ograniczenia nie obowiązują. Premier Boris Johnson ostatecznie uległ i zmienił prawo zgodnie z życzeniem UEFA.
jbro, PilkaNozna.pl