Przejdź do treści
Równe szanse

Ligi w Europie Liga Mistrzów

Równe szanse

Po siedmioletniej przerwie przedstawicielowi Ligue 1 udało się dotrzeć do półfinału Ligi Mistrzów. Celem AS Monaco jest teraz wyrównanie najlepszego osiągnięcia klubu z 2004 roku, a więc awans do finału tych rozgrywek.


W latach 1992-97, a więc w czasach gdy w Lidze Mistrzów mogły uczestniczyć jedynie najlepsze drużyny z kraju, tylko raz zdarzyło się, by przedstawiciela Francji zabrakło w gronie czterech najlepszych zespołów. Stało się tak w sezonie 1996-97, a wyłamało się AJ Auxerre. Klub, w którym w późniejszych latach występował m.in. Tomasz Kłos, rywalizację w Champions League zakończył w ćwierćfinale. Sytuacja diametralnie zmieniła się, gdy dopuszczono do rozgrywek najpierw wicemistrzów najlepszych lig, a następnie ich trzecie i czwarte zespoły. Oto w ciągu ostatnich dwudziestu lat zaledwie cztery (!) razy zespół rywalizujący w Ligue 1, a więc lidze plasującej się zazwyczaj na piątej lub szóstej pozycji w Europie, zdołał przebrnąć fazę ćwierćfinałową. Stopniowo wprowadzane zmiany dały się więc we znaki nie tylko klubom z mniej znaczących lig, ale także z – wydawałoby się – jednej z czołowych, za jaką uważana była francuska, mogąca przecież wystawić obecnie aż trzech przedstawicieli, w tym jednego w eliminacjach. 


Osiągnięcie Monaco należy docenić z jeszcze jednego względu. Klub, jako jedyny nie tylko z grona półfinalistów, ale też i ćwierćfinalistów, rozpoczął rywalizację w Lidze Mistrzów od eliminacji. Aby w ogóle myśleć o ewentualnych późniejszych sukcesach musiał najpierw uporać się z przeszkodami w postaci Fenerbahce Stambuł i Villarrealu, a pierwsze spotkanie rozegrał już 27 lipca. Teoretycznie więc powinien być znacznie bardziej zmęczony rozgrywkami, piłkarze powinni już myśleć o czekającym ich odpoczynku po długim i męczącym sezonie, tymczasem podopieczni Leonardo Jardima grają momentami tak, jakby w ogóle nie przejmowali się tym, iż mają za sobą dziewięciomiesięczny maraton futbolowy – Zawodnicy są dobrze przygotowani fizycznie, omijają ich naprawdę poważne kontuzje, a trener odpowiednio szafuje ich siłami, dając od czasu do czasu poszczególnym zawodnikom odpocząć – mówi Stefan Białas, były piłkarz i trener m.in. Legii Warszawa, a obecnie ekspert i komentator telewizyjny.

Inaczej sprawy przedstawiają się w przypadku Juventusu. Ekipa z Turynu w ostatnim dwudziestoleciu pięciokrotnie rywalizowała w półfinale Ligi Mistrzów (trzykrotnie docierała do finału), a gdyby nie karna degradacja w 2006 roku do Serie B, a co za tym idzie brak możliwości rywalizacji w europejskich pucharach i odejście wielu dobrych zawodników, miejsc w najlepszej czwórce najważniejszych europejskich rozgrywek klubowych mogłoby być więcej. Juventus po zawirowaniach odbudował drużynę, która obecnie regularnie wygrywa włoskie rozgrywki ligowe. Celem jest teraz triumf w Champions League, a więc powtórzenie sukcesu z 1996 roku. Po wyeliminowaniu Barcelony w ćwierćfinale wiara w powodzenie misji z pewnością znacznie wzrosła zarówno wśród piłkarzy turyńskiej ekipy, jak i kibiców mistrza Włoch. Monaco, rewelacyjnie radzące sobie w bieżącym sezonie w lidze francuskiej, jest postrzegane mimo wszystko jako zespół o mniejszej sile i potencjale niż wielki klub z Katalonii.

Turyński mur

Francuskie media potyczkę obydwu drużyn traktują przede wszystkim jako rewanż za rywalizację sprzed dwóch lat. Wówczas to w ćwierćfinale Ligi Mistrzów Stara Dama po zwycięstwie 1:0 u siebie (po golu z rzutu karnego Arturo Vidala) i wyjazdowym remisie 0:0 awansowała do dalszych gier (obydwie drużyny rywalizowały również ze sobą w półfinale LM w sezonie 1997-98 i również to Juventus po porażce 2:3 i wygranej 4:1 okazał się zwycięzcą dwumeczu). – Choć od rywalizacji z 2015 roku nie minęło wiele czasu, oba zespoły, a zwłaszcza Monaco, mocno się zmieniły. Naprzeciw doświadczenia Juventusu stanie młodzieńczy entuzjazm i radość z gry Monaco – twierdzi Białas, zauważając, że piłkarze z Ligue 1 rywalizowali przez dziewięć miesięcy na trzech frontach – w lidze, pucharze i Lidze Mistrzów, a dla wielu z nich to pierwszy tak bardzo intensywny sezon.

Oceniając poszczególne pozycje obydwu ekip łatwo zauważyć, że zdecydowanie lepiej włoski zespół wypada w formacjach obronnych, z kolei Monaco imponuje większym polotem w akcjach ofensywnych. Ale po kolei: Gianluigi Buffon kolejnymi występami udowadnia, że wciąż jest jednym z lepszych golkiperów w Europie, mając za plecami takiego fachowca defensorzy Juve czują się znacznie pewniej. Klasa, doświadczenie, spokój – to wszystko cechuje turyńskiego bramkarza. Takiego luksusu nie mają za to obrońcy Monaco. Etatowy golkiper – Danijel Subasić – bywa nieprzewidywalny. W jednym meczu potrafi zatrzymać rywali w nieprawdopodobnych wręcz sytuacjach, by w kolejnym popełniać szkolne błędy niczym debiutujący w najwyższej klasie rozgrywkowej junior. Koledzy z pola przed każdym meczem mają pełne prawo głowić się, czy aby ich ostatnia ostoja wyjdzie na spotkanie odpowiednio skoncentrowana i zagra tak, jak wszyscy by sobie tego życzyli.

Także kwartet obrońców znacznie solidniej wygląda po stronie mistrza Włoch. Giorgio Chiellini i spółka sprawiają naprawdę dobre wrażenie, strzelić dwa gole Juventusowi w jednym meczu nie jest łatwo, o większej liczbie nawet nie wspominając. Nie stracić gola przez 180 minut z FC Barcelona to naprawdę duża sztuka, która w bieżącym sezonie udała się jeszcze tylko… Maladze w Primera Division. Każdy z podstawowych defensorów Juventusu może pochwalić się naprawdę sporym doświadczeniem z rywalizacji w Lidze Mistrzów czy Lidze Europy. Ponad trzydzieści lub czterdzieści spotkań rozegranych w najważniejszych rozgrywkach klubowych na Starym Kontynencie to norma w klubie z Turynu. Inaczej sprawa ma się z defensorami Monaco, którzy zaliczyli raptem po kilka czy kilkanaście meczów w Champions League. – Benjamin Mendy czy Djibril Sidibe zanim trafili do Monaco, występowali wcześniej w Ligue 1, jednak nie mają wielkiego doświadczenia w Lidze Mistrzów. Obaj spisują się bardzo dobrze, zresztą to samo można powiedzieć choćby o Kamilu Gliku. Jednak oceniając defensywę jako całość o wiele lepsze wrażenie sprawia zespół włoski. Doświadczonych obrońców niewiele jest w stanie zdeprymować i sprawić, że zaczną grać inaczej niż zazwyczaj. Nawet stracony gol nie sprawi, że w ich poczynaniach coś się zmieni, nadal będą robić swoje, nie zagrzeją im się głowy – uważa Białas.

Doświadczenie to słowo klucz dobrze opisujące kadrę przedstawiciela Serie A. Nie tylko bramkarz i obrońcy mogą pochwalić się wieloletnimi występami w LM. Także pomocnicy i napastnicy, którzy najczęściej wybiegają na boisko podczas europejskich spotkań Juve wielokrotnie toczyli boje z wymagającymi zespołami z silnych europejskich lig. W zasadzie jedynie Paulo Dybala to w pewnym sensie żółtodziób z mniej niż dwudziestoma występami na koncie. W Monaco jest odwrotnie – tylko Joao Moutinho, który wcale nie należy do piłkarzy pierwszego wyboru w talii Jardima, a także przegrywający rywalizację o miejsce w bramce z Subasiciem Morgan de Sanctis mogą pochwalić się większą liczbą gier w Champions League niż dwadzieścia. O ile jednak spokój i siła doświadczenia stanowią istotny element w grze obronnej, o tyle w akcjach ofensywnych niezbędna jest nuta zaskoczenia, zawodnik nieprzewidywalny, z fantazją, potrafiący bez zbędnej kalkulacji szaloną szarżą rozerwać szeregi defensywne rywala może być na wagę złota. Tej młodzieńczej pomysłowości, nieszablonowości i nieprzewidywalności znacznie więcej można znaleźć u przedstawiciela ligi francuskiej. – Jeśli chodzi o formacje ofensywne, nie można idealnie porównać obydwu zespołów, gdyż grają one nieco inaczej ustawione. Jeśli jednak miałbym ocenić pomocników i napastników, w pierwszym przypadku postawiłbym znak równości, w drugim zaś znacznie wyżej oceniam zawodników Monaco. Warto zwrócić uwagę na skrzydłowych Monaco – Bernardo Silvę i Thomasa Lemara. Nieco lepszym jest ten drugi, który prawdopodobnie latem opuści klub. Obydwaj są lewonożni i potrafią wiązać krawaty, jednak znacznie dokładniej zagrywa, zwłaszcza ze stałych fragmentów Lemar. Obydwaj też często schodzą do środka, robiąc w ten sposób wolną przestrzeń dla włączających się do akcji bocznych obrońców. No i pamiętajmy o Kylianie Mbappe, urodzonym w grudniu 1998 roku młodym graczu robiącym w ostatnich miesiącach prawdziwą furorę. Z kolei w Juventusie ważną postacią i ofensywnym atutem klubu jest przede wszystkim Dybala, biegający jednak w innym sektorze boiska niż Lemar i Silva – wyjaśnia Białas. 

Wspomniany Mbappe to zawodnik, na którego będą w najbliższą środę i następny wtorek zwrócone oczy całego piłkarskiego świata. Młody gracz swoimi występami przykuł w ostatnich miesiącach uwagę wielu obserwatorów, skautów, trenerów i już padają kosmiczne kwoty (wartość szacowana jest nawet na 100 milionów euro) jakie będzie musiał wydać potencjalny kupiec, który chciałby zapewnić sobie usługi nieco ponad osiemnastoletniego gracza. Jeśli w najbliższych dniach dzięki swojej pomysłowej głowie i młodzieńczej fantazji wraz z kolegami uda mu się przebić turyński mur i zapewnić Monaco finał Ligi Mistrzów, szaleństwo cenowe może jeszcze się wzmóc. Co prawda w klubie walczącym o mistrzostwo Francji zarzekają się, że nie chcą sprzedawać utalentowanego młokosa, jeśli jednak ktoś faktycznie położyłby astronomiczną kwotę na stół, pewnie doszłoby do transakcji. Jedno jest pewne – latem ofert dla Mbappe z pewnością nie zabraknie. – Francuska prasa zauważyła, że piłkarz AS Monaco strzelił czternaście goli w Ligue 1 w swoich pierwszych 35 występach, co jest rekordowym osiągnięciem. Żaden piłkarz nie tylko w lidze francuskiej, ale w pięciu najsilniejszych ligach Europy, nie dokonał nigdy podobnej sztuki w tak niewielkiej liczbie występów od momentu debiutu w tak młodym wieku. Thierry Henry, Wayne Rooney czy Karim Benzema na zanotowanie takiej liczby trafień potrzebowali znacznie więcej występów i byli nieco starsi od Mbappe. Przyjemnie patrzy się na tego zawodnika, z jaką łatwością radzi sobie z przeciwnikami i strzela gole. Wielką stratą dla ligi francuskiej byłby jego wyjazd do innego kraju – ocenia Białas.

Kto kogo przechytrzy?

Czego należy spodziewać się po spotkaniach z udziałem Juventusu i Monaco? Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że obydwa zespoły spróbują zagrać tak, jak przyzwyczaiły w dotychczasowych meczach Ligi Mistrzów. Jeśli ktoś miałby zaproponować inną taktykę, to byłby to raczej przedstawiciel Serie A. – O ile Juventus może próbować rozgrywać swego rodzaju partię szachów jako doświadczony uczestnik Ligi Mistrzów, o tyle Monaco powinno zagrać tak jak zwykle, a to dlatego, że inaczej grać… nie potrafi. Zresztą jeśli Mbappe i jego koledzy w pełni korzystają z atutów, a największym jest gra ofensywna, są wówczas bardzo niebezpieczni. Za to na przykład w meczach z Manchesterem City czy Borussią Dortmund mogliśmy w pewnym momencie zaobserwować, że gdy tylko próbowali bronić wyniku, cofali się, od razu zaczynali grać piach, niewiele im wychodziło i tracili gole. Myślę więc, że w ich przypadku próba hamowania ofensywnej werwy i fantazji nie byłaby dobrym pomysłem – uważa Białas.
Obydwaj trenerzy powinni mieć do dyspozycji niemal wszystkich zawodników na pierwsze spotkanie półfinałowe. Juventus nie będzie mógł skorzystać jedynie z usług Marco Pjacy (kontuzja), a w pierwszym wyjazdowym spotkaniu nie wystąpi także pauzujący za żółte kartki Sami Khedira. W Monaco nie zagrają dwaj piłkarze, którzy już od dłuższego czasu borykają się z poważnymi urazami, a więc Gabriel Boschilia i Guido Carrillo. W ostatnim czasie pauzował również Sidibe, który podczas marcowego meczu reprezentacji Francji nabawił się dolegliwości zdrowotnych – Będzie jednak do dyspozycji trenera, a przynajmniej powinien być, na pierwszy mecz półfinałowy Ligi Mistrzów. Zresztą mówiło się, że mógłby już wystąpić w ligowej potyczce z Lyonem, rozegranej 23 kwietnia, ale by nie ryzykować jego zdrowiem postanowiono dać mu jeszcze odpocząć – mówi Białas.

AS Monaco jest drugim zespołem w historii, który rywalizował w co najmniej dwóch rundach eliminacyjnych, a następnie dotarł do półfinału Champions League. Pierwszym było Dynamo Kijów w sezonie 1998-99. Jeśli uda się wyeliminować Juventus, jako pierwsza drużyna w historii rozpoczynająca zmagania na tak wczesnym etapie rozgrywkowym znajdzie się w finale LM. W Turynie nikt jednak nie dopuszcza do siebie myśli, iż Stara Dama mogłaby nie udać się za kilka tygodni do Cardiff, by rozegrać mecz o główne trofeum. – Spotkają się ze sobą dwa przeciwne style gry: bardzo dobry atak, jeśli chodzi o Monaco i świetna obrona Juventusu. Trudno w zaistniałej sytuacji wskazać faworyta, według mnie szanse obydwu drużyn wynoszą po 50 procent – kończy Białas.

Pierwsze spotkanie, którego gospodarzem będzie AS Monaco, odbędzie się w środę 3 maja, rewanż w Turynie we wtorek 9 maja.

ŁUKASZ KONSTANTY

TEKST UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024