Spoglądam na szkolenie z zaciekawieniem, bo to stąd bierze się jakość naszej reprezentacji. To stąd, taki, a nie inny, jest poziom naszej ligi. Rzecz jasna „faszerowanej” obcokrajowcami piątego, czy szóstego wyboru. „Bo nie ma dopływu polskich piłkarzy” – tłumaczył mi przez lata jeden z trenerów.
Na dniach aktywował moje zainteresowanie szkoleniem Przemysław Iwańczyk, który najpierw na łamach „Piłki Nożnej” napisał barwne reportaże o Benfice i jej szkoleniu, po tym jak z trzydziestoma polskimi szkoleniowcami wizytował ten legendarny klub. Później zainspirował mnie tekst Przemka z Polsatsport.pl, w którym postawił zasadnicze pytanie: „Co dla polskiej piłki może zrobić Santos?”. Co ciekawe, nie odnosił się do głównej materii, która przypadła Fernando Santosowi, a do wpływu właśnie na polskie szkolenie. Próbował zdiagnozować, czy będzie to jakikolwiek wpływ. Myślę, że w najbliższych tygodniach Portugalczyk nie będzie miał do tego głowy. Zajmie się tu i teraz kompletowaniem kadry na Czechy i Albanię, a więc na początek eliminacji EURO 2024.
Długoterminowo patrząc Santos specjalnego wpływu nie będzie miał. Jasno to ujął były prezes PZPN, Zbigniew Boniek: „Życzę selekcjonerowi dobrze i niech dobrze poprowadzi drużynę narodową”. To na pewno będzie inspiracja dla wszystkich. Dla całego środowiska. Nie zapominajmy, że piłkarze z Orłem na piersi wpływają również na młodych ludzi. Te dzieci, które chcą być jak Robert Lewandowski, Piotr Zieliński – czy na kanwie mundialu – jak Wojciech Szczęsny. A Boniek dodaje: „Niech Santos poprawianie polskiego szkolenia zostawi polskim trenerom, którzy zajmują się tym na co dzień. Oni wiedzą lepiej, bo pracują z zaangażowaniem, widząc problemy”.
Wymiarem tych polskich trenerów jest dyrektor sportowy federacji, Marcin Dorna, którego cenił Boniek i nie mniej ceni Cezary Kulesza. „Doskonale orientuje się w wielu kwestiach, o co nie zapytam, to natychmiast dostaję odpowiedź i to konkretną” – mówi Kulesza. Dorna jednak nie ma żadnej wagi, że tak to określę, „politycznej”. Tę wagę ma Maciej Mateńko, wiceprezes PZPN, który symbolizuje nowe otwarcie związku na kwestie szkolenia. Tyle że półtora roku minęło i Mateńko nie przedstawił nic. Nic nie przez półtora miesiąca, a przez półtora roku! OK, na samym początku nowy wiceprezes zaproponował uchwałę, która zlikwidowała ligi i tabele. Część środowiska – też medialnego – przyklasnęła temu. Jednak duża część patrzy na to sceptycznie. Rywalizacja jest naturą futbolu. Są jednak nowe trendy i Mateńko postanowił się w nie wpisać.
Co jeszcze znajdzie się na sztandarach zapowiadanej reformy szkolenia, którą przygotowuje specjalna grupa powołana przez wiceprezesa Mateńkę? Przemek Iwańczyk w dialogu na antenie Tok FM, poinformował mnie, że może to być „reforma rozgrywek o Puchar Prezesa PZPN”. „Polska się kiwa” to nowe hasło. Tyle że Puchar Prezesa PZPN ma być rozgrywany w formule 1 na 1, na boisku 9 na 18 metrów, a mecze mają trwać 4 minuty. Mają grać zawodnicy rocznik 2011 i młodsi… Gdy to usłyszałem, to niedowierzałem. Nie, że nie grałem. Owszem, grałem godzinami 1 na 1 w Złotoryi, choćby z moim przyjacielem Sylwesterem Skibą. Jednak gdy tylko pojawiali się koledzy, inni uczniowie, czasami starsi, to przechodziliśmy na 3 na 3, czy 4 na 4, albo 4 na 5. To o wiele bardziej rozwojowe. Nie ma jak małe gierki, aby rozwinąć dosłownie wszystko: technikę, taktykę, współdziałanie, refleks, przyjęcie kierunkowe, w końcu kiwkę. Tak, kiwkę i myślę, że
w tłoku to jeszcze większe doświadczenie i możliwy większy rozwój – w ciągle zmieniającej się sytuacji boiskowej… Jednak Mateńko ma pomysł 1 na 1 – na boisku 9 na 18, przez 4 minuty…
To już wolę inicjatywy Stefana Majewskiego – takie ad hoc – jak promocja systemu z trójką obrońców z tyłu. Bo taktycznie to my często „nie dojeżdżamy”. Wolimy niski pressing i „lagę”, która stała się naszym mundialowym znakiem firmowym. Mateńko zapowiedział nowe otwarcie już w marcu – w czasie specjalnej konferencji prasowej. Jestem ciekawy tej prezentacji. Po Bońku zostało całkiem sporo – Centralne Ligi Juniorów, Pro Junior System, przepis o młodzieżowcu (powoli „rozmontowywany”, że tak to ujmę), certyfikacja (tę Kulesza rozwija – dodał zieloną gwiazdkę, która umożliwia wzięcie udziału większej licznie akademii), czy Talent Pro (w tym roku się nie odbył, bo… został skreślony z powodów finansowych). To są w jakimś stopniu filary, podobnie jak Szkoła Trenerów w Białej Podlaskiej (mocno krytykowana, ale ostatnio już jakby mniej – jakby środowisko przyzwyczaiło się do tej lokalizacji). Czy Mateńko czymś się wyróżni, czymś co zostanie na lata, na dekadę? Bo bońkowa reforma pod hasłem „Centralne Ligi Juniorów”, trwa już prawie 10 lat i wiadomo, że to był kamień milowy, jeśli chodzi o szkolenie najzdolniejszych piłkarzy. To potwierdza nawet „tłiterowy” szef szkolenia, Marek Wawrzynowski, choć zgłasza zastrzeżenia, co do spadków. Tyle że znowu kłania się coś, co jest istotą futbolu – rywalizacja…
Ciekawe, czy Mateńko zrobił prawdziwą burzę mózgów, aby ogarnąć rzeczywiste problemy. Bo Przemkowi powiedział, że „mediów nie śledzi”. „Tylko bym się denerwował” – powiedział wiceprezes PZPN. Czyli następny wiceprezes PZPN ds. szkolenia, który myśli, że można „suchą stopą” przejść przez kadencję? Że to Boniek lub – teraz – Kulesza mają wdawać się w dialog ze środowiskiem, również środowiskiem dziennikarskim? Widać, jak Mateńko jest nieprzygotowany do roli, którą przyszło mu pełnić od sierpnia 2021 roku. Z rozwinięciem poczekam jednak na zapowiadaną konferencję. Zobaczymy, czy mnie pozytywnie zaskoczy po tym 18-miesięcznym marazmie…
ROMAN KOŁTOŃ
„Prawda Futbolu”