Przejdź do treści
Rewelacja z Sardynii. Po fluoryzacji.

Ligi w Europie Serie A

Rewelacja z Sardynii. Po fluoryzacji.

Szybko, szybciutko spieszmy się z pochwałami zanim zwolnią i zajmą miejsce w szarym peletonie. Ale co jak utrzymają to tempo do mety? Na razie pedałują zgodnie z powziętym przed startem śmiałym planem i wbrew pojawiającym się trudnościom. 
Zawodnicy Cagliari są jedną z największych niespodzianek tego sezonu w Serie A (Fot. Forum)

TOMASZ LIPIŃSKI
O Cagliari na łamach „PN” do tej pory nie było ani źle, ani dobrze. Zaryzykujmy stwierdzenie, że nie było prawie wcale. Jak na Sardynii cieszyli się z mistrzostwa Włoch, to na naszych łamach o piłce zagranicznej ze zrozumiałych względów pisało się mało. Jak zaczęło się pisać więcej, to atrakcyjna z turystycznego punktu widzenia Sardynia od strony piłkarskiej prezentowała się ubożuchno. 


Allegri w Warszawie

Dla przyzwoitości coś tam wypadało wspomnieć w sierpniu 1993 roku przed meczem o puchar stacji telewizyjnej Polonia 1 zarządzanej przez Sardyńczyka Nicolę Grauso. W pierwszej (miały być następne) i jednak ostatniej edycji Legia podjęła Cagliari i jak na towarzyski mecz oglądało się to bardzo dobrze. Liczba meczu wynosiła 3: tyle padło goli i było czerwonych kartek. W obu kategoriach nie jednogłośnie wygrali gospodarze. Niepowodzenie w Warszawie goście powetowali sobie w dalszej części sezonu, w którym dotarli aż do półfinału Pucharu UEFA.
Inny pretekst pojawił się w 2008 roku. Zanim na zabój zakochaliśmy się w Robercie Lewandowskim, staraliśmy ulokować gorące uczucia w innym Robercie: Acquafresce mianowicie, z ojca Włocha, z matki Polki, którego sztab Leo Beenhakkera starał się przekabacić na naszą stronę. Wtedy wydawało się, że to gra naprawdę warta świeczki. 21-letniemu napastnikowi wróżono wielką przyszłość w wielkich klubach, na Sardynii już był królem, a jego drużyna z trenerem Massimiliano Allegrim, którego – kto by pomyślał – oglądaliśmy w składzie Cagliari we wspomnianym meczu przy Łazienkowskiej, wprawiała w pozytywne zdumienie wszystkich fachowców. Czas pokazał, że z tamtej drużyny wybił się tylko Allegri. Acquafresca z każdym sezonem coraz mniej nadawał się do strzelania goli. Ostatniego na poziomie Serie A strzelił w 2012 roku dla Bolonii, w której tak naprawdę zmarnował mnóstwo czasu. W poprzednim sezonie bez powodzenia próbował sił w Sionie. Aktualnie bezrobotny.
Aż przyszedł sierpień tego roku. W przedostatnim akapicie zapowiedzi nowych rozgrywek postawiliśmy następującą tezę: dobre karty do gry w czarnego konia zebrało Cagliari. Z linią pomocy w składzie Radja Nainggolan, Marco Rog i Nahitan Nandez, który w Penarolu i Boca Juniors reżyserował grę, można zajechać naprawdę daleko. Co uświetniłoby 100-lecie założenia klubu i obchody 50-lecia zdobycia tytułu mistrzowskiego. 


Szczerbaci

I co? Spełnia się. Bardziej jednak wierzyliśmy w spinkę na te piękne jubileusze niż w rzeczywistą siłę drużyny. Bo też patrząc w skład, to na dwoje babka wróżyła. Optymista cmokał z zachwytu nad wymienionymi piłkarzami, do których w euforii dorzucił jeszcze Giovanniego Simeone i Robina Olsena. Cała piątka: Belg, Chorwat, Urugwajczyk, Argentyńczyk i Szwed to aktualni, byli lub przejściowi reprezentanci swoich, raczej mocnych reprezentacji. Czyli ewidentne wzmocnienia takiego średniaka jak Cagliari.
Pisząc w tamtym czasie o transferach Sardyńczyków, o Olsenie i Simeone wiedzieć nie mogliśmy. Oni trafili na zasadzie last minute. W tym momencie do głosu mogliby dojść pesymiści i marudy. W ostatnim sparingu poważnie uszkodził bark Alessio Cragno, który dopiero co przez Włoski Związek Trenerów Bramkarzy (jest taki) został uznany najlepszym na tej pozycji w Serie A. Nawet na minutę nie opuścił posterunku w sezonie 2018-19, a tu taki pech. I kogo klub sprowadza na jego miejsce? Karykaturę bramkarza. Wyplutego przez Romę, która nie mogła przełknąć jego licznych wpadek. 

Po inauguracji na tę samą listę co Cragno, z dopiskiem: jak dobrze pójdzie, wróci na wiosnę 2020 roku, wpisał się Leonardo Pavoletti. No nie, to już była tragedia. Dwa zęby trzonowe wybite – metafora stomatologiczna do Cagliari pasuje jak nigdzie indziej, o czym dalej. A przecież na zdrowy rozum, kiedy czas gonił i okienko zamykali, to o nowego bramkarza łatwiej niż napastnika. I jeszcze znajdź takiego drugiego jak Pavoletti. Wyborny lotnik, mistrz przestworzy wśród napastników. Z 16 goli do bramki wgłówkował 11. A tych 16 stanowiło 44 procent ogólnego dorobku, w całej lidze skuteczniejszym Włochem był tylko Fabio Quagliarella z Sampdorii. W dowód zasług Roberto Mancini powołał obu do reprezentacji.
Stanęło na tym, że gwaranta przynajmniej 15 goli w sezonie miała zastąpić niewiadoma. Simeone po dwóch tłustych latach w Serie A, w czasie których za 18 milionów euro zamienił Genoę na Fiorentinę, w trzecim biedował. Uciułał 6 goli i Fiorentinie przestał się podobać. W Cagliari też pod jego wielkim wrażeniem nikt specjalnie nie był. W pierwszej kolejności przymierzyli się do Gregoire’a Defrela, który odbudował pozycję w Sampdorii. Jednak czas gonił, formalności należało załatwić w trymiga, co łatwiejsze okazało się w przypadku Cholito.
Kontuzje dwóch kluczowych piłkarzy, tęsknota za sprzedanym za 45 milionów euro do Interu Nicolą Barellą, niepewny bramkarz, nieskuteczny napastnik, a do tej pesymistycznej litanii można było jeszcze dorzucić wypalonego Nainggolana, niespełniony talent Roga i dwie porażki na własnym stadionie na początek. Podczas wrześniowej przerwy reprezentacyjnej śmiertelnie rozczarowani Sardyńczycy już złożyli drużynę do trumny. A tu stał się cud, nieboszczyk ożył i zaprosił wszystkich na wesele. 


Na dobre wyszło

Od trzeciej kolejki Cagliari nie przegrało ani razu, na 30 punktów wywalczyło 24, zdobyło twierdze w Neapolu i Bergamo, nie dało się pokonać Romie na Stadio Olimpico. Po ostatnim zwycięstwie 5:2 nad Fiorentiną 42-letni prezydent Tommaso Giulini ogłosił, że jak żyje nie widział tak dobrego występu. Po 12 kolejkach nigdy nie miało aż tylu punktów, od 39 lat nie znajdowało się na tak wysokim miejscu w tabeli. Od nadmiaru szczęścia łatwo odlecieć, zobaczyć siebie w pucharach (niedostępnych dla Sardyńczyków od sezonu 1993-94), a najlepiej wzorem Atalanty w Lidze Mistrzów. Jednak trener Rolando Maran i prezydent ściągają wszystkich za nogi na ziemię. – Jeszcze 15 punktów brakuje nam do matematycznego utrzymania – skomentował Giulini obecną sytuację.
Nie ma jednak powodów, żeby wieszczyć gwałtowne jej załamanie. Maranowi udało się świetnie dopasować poszczególne elementy tej skomplikowanej układanki. To kolejny włoski trener bez nazwiska, który wypływa na nieco szersze wody. Dopóki był w Chievo Werona, dopóty ten klub grał w Serie A. W Cagliari pracuje drugi sezon i teraz zbiera owoce tego, co zrobił w pierwszym. Tak twierdzi wielu ekspertów. Trudno też, odnosząc się do kontuzji Pavolettiego, powstrzymać się od przytoczenia porzekadła, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Z tym napastnikiem gra bywała do bólu schematyczna i przewidywalna. Wrzutka goniła wrzutkę, jak nie wiedziało się, co zrobić z piłką, to najlepiej było kopnąć ją wysoko w pole karne, a tam Pavo-gol mógł ją zgarnąć. Bez niego trzeba było – nomen omen – pogłówkować. I Maran znalazł świeży pomysł. 

Taktykę podporządkował kontratakom. Ustawił zespół niżej, w ten sposób, by po odbiorze piłki zrobiły się większe przestrzenie dla dynamicznego Simeone, który co umie najlepiej, to ścigać się z obrońcami. Statystyki mówią prawie wszystko o stylu rewelacji tego sezonu: niecałe 46 procent posiadania piłki to piąty najsłabszy wynik w lidze, ostatnie miejsce w liczbie podań wymienionych na połowie przeciwnika, dopiero 16 pozycja pod względem wykreowanych okazji. Ma być szybko, bezpośrednio i konkretnie, pach, pach i bach. 


Sztuka cierpliwości

Pomocnikom takie granie też bardzo odpowiada. Wszyscy to wulkany energii. Nainggolana bliżej przedstawiać nie trzeba. Po latach spędzonych w Romie i roku w Interze wrócił na ukochaną wyspę. Tu zawsze czuł się najlepiej, tu poznał żonę, którą teraz wspiera w chorobie nowotworowej piersi. Wyprosił u Antonio Conte roczne wypożyczenie, na zasadzie którego to Inter płaci większość jego trzymilionowej pensji. Jest żywą legendą w Cagliari. Jako jedyny z grających został wybrany do jedenastki wszech czasów. A znajdziemy w niej Luigiego Rivę, Enrico Albertosiego, Gianfranco Zolę i Daniele Contiego, który niedawno zakończył karierę i dogląda młodzieży, a jego syn Bruno (wnuk Bruno) całkiem nieźle rokuje. Z cudzoziemców przede wszystkim Enzo Francescolego. Zresztą gate’y lotniska Elmas zawsze były szeroko otwarte przed Urugwajczykami, by wymienić Oscara Tabareza, Daniela Fonsekę, Fabiana O’Neilla, Diego Lopeza, a teraz Nandeza i Christiana Olivę. 

Po początkowych problemach z kontuzjami belgijski Ninja wrócił na wysoki poziom. Ze Spal być może strzelił gola sezonu. Razem z Joao Pedro odpowiadają za blisko 35 procent zdobyczy całego zespołu. Brazylijczyk to kolejny piłkarz z odzysku. Z nim wiąże się o tyle ciekawa historia, że znikąd ostatnio nie wracał ani nie przyjeżdżał. Przeciwnie – zasiedział się w Cagliari od 2014 roku, choć mieli go już dość. Zarabiał dużo, dawał coraz mniej, ubabrał się aferą dopingową i mało kto w niego jeszcze wierzył. A tu taka niespodzianka i wygląda jak młody bóg. Nie tylko on. Nastąpiła pełna rehabilitacja Olsena, na miarę talentu i ceny 22 milionów euro, którą wyłożył Juventus, gra lewy obrońca Luca Pellegrini. Solidni stoperzy Luca Cepitelli i Fabio Pisacane na zmianę z doświadczonym Estończykiem Ragnarem Klavanem uczą sztuki cierpliwości Sebastiana Walukiewicza. Dlatego nadal jedynym Polakiem, który wystąpił w czerwono-niebieskich barwach jest Bartosz Salamon. 

Nad wszystkim od pięciu lat czuwa Giulini. Mister fluor zajmuje się wydobywaniem i przetwarzaniem na przemysłową skalę fluorytu. Z nim u władzy klub spadł do Serie B i szybko się podniósł. Maran jest szóstym trenerem zatrudnionym za jego kadencji.
Kiedy sportowo dzieje się tak dobrze, wypadałoby podgonić z innymi tematami. Najwięcej ma do zrobienia z całym organizacyjnym zapleczem. Byli w październiku, widzieli i z satysfakcją piłkarze Pogoni Szczecin przyznali, że oni centrum i zwłaszcza boiska treningowe będą mieli na wyższym poziomie. Stadion noszący dumną nazwę Arena to naprędce postawiona na terenie dawnego parkingu prowizorka, żeby tylko sprostać minimalnym wymogom licencyjnym i nie latać na swoje mecze do Triestu. Tuż obok straszy dawny stadion Sant’Elia, w którego duch niby ma wstąpić od następnego sezonu. Jednak uwierzyć w to dużo trudniej niż w awans Cagliari do europejskich pucharów. 

Radja Nainggolan zajmuje z Cagliari po 12 kolejkach to samo miejsce, które wywalczył z Interem w poprzednim sezonie. A tego nigdy w życiu by się nie spodziewał. 


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024