Retro PN: Spóźniony zapłon Górnika
Górnik Zabrze na sześćdziesięciolecie istnienia miał nawiązać do pięknych tradycji, czyli wrócić do gry o najwyższe trofea. W klubie pojawiły się spore pieniądze, ale drużyna słabo wyglądała pod względem sportowym. O słabym początku sezonu 2008-09, który zakończył się spadkiem, pisał w „PN” redaktor Janusz Atlas w numerze 35 z 2008 roku.
Jerzy Brzęczek przez rundę jesienną sezonu 2008-09 występował w Górniku Zabrze jako kapitan. Wiosną grał już w Polonii Bytom (fot. Włodzimierz Sierakowski/400mm.pl)
Zabrzański Górnik obchodzi w tym roku 60-lecie swego istnienia, ale ostatnie dwadzieścia lat śmiało można wyrzucić z historii klubu, kiedyś ze znakiem najwyższej piłkarskiej jakości. W roku pięknego jubileuszu drużyna miała nawiązać do najlepszych tradycji. Na razie, niestety, niewiele na to wskazuje.
W Zabrzu bywało trudno, a raz nawet całkiem żałobnie, gdy w 1978 roku drużyna spadała z pierwszej ligi. W następnym sezonie wróciła, aby w drugiej połowie lat osiemdziesiątych na nowo być polskim zespołem eksportowym. Później działo się tylko gorzej, aż do zeszłego roku.
Gra o sponsora
Górnik z reguły tułał się w dole tabeli, gdy wreszcie po wielu różnych próbach na horyzoncie pojawił się naprawdę atrakcyjny sponsor – niemieckie towarzystwo ubezpieczeniowe Allianz.
Szef polskiego oddziału tej poważnej firmy – Paweł Dangel przypomina sobie: – Przyglądaliśmy się klubowi, który kiedyś był bardzo dobrą marką, więc zasługującą na odbudowanie. Ale postawiliśmy twardy warunek – drużyna musi się utrzymać w ekstraklasie. W tym czasie Górnik ścigał się o bezpieczną lokatę z Wisłą Płock i zdołał ją obronić. Dopiero wtedy można było przystąpić do działania.
Prezes Allianz Polska wyznaczył precyzyjny plan na przyszłość, który składa się tylko z trzech, ale bardzo konkretnych punktów.
Po pierwsze – obecny sezon piłkarze Górnika muszą zakończyć w najgorszym razie na piątym miejscu w ekstraklasie. Każda lokata wyższa będzie dowodem, że wyznaczony cel da się osiągnąć szybciej.
Po drugie – z myślą o świetlanej przyszłości miasto w porozumieniu z klubem musi postawić nowy komfortowy stadion, na którym mocna drużyna będzie mogła gościć najlepsze zespoły Europy i rywalizować z nimi jak równy z równym.
Po trzecie – budżet klubu określony został na najbliższe pięć lat i z każdym rokiem będzie wyższy, pod warunkiem że sukcesywnie spełniane będą dwa poprzednie punkty umowy sponsora z kierownictwem Górnika.
Pieniądze na rozwój są wydawane jednak z dalece posuniętą roztropnością, co już zresztą widać po zakupach nowych zawodników.
Poprzedni sezon zabrzański zespół zakończył po trzech chudych latach wreszcie w połowie tabeli. Aby skok o trzy oczka w górę był uzasadniony, w letnim okienku transferowym szperacze Górnika postarali się i nawet zasłużyli na tytuł królów polowania.
Z górnej półki
Raczej nieoczekiwanie klimat z wielkopolskiego na śląski postanowił zmienić Przemysław Pitry, który wiosną w barwach Lecha był bardzo skutecznym napastnikiem. Pospołu z Tomaszem Zahorskim miał zdecydowanie poprawić siłę ognia Górnika. A w niemal ostatniej chwili z rozsypującej się kieleckiej Korony dołączył do drużyny Grzegorz Bonin – nominalnie pomocnik, ale przecież ofensywny. Innym, już nie tak spektakularnym transferem było pozyskanie do bramki Michala Vaclavika, który co prawda ostatni rok musiał spisać na straty, ale wcześniej miał swój spory udział w zdobyciu przez lubińskie Zagłębie tytułu mistrza Polski. Po stronie strat, chociaż nie wiadomo, czy to faktycznie osłabiło klubową kadrę, było odejście do Portugalii golkipera Borisa Peskovicia i powrót do krakowskiej Wisły Konrada Gołosia.
Już w poprzednich rozgrywkach Górnik miał ciekawy zespół z dwoma weteranami – Tomaszem Hajtą i kapitanem Jerzym Brzęczkiem – na środku w dwóch formacjach, a nauki, jakie od nich pobierał Michał Pazdan, okazały się na tyle skuteczne, że zakwalifikował się do reprezentacji Polski na Euro 2008.
W drugiej linii zawodnikami perspektywicznymi byli i są nadal Adam Danch i Serb Marko Bajić, a w konstruowaniu ofensywy ważne role mieli i mają odgrywać Piotr Madejski i Piotr Malinowski.
Spokojny i znany z solidności trener Ryszard Wieczorek przed startem ekstraklasy uspokajał działaczy i kibiców: – Drużyna została dobrze przygotowana, o czym jednoznacznie świadczą wyniki badań. Na pewno będziemy się liczyć w tych rozgrywkach.
Tymczasem sezon zaczął się raczej marnie. Prawdziwym świętem na inaugurację było wielkie derby Górnego Śląska z Ruchem. Na stadion przy ulicy Roosevelta przyszło ponad 13 tysięcy ludzi i dopóki nie zostaną wyremontowane obiekty w Krakowie i Poznaniu, dopóty będzie to rekord frekwencji. Niestety, piłkarze zawiedli swoich, zresztą niepokojąco niesfornych fanów i mecz zakończył się bezbramkowym remisem.
Najwyżej 9 procent
Po upływie tygodnia było jeszcze gorzej, bo Górnik, grając w wielkiej wodzie nad wielką wodą, czyli w Gdyni, przegrał z Arką 0:1 i obok Łódzkiego KS był jedynym zespołem elity bez zdobytego gola. Zresztą zabrzanie na Arce nie wygrali meczu od dwudziestu sześciu lat!
Niewykluczone, że do tej porażki przyczynił się z zemsty wirtuoz gitary Eric Clapton. Dwie dekady temu dał koncert na zabrzańskim stadionie, ale za przyczyną prowokacji Milicji Obywatelskiej zakończony gigantyczną awanturą. Po tych doświadczeniach Clapton jak ognia unikał Polski, a kiedy wreszcie zdecydował się na występ w Gdańsku, jego miłośnicy zjechali tak licznie, że zajęli wszystkie hotele w Trójmieście i dyrektor sportowy Górnika Krzysztof Hetmański wprost stawał ma głowie, żeby załatwić jakiś nocleg. Zatem niewykluczone, że piłkarze przed pierwszą konfrontacją na wyjeździe po prostu się nie wyspali.
Górnik byłby najbardziej rozczarowującym zespołem na starcie ligowej jesieni, gdyby nie warszawska Legia, która spisuje się jeszcze gorzej, co jednak jest marnym pocieszeniem. Bo w Zabrzu miała eksplodować bomba i zmieść rywali, a jest niewybuch z opóźnionym zapłonem.
Ryszard Szuster, prezes zarządu klubu, nie sprawia jednak wrażenia człowieka przestraszonego takim rozwojem wypadków: – Spokojnie, to dopiero pierwsze mecze, czyli po dwóch strata zaledwie sześciu procent szans za zdobycie mistrzostwa Polski. A po trzech co najwyżej ewentualnie dziewięciu, czyli naprawdę zdecydowanie za wcześnie, żeby wszczynać raban. Ale oczywiście powodów do zadowolenia nie ma. Na usprawiedliwienie mogę powiedzieć jedynie to, że Górnik nie występuje jeszcze w optymalnym składzie, bo dopiero nastąpi debiut Leo, czyli Brazylijczyka Leopoldo Roberto Markovsky’ego, który stanie się – nie mam co do tego żadnych wątpliwości – prawdziwą gwiazdą polskiej ligi.
Powodów słabej gry zespołu można szukać również w indywidualnych uwarunkowaniach zawodników. Zahorski się ożenił, więc raczej nie miał głowy do piłki, a Madejski, chociaż jest wielkim talentem, ma jeszcze – zdaniem trenera Wieczorka – ciągle nawyki drugoligowe, na których oszlifowanie potrzeba trochę czasu.
Tymczasem szykuje się istotne osłabienie składu. Oto w mediach pojawiła się wiadomość, że bliżej niezidentyfikowany szejk z Kataru chce zatrudnić w klubie, stanowiącym jego prywatną własność, Tomasza Hajtę. Zasłużony piłkarz, który w Zabrzu za cały sezon może w najlepszym wypadku zarobić 125 tysięcy euro, otrzymałby pięciokrotną podwyżkę, bo jego usługi podobno zostały wycenione na 630 tysięcy.
– Potwierdzam, że pojawiła się w klubie taka oferta i rzeczywiście z tego kierunku geograficznego – mówi prezes. – Ale ona jest na razie niekonkretna, więc jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie, aby ją upubliczniać. Poczekamy, zobaczymy. Nie przypuszczam, aby z naszej strony wynikły jakieś problemy, jeśli już dojdzie co do czego. Ale osobiście nie ekscytuję się, bo to oferta bardzo ogólna.
Górnik w roku swego jubileuszu jest klubem stabilnym finansowo i sportowo mocnym. Jego działacze podkreślają z dumą, że nigdy nie był podejrzany w aferze korupcyjnej. To się chwali, ale też trochę smutno, że w polskim futbolu tak niewiele trzeba, aby zasłużyć na miano przyzwoitej marki. Na szczęście, za zespołem z Zabrza stoją jeszcze mistrzowskie tytuły. W sumie aż czternaście, czyli najwięcej ze wszystkich, chociaż pospołu z Ruchem.
Janusz Atlas
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (35/2008)