Remis w starciu Arki Gdynia z Pogonią Szczecin
Podziałem punktów zakończył się pierwszy sobotni mecz 17. kolejki PKO Ekstraklasy. Liderująca w tabeli Pogoń Szczecin tylko zremisowała z walczącą o utrzymanie Arką Gdynia (1:1).
Pogoń nie zdołała wygrać z niżej notowanym rywalem (fot. Grzegorz Jędrzejewski / 400mm.pl)
Pogoń nie była ostatnio najbardziej wygodnym rywalem dla Arki. Po raz ostatni zespół z Gdyni pokonał Portowców w ekstraklasie w marcu 2007 roku i nie było większej różnicy czy od tej pory obie drużyny spotkały się na terenie Arki, czy jednak w Szczecinie. Nic więc dziwnego, że miejscowi kibice byli pełni obaw przed pierwszym gwizdkiem i mogli spodziewać się najgorszego.
Jakby tego wszystkiego było mało, za drużyną prowadzoną przez Kostę Runjaicia przemawiała dość zdecydowanie forma. Pogoń przystępowała w końcu do gry jako lider ekstraklasy, zespół, który nie tak dawno gładko pokonał Legię Warszawa, a także jeden z wielkich faworytów do zdobycia mistrzostwa kraju. Po drugiej stronie barykady tak różowo już nie było, a Arka to nadal jeden z kandydatów do tego, by pożegnać się z najwyższa klasą rozgrywkową.
Zgodnie z przewidywaniami, Pogoń od początku była zespołem lepszym i to właśnie goście stwarzali sobie więcej szans. Trener Runjaić mógł być zadowolony z postawy swoich podopiecznych, jednak do ideału wciąż nieco brakowało. Gdynianie ani bowiem myśleli, by tanio sprzedawać skórę, a jakby tego było mało mieli w swojej bramce świetnie dysponowanego Pavelsa Sterinborsa, który tylko w pierwszej połowie wyciągał swoich kolegów z dwóch poważnych opresji.
Arka przetrwała trudny okres i w końcu zaatakowała nieco odważniej. Efekt? Dość niespodziewane wyjście na czoło rywalizacji. W 38. minucie Fabian Serrarens został sfaulowany przed bramką Pogoni przez Davida Steca i sędzia Szymon Marciniak po dość długiej weryfikacji VAR zdecydował się wskazać na „wapno”. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Michał Nalepa i to Arka mogła się cieszyć z prowadzenia.
Można było w ciemno zakładać, że Portowcy po zmianie stron ruszą do jeszcze bardziej zdecydowanych ataków i będą chcieli jak najszybciej doprowadzić do wyrównania. Niezwykle aktywny był Adam Buksa, który od tygodni znajduje się w wysokiej formie, całkiem nieźle spisywał się także Sdran Spiridonović, jednak Arka umiejętnie się broniła, szukając przy okazji swoich szans w szybkich wypadach.
Lepsza kultura gry i po prostu – ogólna przewaga – w końcu musiały jednak przynieść dobre owoce. W 72. minucie świetnie w polu karnym Arki odnalazł się Hubert Matynia, który po dograniu ze skrzydła wyprzedził obrońcę i mocnym strzałem pokonał Pavelsa Steinborsa. Łotysz miał co prawda piłkę na rękawicy, ale nie zdołał jaj sparować.
W doliczonym czasie gry Arka zdołała jeszcze strzelić gola, jednak trafienie Viniciusa nie zostało uznane. Jak się okazało, ten faulował wcześniej rywal i ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów.
gar, PiłkaNożna.pl