Remis w starciu Arki Gdynia z Koroną Kielce
Podziałem punktów zakończył się pierwszy mecz 3. kolejki PKO Ekstraklasy. Arka Gdynia zremisowała na własnym boisku z Koroną Kielce (1:1). Gospodarze strzelili tym samym pierwszego gola w rozgrywkach i zdobyli pierwszy punkcik.
Kielczanie prowadzili, Arka zdołała ich dogonić (fot. Michał Chwieduk / 400mm.pl)
Obie drużyny rozpoczęły rozgrywki w zgoła odmiennym stylu. Arka doznała dwóch porażek, nie zdobywając jeszcze ani jednego gola, co na pewno „zagęściło” atmosferę w szatni. Po walce o utrzymanie w poprzedniej kampanii, nowy sezon miał przynieść zmiany, jednak – przynajmniej jaka na razie – trudno oczekiwać, by w Gdyni mogli bić się o coś więcej niż uniknięcie degradacji.
Jeśli zaś chodzi o Koronę, to ta w pierwszej kolejce pokonała na wyjeździe beniaminka z Częstochowy, by tydzień później ulec Legii Warszawa. Patrząc jednak na aspekty czysto sportowy, można było odnieść przed piątkowym meczem wrażenie, że nieco więcej argumentów miał w swojej talii Gino Lettieri.
Tak jak można się było spodziewać po dwóch dotychczas rozegranych kolejkach, na boisku od początku dominowali goście. Korona raz za razem zapędzała się w okolice pola karnego Arki i w ciągu zaledwie kwadransa wypracowało sobie przynajmniej dwie dobre okazje. Najlepszą miał Michal Papadopulos, który jednak mając przed sobą całą bramkę, nie zdołał opanować futbolówki.
Przewaga Korony przyniosła w końcu efekt i 18. minucie została przekuta na gola. Świetnie rozegraną akcję i ładne zgrania Bućki wykorzystał Papadopulos, który tym razem zachował zimną krew i z bliska pokonał Pavelsa Steiborsa.
Im więcej upływało czasu, tym coraz lepiej prezentowali się gospodarze. Najpierw z dystansu przymierzył Adam Deja, ale piłka po jego strzele minimalnie chybiła celu. Kilka minut później bliski szczęścia była Nabil Aankour. Jego uderzenie zostało jednak w ostatniej chwili zablokowane. Najwięcej wyrzutów powinien mieć jednak Serrarens, który dostał piłkę kilka metrów przed pustą bramką i… nie potrafił zdobyć gola. Ależ pudło!
Kibice w Gdyni musieli poczekać na pierwszego gola w sezonie do drugiej połowy trzeciego meczu. Niedługo po wznowieniu gry na mocne uderzenie z dystansu zdecydował się Adam Deja i jak się okazało, trafił idealnie. Bramkarz miał piłkę na rękawicy, ale nie zdołał jej sparować.
Po tym jak miejscowi doprowadzili do wyrównania, gra mocno się wyrównała. W szeregach Arki pojawił się nadzieja nawet na trzy punkty i nic dziwnego, że zaczęli oni odważniej naciskać przeciwnika. Drugiego gola mógł strzelić rozgrywający znakomitą partię Deja, który huknął z dystansu i Koronę uratował w tej sytuacji słupek.
W 78. minucie z boiska wyrzucony powinien zostać Djuranović, który w brutalny sposób zaatakował Steinborsa. Sędzia ukarał go wyłącznie żółtym kartonikiem, chociaż powtórki ewidentnie pokazały, że piłkarz Korony nie był zainteresowany piłką. Dlaczego w tej sytuacji nie interweniował VAR?
Jak się okazało, więcej bramek w Gdyni już nie padło i obie drużyny podzieliły się punktami.
PiłkaNożna.pl