Recydywista z Romy. DDR znów uderzył
Daniele de Rossi dla Romy zrobiłby wszystko. Ostatnio prawie urwał przeciwnikowi nogę. Maxi Pereira wyjechał ze Stadio Olimpico na wózku. Wcześniej został zniesiony z boiska. Po brutalnym faulu w 40 minucie jeszcze próbował ustać na nogach i wrócił do gry, ale tylko na kilkanaście sekund. Ból zwyciężył, obrażenia były zbyt poważne.
Paris Saint-Germain oferuje 75 milionów za Juliana Draxlera! – KLIKNIJ!
Już w Porto okazało się, że zerwane zostało ścięgno piszczelowe tylne, wymagające interwencji chirurga. Brzmiało dość groźnie, ale wszyscy odetchnęli z ulgą, ponieważ w tego typu urazach przerwa trwa najwyżej miesiąc. W przypadku złamania którejś z kości czas powrotu zdecydowanie by się wydłużył.
Słuszna kara
Kiedy Urugwajczyk jeszcze w szpitalu przyjmował życzenia rychłego powrotu do zdrowia i gratulacje z awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów, we Włoszech ruszył proces sprawcy czynu – De Rossiego. 33-letniego recydywisty, boiskowego przestępcy czy tylko tego, który działał w afekcie, miał dobre i wielkie chęci, ale wyszło jak zawsze?
Słuszności kary wymierzonej już na boisku zarówno dla Włocha, jak i Emersona Palmieriego nikt czujący, na czym polega gra w piłkę nożną, nie podważał. Amerykański prezydent Romy James Palotta do tej zdecydowanej większości jeszcze się nie zalicza. Dlatego jego słowa oburzenia wyrzucone na gorąco pod adresem Szymona Marciniaka przytaczano we włoskich mediach tylko z urzędu i chyba ku pocieszeniu, a może przestrodze zwykłych śmiertelników, że nawet ktoś posiadający władzę i ogromne pieniądze może gadać głupoty. Polaka pochwalono za silną osobowość i odwagę, dopieszczono notami, niespotykanie wysokimi jak dla sędziego meczu przegranego przez włoski klub. On miał czyste sumienie. Za to De Rossi być może następnego dnia rano nie mógł spojrzeć w lustro, ale na pewno nie powinien był otwierać gazet. Miał być bohaterem, został zerem.
Na Estadio do Dragao pokazał charakter wojownika, utrzymał zespół w ryzach i przy wartościowym remisie 1:1, kiedy drużyna całą drugą połowę i cząstkę pierwszej broniła się w dziesiątkę. On, kapitan dał wtedy przykład waleczności i poświęcenia jednostki dla ogółu. Jednogłośnie został wybrany najlepszym zawodnikiem Romy.
(…)
De Rossi już się nie zmieni. Był, jest i będzie typem impulsywnym, który w chwilach zagrożenia najpierw robi, później myśli i przeprasza, jak Urugwajczyka z Porto. Ale tych plam na swoim wizerunku bądź co bądź bardzo dobrego pomocnika niczym nie wywabi. Czy byłby inny, gdyby jako urodzony romanista nie czuł się tak bardzo odpowiedzialny za losy drużyny i nie czuł bardziej niż inni ciężaru niektórych meczów? Raczej tego nie sprawdzimy. W przeszłości miał oferty z innych klubów angielskich, hiszpańskich i włoskich. Nie skorzystał. Nie tylko z ponad 5 milionami euro rocznie na koncie w Romie jest mu najlepiej. Kontrakt trzyma go do 2017 roku. Prawdopodobnie przedłuży go na kolejne lata. Także ze względu na obowiązki żony – aktorki Sarah Felberbaum, córki z pierwszego małżeństwa i drugiego małżeństwa oraz mającego wkrótce się urodzić syna. Poza tym akurat jemu w Rzymie wszystko wybaczą. Nawet brak Ligi Mistrzów.
Tomasz LIPIŃSKI
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”