Przejdź do treści
R10 zakończył karierę. Joga bonito na emeryturze

Ligi w Europie Świat

R10 zakończył karierę. Joga bonito na emeryturze

Ronaldinho Gaucho ostatecznie i nieodwołalnie przestał grać w piłkę. Genialny Brazylijczyk nawet kończył z futbolem tak jak nikt dotąd, wyciskając z ostatnich lat górę pieniędzy przy minimum wysiłku. Wygrał wszystko, co się dało, w stylu Maradony, Romario czy Garrinchy. W XXI wieku nikt nie dawał takiego spektaklu jak on.

BARTŁOMIEJ RABIJ


Jest na świecie wielu wielkich piłkarzy, ale wszyscy oni sięgają po trofea z zaciętą miną, grymasem na twarzy. Ciągle plotą o profesjonalizmie, pracy, poświęceniu, dawaniu z siebie wszystkiego, nawet te wszystkie domy, samochody, modelki, z którymi się umawiają, są tylko dodatkiem do katorżniczego wysiłku wkładanego w grę. Pozaboiskowe przygody Cristiano Ronaldo ocierają się o groteskę, Messi wielki w Barcelonie, rzuca Ligę Mistrzów na kolana, z reprezentacją gra nudy, niczego nie wygrywając. Często zwycięża Toni Kroos, piłkarz kapitalny, ale czy na tegoż Kroosa da się sprzedać bilety, by co tydzień wypełnić Santiago Bernabeu?

Na Ronaldinho się dało! Ronaldinho, widząc 60-70 tysięcy na trybunach, czuł się zobowiązany, by dać im coś ekstra, bo za chwilę na mecz przyjdzie nawet i 90 tysięcy, a może biletami będą handlować pod bramami stadionu, bo tylu będzie chętnych do zobaczenia show. Nie meczu, nie zawodów albo spotkania, ale właśnie show. 

(…)

SKAZANY NA SUKCES

Ronaldinho wychował się w domu, w którym futbol był wszechobecny. Roberto de Assis, starszy o dziewięć lat brat, był zawodowym piłkarzem. Grał w młodzieżowych reprezentacjach Brazylii, grał w największym klubie na południu Brazylii, Gremio Porto Alegre. 

– Idola miałem jednego, w domu. Był moim przyjacielem i mistrzem – wspominał w jednym z wywiadów jeden z najlepszych piłkarzy w historii futbolu.

Roberto bardzo szybko zrobił karierę, już na początku lat 90. Gremio ufundowało całej rodzinie dom w zamian za namówienie 19-latka do podpisania kontraktu z klubem. Kiedy mały Ronaldinho stawiał pierwsze kroki w sekcji piłkarskiej Gremio, Roberto wyjeżdżał do Szwajcarii, gdzie zrobił karierę w FC Sion, po czym przeszedł do Sporting Club Portugal. Kiedy wrócił do kraju, miał porządny samochód, ciuchy, dziewczyny, znało go całe miasto. Młodszy brat wiedział już, jak pokierować swoim życiem. 

W 1997 roku zdobył z Brazylią mistrzostwo świata do lat 17, w następnym roku grał już w zawodowym teamie, w 1999 wygrał najpierw mistrzostwo Ameryki do lat 20, a kilka miesięcy potem Copa America już z pierwszą reprezentacją. 

– Był tak utalentowany, że nawet treningi miał indywidualne, odstawał od reszty chłopaków – wspomina Silvio Benfica w audycji radiowej Radio Gaucha, nestor dziennikarstwa sportowego z Porto Alegre. W 2000 roku już było wiadomo, że wyjedzie do Europy, oferty spływały przez niemal cały rok. To wtedy Roberto postanowił, że osobiście będzie doglądać interesów brata, a nie tylko służyć mu radą. W 2001 roku Ronaldinho przeszedł za 30 milionów dolarów do rządzonego przez Canal Plus klubu Paris SG. Paryż potrzebował prawdziwej gwiazdy, zawodnika, który da show. Brazylijczyk był odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu! Radość ze zmiany miejsca pracy była tak ogromna, że przysłoniła paskudny aspekt transferu – Gremio dostało tylko 1/5 sumy transferowej. Był to pierwszy duży transfer w Brazylii, kiedy to klub wychowujący wielką gwiazdę piłki nożnej dostał za nią grosze, za to agenci i pośrednicy w transakcji obłowili się po pachy.

(…)


CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWY (4/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”




Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024