(fot. P. Kucza/400mm.pl)
Włosi zdecydowali się zorganizować młodzieżowe Euro w pięciu włoskich miastach oraz w San Marino. Stadiony w Bolonii, Reggio Emilia, Cesenie, Trieste i Udine mogą pomieścić od 20 do 31 tysięcy kibiców. Jednak na żadnym ze spotkań trybuny nie wypełniły się do ostatniego miejsca. Obiekt w San Marino ma pojemność niecałe 5 tysięcy.
Rekord frekwencji Euro U-21 2019 został ustanowiony w starciu Włochów z Polakami. Wówczas na Stadio Renato Dall’Ara zasiadło 26 890 osób, choć organizatorzy zapewniali przed meczem, że bilety rozeszły się jak świeże bułeczki.
Zaledwie pięciokrotnie na trybunach pojawiło się więcej niż 10 tysięcy kibiców. Trzy razy miało to miejsce w spotkaniach gospodarzy turnieju, a zaledwie dwukrotnie taka sytuacja zdarzyła się, kiedy na boisku nie było Włochów. Mowa o meczach Anglia – Francja oraz Francja – Rumunia, które były rozgrywane w Cesenie.
Najlepszy stosunek frekwencji do pojemności stadionu ma obiekt w… San Marino. Za każdym razem 70 procent krzesełek na obiekcie w Serravalle było zapełnionych.
Niechlubny rekord najniższej liczby widzów został ustanowiony w trakcie pierwszego meczu biało-czerwonych na Euro U-21. Wówczas w Reggio Emilia pojawiło się nieco ponad 2,5 tysiąca osób.
W trakcie osiemnastu spotkań na stadionach pojawiło się 168 672 widzów. Średnio każde starcie w fazie grupowej oglądało 9 371 osób. Jak te liczby mają się do tej samej imprezy, z taką samą liczbą spotkań, która była rozgrywana przed dwoma laty w Polsce?
Polska kocha futbol i widać to przy każdej wielkiej imprezie, która jest rozgrywana w naszym kraju. Dwa lata temu osiemnaście meczów fazy grupowej MME obejrzało 203 797 widzów, a przecież obiekty w Kielcach, Lublinie, Krakowie, Tychach, Bydgoszczy i Gdyni są zdecydowanie mniejsze niż włoskie stadiony, na których organizowane jest Euro U-21 2019. W zasadzie tylko trybuny w Bydgoszczy mogły pomieścić więcej niż 20 tysięcy kibiców. Pozostałe stadiony musiały by się co najmniej dwa połączyć, aby zrównać się liczbą miejsc z obiektem w Bolonii.
Mimo to tylko sześciokrotnie w trakcie polskiego turnieju frekwencja spadła poniżej 10 tysięcy! Najmniej osób pojawiło się na trybunach przy okazji meczu Serbów z Macedończykami, kiedy na stadionie Zawiszy w Bydgoszczy zasiadło 5 121 osób. Daje to nam średnią na poziomie 11 322 kibiców na każdym spotkaniu.
Włosi nie oszaleli na punkcie MME 2019. Do tej pory interesowała ich tylko drużyna prowadzona przez Luigiego Di Biagio, która już pożegnała się z turniejem. A przecież ceny biletów nie są wygórowane. Za bilet w pierwszej kategorii trzeba było zapłacić 8 euro (dorośli) i 5 euro (dzieci), a ceny w drugiej kategorii wynosiły 5 i 3 euro. Można było zakupić również pakiet wejściówek na wszystkie trzy spotkania na jednym stadionie w fazie grupowej. Wówczas cena wynosiła dwa pełne bilety, a na trzecie spotkanie płaciło się połowę wartości wejściówki, czyli w pierwszej kategorii za trzy starcia np. w Bolonii trzeba było zapłacić 20 euro.
Oczywiście, frekwencja na półfinałach i finale nieco poprawi średnią, ponieważ na decydujące starcia o awans do finału zostały już tylko pojedyncze wejściówki. Mimo tego, nawet jeśli fani w stu procentach wypełnią stadiony na trzech ostatnich meczach, to i tak nie przebiją frekwencji, jaką wypracowaliśmy w Polsce dwa lata temu.
Z Bolonii,
Paweł Gołaszewski