Przejdź do treści
Przepis o młodzieżowcu – kompromis?

Polska Ekstraklasa

Przepis o młodzieżowcu – kompromis?

Przeciąganie liny trwało długo. Za długo, bo oficjalny komunikat Polski Związek Piłki Nożnej wydał cztery dni przed startem sezonu 2022-23 Ekstraklasy. Przepis o młodzieżowcu zostaje w regulaminie rozgrywek, ale przybrał inną formę. Już dziś jednak można zadać pytanie – na jak długo?



Nowe reguły dla młodzieżowców można traktować jako kompromis między zwolennikami a przeciwnikami jego oryginalnego brzmienia. W przypadku kompromisów jest jednak tak, że jedna i druga strona nie do końca są zadowolone, więc temat będzie kontynuowany. Nie było i nie ma pełnej zgody wśród klubów Ekstraklasy odnośnie przyszłości regulacji. Trzynaście klubów złożyło podpis pod pismem, powstałym z ich inicjatywy, skierowanym do zarządu PZPN w sprawie dokonania reformy w przepisie – z tymi, które wcześniej zdecydowanie opowiadały się za niewprowadzaniem zmian, treść pisma nie została skonsultowana. Co nie znaczy, że do tych klubów nie dotarła – tyle że nie kanałami oficjalnymi, a pocztą pantoflową. Krótko mówiąc, uznano, że skoro zdanie owych klubów jest skrajne i tak nie złożą podpisu pod dokumentem.

POWINNI, NIE MUSZĄ

– Konsultacje miały szeroki zakres. Część klubów stała na spolaryzowanych stanowiskach, ktoś uważał, że przepis o młodzieżowcu należy w ogóle wykreślić z regulaminu rozgrywek, ktoś inny przekonywał, że absolutnie nie należy w niego ingerować – mówi Wojciech Cygan, przewodniczący rady nadzorczej Rakowa Częstochowa, a także wiceprezes PZPN do spraw piłkarstwa profesjonalnego, któremu Cezary Kulesza powierzył poprowadzenie sprawy regulacji o młodzieżowcu. – Nowe brzmienie przepisu jest wyjściem naprzeciw jednym i drugim, z jednej strony kluby, konkretnie trenerzy, zyskają więcej swobody w trakcie choćby przeprowadzania zmian, z drugiej – młodzieżowcy nadal będą występować w Ekstraklasie.

Będą, ale wcale nie muszą – tak należy rozumieć zreformowaną regulację. Według nowych zasad młodzieżowcy w każdym zespole powinni rozegrać 3000 minut w całym ligowym sezonie (do sumy nie jest wliczany czas doliczony przez sędziów do pierwszych i drugich połów meczów). Jeśli kluby nie zrealizują tego założenia, wówczas muszą być przygotowane na zapłatę kary – w skrajnych przypadkach, jeśli młodzieżowcy nie przekroczą 999 minut, będzie to aż 3 miliony złotych. Pierwotnie kluby proponowały mniejszą kwotę najbardziej dotkliwej opłaty. Ekstraklasa S.A. wypłaca każdemu uczestnikowi rozgrywek najwyższego szczebla milion złotych z przeznaczeniem na inwestycję w szeroko rozumiane szkolenie młodzieży. Założeniem była więc kara dwukrotnie wyższa, w trakcie konsultacji, na wniosek zarządu PZPN, zdecydowano się ją jednak podnieść. Istniał również pomysł, by do granicy 2500 minut obowiązywała jedna, wysoka opłata. W razie gdyby kluby miały opory z uiszczeniem kar – środki będą przeznaczone na projekty związane ze szkoleniem młodzieży wskazane przez federację – do akcji wkroczą Komisja Dyscyplinarna oraz Komisja do spraw Licencji Klubowych PZPN.

– Dobry zawodnik zawsze się przebije, każdy trener rokującemu piłkarzowi da szansę, sztuczny przepis nie jest tu w ogóle potrzebny. Oczywiście, że są zawodnicy, którzy skorzystali na tej regulacji, ale większej liczbie przeszkodził – uważa trener Cracovii, Jacek Zieliński. – Muszą bowiem być częścią kadry drużyny z Ekstraklasy, nie zawsze mając szanse na regularną grę, zamiast zdobywać doświadczenie na boisku w niższych ligach. Tyle że skoro już regulacja została wprowadzona, należało dać jej szansę, wykazać więcej cierpliwości. Nowe brzmienie przepisu mnie nie przekonuje, niby nie trzeba wystawiać młodzieżowców, ale trzeba, zaraz zacznie się liczenie minut… Trener powinien zarządzać drużyną, a nie obliczać kalkulatorem minuty spędzone na boisku i na tej bazie podejmować decyzje o wyjściowym składzie. Nie jest to sytuacja najszczęśliwsza i do tego została wprowadzona kilka dni przed rozpoczęciem ligi. Czy to ma podnieść poziom polskiej piłki, no trudno mi powiedzieć. Inna sprawa, że z punktu widzenia Cracovii zmiana nie robi żadnej różnicy – mamy młodzieżowców na odpowiednim poziomie. Będą grać.

LICZENIE MINUT

Liczba 3000 minut ma mniej więcej odpowiadać sytuacji z poprzedniego sezonu, wówczas aby spełnić wymagania regulaminu rozgrywek, młodzieżowcy musieli rozegrać teoretycznie 3060 minut (34 kolejki razy 90 minut). Teoretycznie, bo w praktyce minut było więcej, liczył się bowiem cały mecz spędzony przez młodzieżowców na boisku, a nie minuty, czyli również doliczony czas przez arbitrów do pierwszych i drugich połów.


Młodzieżowcy w trakcie jednego ligowego meczu będą w stanie zebrać maksymalnie 270 minut do puli klubu. Ten zabieg jest słuszny, ma służyć uniknięciu wypaczania rywalizacji, niedopuszczeniu do sytuacji, w których kluby przez większą część sezonu nie korzystają z zawodników spełniających założenia rocznikowe przepisu, a w ostatnich kolejkach, gdy ich ligowy los jest już wyjaśniony, przestawiają zwrotnicę w kierunku młodych piłkarzy. Co zresztą w niższych ligach zdarza się wcale nierzadko, trwa tam bowiem walka nie tylko o ligowe punkty, ale też o premie z Pro Junior System.

Im więcej minut młodzieżowcy będą spędzać na boisku, tym niższe kary będą grozić klubom – przedział 1000-1999 minut to opłata w wysokości 2 milionów złotych, 2000-2499 milion, natomiast 2500-2999 pół miliona. O ile zatem pierwszy próg z pewnością podziała na wyobraźnię prezesów, o tyle już ten ostatni wcale nie musi.

– Mając na uwadze zdecydowanie wyższe premie z praw telewizyjnych i praw marketingowych wypłacane klubom finiszującym na trzech pierwszych miejscach tabeli, być może kwota pół miliona złotych wcale nie jest duża? – zastanawia się Waldemar Fornalik, trener Piasta Gliwice, zadeklarowany przeciwnik obowiązywania przepisu o młodzieżowcu. – Przeczytałem w jednym z komentarzy, że minusowe punkty za brak wypełnienia limitów byłyby skuteczniejszym rozwiązaniem. I wcale taka teza nie musi mijać się z prawdą.

Może bowiem dojść do sytuacji, w której klubom będzie bardziej opłacało się nie tylko pod względem sportowym, ale również finansowym pogodzenie się z zapłaceniem kary, którą z nawiązką może zrekompensować wypłata z Ekstraklasy S.A. (składa się na nią szereg czynników, między innymi miejsce w tabeli). Oczywiście żaden prezes ligowego klubu lekką ręką nie pozbędzie się 500 tysięcy złotych, można sobie jednak wyobrazić wiele scenariuszy finiszu sezonu. Choćby następujący – drużyna walcząca o mistrzostwo podejmuje ryzyko i jeśli nie wypełniła jeszcze progu minut, nie wystawia młodzieżowca do gry, a jej rywal, zespół już o nic w rozumieniu miejsca w tabeli nie walczący, który stara się dojść do 3000 minut, korzysta z trzech młodych piłkarzy. To czysta teoria, nie wiadomo jak ułoży się sytuacja, niemniej naiwnością byłoby sądzenie, że dla wyniku sportowego w sezonie 2022-23 znaczenie będzie miało wyłącznie boisko. Ono będzie miało znaczenie przede wszystkim, drużyny wyjdą na murawę w pełnych składach, natomiast pewną rolę odegra tu matematyka, bilans zysków i strat wynikających z korzystania w określonych starciach z młodzieżowców.

– Przepis został wprowadzony do regulaminu rozgrywek Ekstraklasy zaledwie trzy lata temu. Czy to jest wystarczający okres, by móc miarodajnie ocenić efekty jego obowiązywania? – retorycznie pyta trener Zagłębia Lubin, Piotr Stokowiec. – Poprzez ciągłą zmianę zdania, polskiej piłki nie zbawimy. Reorganizujemy rozgrywki, niby to ma być postęp, ale otrzymujemy wyłącznie złudzenie postępu. Nowe brzmienie przepisu o młodzieżowcu to tylko niepotrzebne zamieszanie. Jeśli komuś się nie podobał, trzeba było z niego zupełnie zrezygnować. Jestem zwolennikiem tej regulacji w oryginalnym brzmieniu, niemniej jej brak nie zmieniłby mojego podejścia do stawiania na młodych, polskich zawodników – czy przepis jest, czy go nie ma, będę z nich korzystał. Tak między innymi rozumiem swój wkład w rozwój polskiej piłki.

(fot. Zagłębie Lubin)

UŁATWIENIE

Istnieje jednak druga strona medalu – zreformowany paragraf dotyczący młodzieżowców ułatwi trenerom zarządzanie meczami. Dotychczas szkoleniowcy, aby dokonać zmiany jeden do jednego, dotyczącej tej samej pozycji, młodzieżowca w trakcie gry musieli albo dysponować równorzędnym zmiennikiem wpisującym się w ramy przepisu, bądź zmuszeni byli dokonywać od razu dwóch roszad, bowiem przynajmniej jeden młodzieżowiec musiał przebywać na boisku przez całe spotkanie. Nowe brzmienie regulacji nie było konsultowane bezpośrednio z trenerami, a to środowisko najczęściej wygłaszało niezadowolenie z obowiązywania przepisu, niemniej przewodniczący Komisji Technicznej PZPN – w jej skład wchodzą między innymi szkoleniowcy – i członek zarządu federacji, Sławomir Kopczewski, nie wniósł żadnych uwag do reformy paragrafu.

– Zmieniony przepis o młodzieżowcu daje więcej możliwości trenerom – dodaje Fornalik. – Nie tylko w trakcie meczów ligowych, ale również w Pucharze Polski, przecież od tego sezonu w tych rozgrywkach na boisku przebywać będzie musiał jeden, a nie dwóch młodzieżowców w barwach każdego zespołu. Można będzie sprawniej zarządzać również poziomem zmęczenia chłopaków, nierzadko grają w reprezentacjach różnych kategorii wiekowych, młody organizm potrzebuje czasu na regenerację po dwóch spotkaniach międzynarodowych, nie w każdym przypadku powinien po kolejnych trzech, czterech dniach wychodzić na boisko w lidze. Proszę mnie jednak źle nie zrozumieć, ja nie jestem przeciwnikiem młodych, polskich zawodników, bo wielu takich piłkarzy grało w moich drużynach, zanim przepis zaczął obowiązywać – choćby Patryk Dziczek w sezonie, w którym Piast sięgnął po mistrzostwo Polski. Jestem jednak przeciwnikiem wymuszania ich gry. Prawda jest bowiem taka, że nie każdy klub dysponuje młodzieżowcami prezentującymi poziom Jakuba Kamińskiego, gdyby było inaczej – żaden przepis nakazujący grę młodymi Polakami nie zostałby wprowadzony, bo nie byłoby takiej potrzeby. Piłkarz musi obronić się jednak umiejętnościami, nie może niczego dostawać za darmo. To sprawa kluczowa. Tak powinno być w sporcie, tak jest w każdej branży.

REFORMA PRZED REFORMĄ?

Zreformowany przepis o obowiązku gry młodzieżowca jest w pewnym sensie tymczasowy. Można zakładać, że będzie obowiązywał wyłącznie w sezonie 2022-23, a na pewno można stwierdzić, że dyskusja wokół tego tematu wróci – już samo późne ogłoszenie reformy świadczy o tym, jak duże i różne emocje wywołuje. Na łamach „PN” pisaliśmy, że docelowym miejscem dla promocji młodzieżowców mają być niższe ligi, rozważany jest pomysł, aby na zapleczu ekstraklasy pojawił się obowiązek korzystania z dwóch takich graczy. Kluby z tego poziomu rozgrywkowego nie zamykają się na taką koncepcję. Rzecz jasna nie za darmo.

– Do końca roku kalendarzowego zamierzamy zastanowić się nad przepisem o młodzieżowcu, Pro Junior System czy systemem ekwiwalentów – informuje Cygan. Na czym ewentualne zmiany mogą polegać? Jeden z pomysłów zakłada inne rozłożenie „sił” na listach zgłoszeniowych do rozgrywek.

Obecnie na poziomie Ekstraklasy każdy klub na liście A może zgłosić 25 zawodników. Maksymalnie 17 z nich to tak zwani piłkarze szkoleni – minimum trzy lata między 15 a 21 rokiem życia – w innych niż polska federacjach. Krótko mówiąc – chodzi tu głównie o obcokrajowców. Głównie, ponieważ na przykład w przypadku Lecha Poznań wśród tych siedemnastu zawodników znajdują się Bartosz Salamon i Filip Bednarek, Polacy, ale w rzeczonym przedziale wiekowym trenujący w innych krajach.


Pozostały podział miejsc na liście A wygląda następująco: 5 przeznaczonych jest dla zawodników szkolonych w polskiej federacji, a 3 dla zawodników szkolonych w danym klubie, w uproszczeniu – wychowanków. Na liście B natomiast można zgłaszać dowolną liczbę piłkarzy, którzy nie ukończyli 21 roku życia, ale w przypadku piłkarzy nieszkolonych w Polsce istnieje ograniczenie do 5.

Owe szkolenie w innej federacji ma w wypadku zgłaszania zawodników do rozgrywek niebagatelne znaczenie, bowiem takie ujęcie tematu – korzysta z niego również UEFA w europejskich pucharach – nie budzi sprzeciwu Unii Europejskiej, ponieważ nie odnosi się bezpośrednio do narodowości. Nie ogranicza zatem obywatelom UE zmiany miejsca pracy między krajami, nie jest dyskryminujące, a to właśnie było jedną z blokad przepisu o limicie gry obcokrajowców w Ekstraklasie. Regulacja ta już nie obowiązuje, niemniej gdy PZPN wprowadzał ją w życie, nie dotyczyła przecież obywateli UE.

GDZIE JEST GRANICA?

Rzecz w tym, że liczbą zawodników nieszkolonych pod auspicjami polskiej federacji można manewrować. Omawiany na forum pomysł zakłada rzecz jasna jej obniżenie. Granica to kwestia do dyskusji między klubami, głos w sprawie z pewnością zabierze również PZPN. Zależy gdzie przystawić ucho, ale pojawiają się opinie, że mogłoby to być obniżenie nawet do 12 zawodników zgłaszanych na liście A i nieszkolonych w polskiej federacji. To ważne, żeby liczba zmniejszyła się zauważalnie, nie może to być zmiana kosmetyczna, która nie wpłynie na zmianę obecnej polityki transferowej klubów. Zdecydowane cięcie wymusi bowiem na klubach większą rozwagę przy sprowadzaniu obcokrajowców, do pewnego stopnia przedefiniuje kształt kadr, jakość sportowa cudzoziemców powinna zacząć odgrywać większą rolę przy dokonywaniu wzmocnień, a nie ich liczba. Promowałoby również Polaków, bo dostaliby z urzędu więcej miejsca w kadrach – zapewne wzrosłaby też liczba zawodników szkolonych w klubach. Co więcej, przy możliwości dokonywania pięciu zmian w trakcie meczów, Polacy w każdym zespole by występowali. Przy jednoczesnym utrzymaniu, a być może rozbudowie Pro Junior System (dziś w ekstraklasowej puli jest 10 milionów złotych – 6 milionów pochodzi z Ekstraklasy S. A., 4 miliony z PZPN), chęć wystawiania młodzieżowców wcale nie musiałaby osłabnąć.

Oczywiście nie można tematu przeprowadzić szybko, schodzenie z liczby zawodników nieszkolonych w polskiej federacji musiałoby zostać rozłożone w czasie – najpewniej na kolejne trzy, cztery sezony. Kluby związane są bowiem z piłkarzami kontraktami, nie ma mowy, by zostały zmuszone do wypłacania im odszkodowania za rozwiązywanie umów przed czasem. Być może jednak właśnie to rozwiązanie przyniosłoby najwięcej korzyści. Nie tylko młodzieżowcom, ale również poziomowi sportowemu Ekstraklasy.

PRZEMYSŁAW PAWLAK

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (29/2022)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024