Przejdź do treści
Przełamać 30 lat warszawskiej posuchy

Polska Ekstraklasa

Przełamać 30 lat warszawskiej posuchy

W ramach ostatniego meczu 21. kolejki PKO BP Ekstraklasy lider Legia Warszawa podejmie przez własną publicznością głównego kandydata do spadku –  Łódzki Klub Sportowy. 

Po odejściu Jarosława Niezgody odpowiedzialność za strzelanie goli póki co spadła na Jose Kante (fot. Piotr Kucza/400mm)

1 maj 1990 roku. Związek Radziecki chyli się ku nieuchronnemu upadkowi, Jugosławia coraz bardziej trzeszczy w szwach, NRD i RFN nadal się nie zjednoczyły, Czechosłowacja nawet nie myśli o rozłamie, a głową państwa polskiego jest Wojciech Jaruzelski. W takich oto warunkach społeczno-politycznych przyszło zawodnikom Łódzkiego Klubu Sportowego skromnie pokonać (po bramce Tomasza Wieszczyckiego w samej końcówce meczu) na wyjeździe Legię Warszawa.

Choć od tamtej pory upłynęło blisko trzydzieści lat, łodzianie wciąż nie są w stanie odnieść kolejnego zwycięstwa w stolicy nad Legią. Jeśli tylko przyjdzie „ełkaesiakom” zagrać pod adresem Łazienkowska 3, to najczęściej są odprawiani z kwitkiem do domu. Na czternaście meczów rozegranych w Warszawie, licząc od wspomnianej wygranej, ŁKS przegrał aż dziesięć, a pozostałe cztery zakończyły się podziałem punktów.

Wszystko wskazuje na to, że niechlubna seria „Rycerzów Wiosny” jeszcze trochę potrwa, bowiem w trakcie zimowego okienka transferowego prowadzący drużynę Kazimierz Moskal stracił swojego najlepszego piłkarza, Daniego Ramireza, który w każdym z dotychczasowych meczów bieżącego sezony PKO BP Ekstraklasy wystąpił od pierwszej minuty, notując sześć goli i trzy asysty. Hiszpan maczał palce w dokładnie czterdziestu pięciu procentach wszystkich bramek strzelonych przez ŁKS (jest ich póki co 20).

Lecz to nie poczynania ofensywne stanowią największą bolączkę łodzian. „W trakcie przerwy zimowej pracowaliśmy przede wszystkim nad poprawą gry w defensywie” – przyznał Moskal. Nic dziwnego – ŁKS posiada najsłabszą w całej stawce linię obrony. Trzydzieści siedem straconych bramek daje po dwudziestu rozegranych kolejkach niemal dwa trafienia na mecz. To zdecydowanie za dużo, jeśli na poważnie chce się walczyć o utrzymanie. 


Aby załatać spore dziury w murze obronnym na Aleję Unii Lubelskiej 2 sprowadzono aż trzech nowych defensorów. Są nimi Maciej Dąbrowski, Carlos Moros Gracia oraz Tadej Vidmajer. Ponadto szeregi zespołu zostały wzmocnione dwoma Hiszpanami – Sanuelem Corralem i Antonio Dominguezem – mających docelowo zastąpić wakat powstały wskutek transferu Ramireza do Lecha Poznań. Wietrzenie szatni ma pomóc w osiąganiu na wiosnę lepszych rezultatów, lecz czasu na zgranie nowych piłkarzy jest szalenie mało, a potrzeba punktowania – piekielnie nagląca. Do przedostatniej Wisły Kraków ŁKS traci sześć punktów, trzeciej od końca Arki Gdynia – siedem, a do plasującej się tuż nad kreskę Korony Kielce – osiem.

„Legioniści” natomiast o postawę formacji defensywnej martwić się nie muszą. Rzadziej piłkę z siatki od Radosława Majeckiego – który podpisał ostatnio kontrakt z francuskim AS Monaco, lecz najbliższe pół roku spędzi jeszcze w zespole Legii – wyciągali bramkarze Cracovii i Pogoni Szczecin. Problem pojawia się natomiast, jeśli spojrzy się atak, który choć może szczycić się największą ilością strzelonych goli w całej klasyfikacji, to jednocześnie ten sam atak został poważnie osłabiony. 

A wszystko za sprawą transferu Jarosława Niezgody – autora czternastu ligowych trafień w bieżącym sezonie PKO BP Ekstraklasy, co pozwoliło mu stać się jak dotąd najskuteczniejszym graczem. Niezgoda Legię Warszawę zamienił na amerykański Portland Timbers. Co prawda młody napastnik za sprawą swoich przenosin zostawił w klubowej kasie niemałą sumę pieniędzy, lecz równocześnie a jego pozycji pojawił się niełatwa do załatania luka, gdyż poza Jose Kante w kadrze wicemistrzów Polski nie ma właściwie żadnego innego snajpera.

„Zdajemy sobie sprawę, jak dużym osłabieniem zespołu jest odejście takiego gracza, jakim jest Niezgoda, ale wiemy wszyscy, że trzeba go kimś zastąpić, kimś, kto będzie miał podobne możliwości w kwestii strzelania goli. Ale zastąpić Jarka w skali 1:1 się nie da. Dlatego chciałbym, aby przyszedł do nas zawodnik dobry, który da odpowiednią jakość” – powiedział szkoleniowiec warszawian – Aleksandar Vuković. Tym zapowiadanym następcą ma zostać Tomas Pekhart. Czeski napastnik już przebywa w stolicy Polski i lada moment parafuje umowę wiążącą go z ekipą „Wojskowych”.

Jan Broda






Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024