Przekonujące zwycięstwo Wisły Kraków
Wisła Kraków wykorzystała atut własnego boiska i w środowy wieczór pokonała Zagłębie Lubin (3:0). Dzięki temu zwycięstwu podopieczni Joana Carrillo awansowali na piąte miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy.
Rafał Boguski i wszystko jasne (fot. Łukasz Skwiot)
Podczas, gdy na innych polskich stadionach trwała w środę walka o mistrzostwo kraju, miejsce na podium i europejskie puchary, w Krakowie doszło do starcia o przysłowiową pietruszkę. Wisła i Zagłębie Lubin nie grają już w tym sezonie właściwie o nic, dlatego mecz przy Reymonta niekoniecznie musiał zwiastować wielkie emocje.
Papierowe zapowiedzi mogły jednak wziąć w łeb w obliczu wydarzeń na boisku, szczególnie, że grający już na luzie piłkarze mogli pokazać pełnie swoich umiejętności. To rzecz jasna była tylko jedna z możliwości, ponieważ istniała taka sama szansa na to, że zawodnikom nie będzie się chciało wysilać, co byłoby równoznaczne z tym, że fani w Krakowie wielkim widowiskiem jednak nie zostaną uraczeni.
Jak się okazało, mecz od początku trzymał dobry poziom, a pierwsze groźne okazje stworzyli sobie goście. Najpierw minimalnie niecelnie uderzył Alan Czerwiński, a następnie dogodnej pozycji nie był w stanie wykorzystać Jesus Imaz. Bliski otworzenia wyniku był również Paweł Żyra, jednak jego strzał otarł się jedynie o poprzeczkę i „Miedziowi” ponownie musieli obejść się smakiem.
Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i dokładnie tak było w tym przypadku. W 34. minucie Wisła w końcu zdołała groźniej zaatakować i od razu przyniosło jej to gola. Carlitos otrzymał dobre podanie od Nikoli Mitrovicia i pewnym strzałem pokonał Dominika Hładuna.
Zdobyta bramka pozwoliła nabrać gospodarzom pewności siebie i wiatru w żagle. W drugiej połowie bliski podwyższenia wyniku był Carlitos, który zmarnował dwie bardzo dobre okazje. W obu przypadkach na wysokości zadania stawał Hładun.
Bramkarz Zagłębia utrzymywał swój zespół przy życiu bardzo długo. Oprócz strzałów Carlitosa, udało mu się również popisać dwoma fantastycznymi interwencjami po uderzeniach Rafała Boguskiego. W jednej z nich piłkarz „Białej Gwizdy” strzelał z odległości nie większej niż dwa metry od bramki, a i tak nie udało mu się trafić do siatki.
Do trzech razy sztuka – właśnie tak sobie musiał pomyśleć Boguski, kiedy piłka po uderzeniu Pola Lloncha i odbiciu się od słupka, następnie odbiła się od niego i wpadła do bramki.
Doświadczony napastnik odblokował się w końcówce na dobre i zdołał dołożyć jeszcze jednego gola do swojego dorobku. W 90. minucie udało mu się pokonać Hładuna strzałem głową i ustalić wynik na 3:0 dla Wisły Kraków.
gar, PiłkaNożna.pl