Telenowela związana z przyszłością Arkadiusza Milika trwa od kilku miesięcy, a zainteresowanie nią nie zmalało nawet w trakcie pandemicznej pauzy. Zostanie w Neapolu czy odejdzie? A jeśli przeprowadzka, to dokąd?
GRZEGORZ GARBACIK
Dziennik „La Gazzetta dello Sport” podał, że reprezentant Polski nie zdecydował się na przedłużenie umowy z klubem i w lecie będzie skłonny do wysłuchania propozycji innych. Kolejka chętnych jest spora. Zwłaszcza że Milik jest związany z Napoli jedynie do końca czerwca przyszłego roku. Można więc liczyć na cenę promocyjną, bo nadchodzące okno transferowe będzie niemal ostatnią okazją do tego, by zarobić na Polaku jakiekolwiek pieniądze. Prezydent Napoli, Aurelio De Laurentiis, nie przepuści takich możliwości.
Stempel Cristiano
Oliwy do ognia kilka tygodni temu dolał turyński „Tuttosport”, informując, że poważnie zainteresowany Milikiem jest Juventus. Sprowadzenie urodzonego w Tychach snajpera miało być rozważne przez mistrza Włoch na równi z transferem Mauro Icardiego – wiadomo, że Argentyńczyk związał się na stałe z Paris Saint-Germain. Nie oznacza to jednak, że Milik może już zastanawiać się, jak będzie prezentował się w koszulce w biało-czarne pasy. W Turynie szukają bowiem kogoś, kto wzmocni siłę rażenia Starej Damy, ale przy okazji zmieści się w cieniu Cristiano Ronaldo. Teoria, że pod operacją „Milik w Juventusie” stempel musi postawić CR7 ma solidne podstawy.
– Czy Milik przydałby się Juventusowi? To zależy w dużej mierze od Portugalczyka i tego, czy taki napastnik wspomagający mu odpowiada. Po Higuainie w klubie nie mają już pola do kolejnej pomyłki – powiedział na antenie Radio Musica Filippo Maniero, były napastnik między innymi Milanu i Sampdorii.
Pozycja Cristiano w Turynie jest niepodważalna. Higuain w tym sezonie wystąpił w 34 meczach, zdobył 8 bramek i zanotował 8 asyst – w ogromnej większości klubów byłby pierwszą strzelbą, w ekipie Ronaldo jest pistolecikiem. Zakładając, że wszystkie klocki znajdą się na swoim miejscu i Milik zostanie już latem zawodnikiem bianconerich, będzie musiał pogodzić się z funkcją piłkarza wspomagającego największą gwiazdę. Analogicznie jak w reprezentacji Polski, gdzie pierwsze skrzypce w ofensywie gra Robert Lewandowski. Rola głównego amanta w Juventusie nie jest pisana Milikowi – na taką mógłby liczyć w produkcjach mniej kasowych, czyli w klubach słabszych od turyńskiego giganta.
– Milik może występować jednak nie tylko na dziewiątce, ale również jako cofnięty napastnik. Juventus w trakcie meczu potrafi zagrać w trzech ustawieniach, transfer Arka mógłby dać wiele możliwości Maurizio Sarriemu – twierdzi Piotr Dumanowski, komentator Serie A w stacji Eleven Sports. – Zresztą, Sarri bardzo dobrze zna Milika i to on naciska na jego transfer. To trener szukający napastników potrafiących grać poza polem karnym, a Milik nie jest klasyczną dziewiątką jak Icardi.
Komu sprzedać, komu nie
Higuain w całej neapolitańsko-turyńskiej układance jest kluczowym elementem: – W Italii jest kreślony scenariusz, zgodnie z którym Higuain miałby się przenieść do River Plate, a w jego miejsce sprowadzony zostałby Milik – mówi Michał Borkowski, świetnie orientujący się w realiach Serie A.
Jak to jednak w takich przypadkach bywa, spore znaczenie mają kwestie finansowe. Higuain ma bowiem jeszcze przez rok ważny kontrakt, na mocy którego zarabia 9,5 miliona euro netto. – Jego odejście byłoby głębokim oddechem dla budżetu płacowego Juventusu. W przypadku Milika zarobki mają oscylować na niższym pułapie, około 5 milionów euro netto – dodaje Borkowski.
Rzecz jasna nieobliczalny De Laurentiis niezbyt przychylnym okiem spogląda na transfer Polaka do Turynu. „Le Repubblica” podaje, że byłby nawet skłonny zejść nieco z ceny, byle tylko napastnika kupił inny klub, najlepiej zagraniczny. Cena? 45 milionów euro. Tyle że futbol wchodzi w erę postpandemiczną, wydawanie dużych kwot na piłkarzy wcale nie musi być regułą. Większość klubów nie zdecyduje się na rozbicie banku na zawodnika, którego niedługo będzie można pozyskać za znacznie mniejsze pieniądze.
Medialna lista klubów zainteresowanych Milikiem jest długa. Znajdują się na niej choćby Atletico Madryt i Manchester United – w przypadku Czerwonych Diabłów „The Sun” przekonuje, że temat jest poważny, ale źródło informacji nakazuje daleko idąca wstrzemięźliwość. Temat przeprowadzki Polaka do Schalke 04 Gelsenkirchen również można odłożyć na bok. Jego życie w mediach było bardzo krótkie. Die Knappen to bowiem aktualnie klub o zbyt małej renomie, by skusić napastnika tego formatu co Milik – mowa przecież o graczu skali europejskiej.
Nieco realniej przedstawia się sprawa londyńskiego Arsenalu, który od dłuższego czasu próbuje przekonać Pierre’a-Emericka Aubameyanga do parafowania nowej umowy. Wszystkie dotychczasowe próby kończyły się fiaskiem. Coraz więcej brytyjskich źródeł podaje, że odejście kapitana Kanonierów z klubu już w lecie jest bardzo prawdopodobne. Gdyby Arsenal włączył się do gry, miałby całe mnóstwo argumentów, by sfinalizować transfer Polaka. Klub stać na tak kosztowny zakup, sam Milik mógłby liczyć na pokaźną podwyżkę, a na Emirates Stadium jego konkurentami byliby młodzi i niedoświadczeni Gabriel Martinelli oraz Eddie Nketiah, a także – o ile zostanie w Londynie – Alexandre Lacazette.
Sprawa na ten moment wydaje się więc zagmatwana. Polak może zostać aktorem drugiego planu w kasowym hicie, może również zdecydować się na produkcję bardziej kameralną – mniejszą sławę, mniejsze zaszczyty, ale za to twarz na froncie plakatu reklamowego. Tyle że niektórych propozycji po prostu się nie odrzuca. Na przykład tych z Juventusu.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 24/2020)