Prezes Pogoni dla PN: Zwoliński? Ciężki temat
Jak wyglądają finanse Pogoni Szczecin, co komplikuje zespołowi sytuację w Ekstraklasie, czy temat przejęcia większościowego pakietu akcji klubu przez Grupę Azoty jest nadal aktualny, jakie są szanse na to, że w Szczecinie powstanie wreszcie nowoczesny stadion, w końcu ile Pogoń chciałaby zarobić na Łukaszu Zwolińskim – o tym wszystkim, ale nie tylko, „PN” opowiada prezes Pogoni Szczecin Jarosław Mroczek.
fot. W.Sierakowski
ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW PAWLAK
(…)
Większość budżetu przeznaczona jest na pensje piłkarzy?
W przypadku Pogoni to mniej więcej 60-65 procent. Nie chodzi jednak tylko o pensje zawodników, ale o wszystkie koszty związane z działaniem pierwszej drużyny. Również wynagrodzenia sztabu trenerskiego, ale też obozy, czy koszty przejazdów. A proszę sobie wyobrazić, że w 2015 roku przebyliśmy bodaj 22 tysiące kilometrów. Część przejechaliśmy pociągiem, część autokarem, część odbyła się samolotem, ale zawsze to jest koszt funkcjonowania pierwszej drużyny. Po zsumowaniu wszystkiego wyszło w poprzednim roku około 14 milionów złotych.
Dobrze, że przynajmniej macie blisko lotnisko.
Niezupełnie, lotnisko niewiele nam daje. W tym naszym „genialnym” państwie, dwadzieścia kilka lat po upadku komunizmu, z takich miast jak nasze, lata się tylko do Warszawy. To jest żałosne, smutne. Polska pod względem terytorium jest nieznacznie mniejsza od Niemiec – około dziesięć procent powierzchni – a Szczecin ma połączenie lotnicze tylko z centralą. Tragedia. Jesteśmy blisko granicy, przejeżdżamy nieco ponad sto kilometrów i trafiamy do prawdziwego lotniczego Eldorado, a jak się obracamy w stronę wschodu, widzimy sieć połączeń rodem z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.
(…)
Mówi się, że Legię Warszawa może opuścić Nemanja Nikolić. Hipotetycznie – klub z Łazienkowskiej byłoby stać na zatrudnienie Zwolińskiego?
Przy całym szacunku dla zarządu Legii i prezesa Bogusława Leśnodorskiego, którego szczerze lubię i bardzo szanuję, byłby to bardzo ciężki temat. Transfery w obrębie jednej ligi są zawsze trudniejsze do zrealizowania. Bo nie dość, że oddajemy własnego, bardzo dobrego zawodnika, to jeszcze wzmacniamy bezpośrednią konkurencję. Wygląda to mniej więcej tak: jeżeli z angielskiego klubu dostanę dziesięć złotych za zawodnika, z polskiego muszę dostać piętnaście, żeby transfer się odbył.
Akurat Leśnodorski zaskoczył kilkoma poważnymi transakcjami wewnątrz ekstraklasy, mam na myśli sprowadzenie do Legii Michała Masłowskiego czy Michała Pazdana.
Bo jest bardzo utalentowanym biznesmenem. Ale ja, mimo wieku, szybko się uczę. A uczenie się od Bogusława to szczególna przyjemność.
(…)
Cały wywiad w najnowszym numerze tygodnika „Piłka Nożna”. Od wtorku w kioskach!