Poznajmy się – Piast Gliwice
Może będzie to stała pozycja w „PN”, a może nie. Na pewno jednak, gdyby miała być cykliczna, zacząć wypada od mistrza Polski. Kto kogo nosił na rękach? Kto jest największym strojnisiem? Od kogo można pożyczyć milion złotych? Poznajmy bohaterów minionego sezonu od innej, bardziej ludzkiej strony.
ZBIGNIEW MUCHA
A szatnię Piasta – tę, która zdobyła mistrzostwo Polski, również z tymi, którzy już z drużyny odeszli – przedstawił nam człowiek do tego niewątpliwie upoważniony, czyli Adam Fudali. Wiadomo – kierownik drużyny, który często bywa dla piłkarzy jak dobry kumpel, czasem przyjaciel, ale zdarza się, że musi im matkować albo ojcować. A zatem jak to widzi kiero?
Aleksandar Sedlar, 28 lat, Sedi
W sezonie 2018-19: 30 meczów, 6 goli
– Kawał twardziela. Bardzo spokojny, właściwie nic go nie rusza. Ale wydaje mi się, że dużo w życiu przeszedł, w związku z czym nabył doświadczenia i dojrzał. Bardzo blisko związany jest ze swoim ojcem, który często bywał na meczach Piasta. Mówi mało i tylko wtedy, kiedy musi i czuje, że jest taka potrzeba. Człowiek jednego zdania, góra dwóch.
Marcin Pietrowski, 31 lat, Pietro
25 meczów, 1 gol
– Napisano gdzieś, że tak wszystko świetnie ogarnia, że w przyszłości mógłby zostać kierownikiem drużyny… Przemilczę… (śmiech) Natomiast faktycznie jest bardzo dobrze zorganizowany, tyle że z tym kierownikiem to chyba mu chłopaki lekko dogryzają… Niezwykle inteligentny i oczytany, stale się dokształcający. Potrafi godzinami w autokarze połykać książki. Jeden z tych, którzy zawsze chcą wiedzieć więcej. Marcin próbuje się dowiedzieć na przykład, co dzieje się z jego ciałem i organizmem kiedy trenuje, kiedy je lub po prostu śpi. Czyta więc mnóstwo rzeczy związanych z anatomią, fizjologią, dietetyką.
Frantisek Plach, 27 lat, Fero
25 meczów
– Fero to właściwie nie pseudonim, ale imię. Po słowacku właśnie Frantisek, a wiem, bo mam kuzyna o tym imieniu. Nasz Fero lubi „znaczek”, czyli po słowacku marka. Wiadomo o co chodzi – Levi’s, Wrangler, Mercedes, etc. Nasz bramkarz jest po prostu fanem marek, lubi też sportowe samochody, jeździ Chevroletem Camaro i jest generalnie bardzo eleganckim mężczyzną. Zadbany, broda zawsze przystrzyżona, żel na włosach. Poza tym pomocny i skromny, nie odlatuje. Ale ta uwaga dotyczy akurat wszystkich naszych synków.
Tomasz JodŁowiec, 34 lata, Jodła
25 meczów, 4 gole, 4 asysty
– Wspaniały chłop. Siła spokoju, uśmiech zawsze przyklejony na twarzy, choć obcemu wydawać się może, że do Tomka bez kija nie podchodź. Tymczasem wcale tak nie jest. Duża skromność. On akurat, jako jeden z nielicznych w naszym zespole, mógłby wysoko głowę nosić, bo sukcesów ma sporo na koncie, łącznie z występami w reprezentacji Polski. Mógłby teoretycznie wejść do szatni i powiedzieć: teraz ja tu układam tematy. Ale to nie Jodła. Do mnie na przykład nigdy nie zwraca się inaczej, niż: Kiero. Wychowany pod Żywcem, ręka jak u drwala, w ogóle sylwetka niczym u Hulka. Wszystko naturalne mięśnie, nawet ćwiczyć specjalnie nie musi.
Jakub Czerwiński, 28 lat, Czerwo
36 meczów, 3 gole
– Chłopak z południa, konkretnie z Małopolski, dlatego używa charakterystycznego: „idziemy na pole”… Bardzo dobrze wychowany, grzeczny, ale nie powiedziałbym, że potulny. Potrafi pokazać zęby, kiedy zostanie sprowokowany. Samym wyglądem może przestraszyć, ale w środku tak naprawdę ukrywa się poczciwa dusza.
Patryk Dziczek, 21 lat, Dziku
33 mecze, 3 gole
– Typowy młody-gniewny. Znam go od wielu lat, jeszcze z Młodej Ekstraklasy, a nawet czasów juniorskich, bo to wychowanek Piasta. Przeszedł na boisku wiele i wiele widział. Choć jeszcze bardzo młody, to zdążył dostać po tyłku, a piłka nieco go już sponiewierała. Ale ponieważ wytrzymał, otrząsnął się z tego, to teraz zbiera owoce. Piłkarsko się cały czas rozwija, na boisku i zresztą nie tylko, postawi się każdemu, także starszemu.
Karsten Ayong, 21 lat
1 mecz
– Za wiele o nim nie powiem, zagrał tylko 11 minut w całym sezonie, był z nami krótko. Na pewno duża ambicja.
Mikkel Kirkeskov, 27 lat, Mikel
36 meczów, 2 gole, 2 asysty
– Wyrósł na jednego z najlepszych obrońców w lidze. Kozak. Dla mnie – prawdziwy żołnierz. Stawia się punktualnie w klubie i szybko zabiera do ostrej, porządnej roboty, a wychodzi jako jeden z ostatnich. Chłopaki wołali na niego Ed Sheeran albo po prostu… Radzewicz. Wiadomo, kto wymyślił tę ostatnią ksywkę, oczywiście nasz nestor, czyli Kuba Szmatuła, który zna się z Radzą doskonale. Mikkel to chodząca dyscyplina, ale też człowiek niezwykle rodzinny. Na mecze do Gliwic przyjeżdżają jego bliscy – ciotki, wujkowie, szwagrowie… Kiedy ma okazję lubi się wyluzować. Najlepiej w towarzystwie Joela Valencii. Trzeba to zobaczyć jak jadą samochodem z „zimnymi łokciami” i śpiewają hiszpańskie piosenki. W ogóle z Joelem są bardzo zżyci. W meczu z Koroną w Kielcach Ekwadorczyk doznał kontuzji i na drugą połowę już nie wyszedł. W przerwie nie było mnie w pobliżu, pobiegłem pod szatnię, a tunel na Koronie jest bardzo długi, więc nic nie widziałem. Joel nie mógł iść, zwijał się z bólu na murawie, samodzielnie trudno było mu zejść do szatni. Mikkel wziął go na ręce, czule, jak dziecko, i zaniósł do szatni. Tylko on mógł to zrobić, pewnie tylko jemu pozwoliłby na to sam Valencia.
Uros Korun, 32 lata, Uri
9 meczów
– Niezwykle rodzinny facet, często można go spotkać z żoną i dwójką dzieci. Jest z nami bardzo długo, wcześniej był podstawowym środkowym obrońcą Piasta. Świetnie się zaaklimatyzował w Gliwicach. Mocny, słoweński charakter. Nie grał zbyt dużo w mistrzowskim sezonie, ale zawsze trzymał ciśnienie. Nie marudził, gotów do poświęceń, zawsze na 100 procent.
Martin Konczkowski, 26 lat, Konczi
32 mecze, 9 asyst
– Chłopak z ferajny. Taki śląski synek, tutejszy. Skromny, pokorny, otrzymał dobre, śląskie wychowanie, wierzący. Godoć gwarą też potrafi – a jakże! Normalny chłopak, o jakich mówi się, że „mieszkają za rogiem”. Zero sodówki, zawsze stawia się na czas i… ma czas dla innych.
Joel Valencia, 25 lat, Joel
33 mecze, 6 goli, 6 asyst
– Dobry duszek tej drużyny. W Piaście nie ma zbędnego gwiazdorstwa, ale Joel jest taką naszą gwiazdeczką, perełką. Człowiek-orkiestra, wszędzie go pełno. Otwarty na języki obce, biegle włada angielskim, coraz lepiej idzie mu nauka polskiego. Odpowiada za muzykę w szatni, najczęściej jest didżejem, podłącza telefon do boomboxa i jazda. Śpiewa wszystko – po hiszpańsku, francusku, a jak usłyszy „Lalunię”, hit discopolowy znany chyba w każdej piłkarskiej szatni, to trudno go utrzymać. Nie dość, że nauczył się polskich słów, to jeszcze od razu rwie się do tańca. Typ rodzinny, typowy Latynos. Mieszkałem przez jakiś czas w Meksyku, więc mam porównanie. On wywodzi się z domu wielopokoleniowego, mieszkał z dziadkami, krewnymi, spędzali więc dużo czasu na biesiadowaniu – barbecue, te klimaty… O jego relacjach z Mikkelem już mówiłem, ale niezwykłe, przyjacielskie więzy łączą go również z Patrykiem Dziczkiem. Nadają na tych samych falach. Uwielbiają się. Dziku – tak wiem, że to niepoprawne – może do niego mówić: ty czarnuchu, a Joel się odgryza: ty białasie! Ale robią to z sympatią do siebie, humorem i ogromnym dystansem.
Karol Stanek, 20 lat
1 mecz
– Skupiony na pracy, bez skoków w bok. Na pewno obiecujący, ale jeszcze dużo pracy i długa droga przed nim, przy czym – pamiętając o tym, co powiedział mi kiedyś Marcin Brosz: „Adam, nie znasz się na piłce, więc się nie odzywaj” – mam na myśli bardziej kwestie emocjonalne, związane z psychiką i mentalnością, niż czysto piłkarskie.
Piotr Parzyszek, 26 lat, Parzo
33 mecze, 9 goli, 4 asysty
– Niezwykle pogodny, wesoły człowiek. Nigdy nie odmówi pomocy, bierze udział we wszystkich akcjach marketingowych klubu. Miłośnik tatuaży, chyba nikt w drużynie nie ma ich więcej od niego. Chłopak po przejściach, spędził wiele lat na emigracji, ale umiał się odnaleźć po powrocie do Polski. I za to szacunek, bo lekko mu nie było. Wielu powątpiewało w sensowność tego transferu, tymczasem Piotrek dołożył cegłę do sukcesu, zdobył wiosną wiele istotnych bramek.
Gerard Badia, 30 lat, Badi
21 meczów, 2 gole, 7 asyst
– Niech nie zabrzmi to źle, ani przesadnie górnolotnie, ale to rzeczywiście piłkarz, który jest symbolem dzisiejszego Piasta. Fantastyczny gość, uśmiechnięty, mądry, sympatyczny. To także człowiek, którego witałem w hiszpańskim hotelu, kiedy pierwszy raz przyjechał na testy do Piasta. Pamiętam ten moment jak dziś. Stał na schodach, w ręku miał małą walizkę, na sobie szorty, na głowie wielką szopę włosów, no jednym słowem nie wyglądał „po piłkarsku”. Pomyślałem wtedy: chłopie, skąd się tu wziąłeś? Razem z nim przyjechał jeszcze jeden zawodnik testowany przez nasz klub. Z tamtym przybyło trzech menedżerów, nieśli za nim duże torby. Potrenowali obaj, zagrali sparing. Efekt oczywiście był taki, że Gerard został z nami, tamten wyjechał. Ile Badi przez ten czas dał piłkarsko Piastowi, nie trzeba nikogo przekonywać. Natomiast on daje również mnóstwo ciepła, atmosfery wewnątrz zespołu. Znamienne były jego słowa, gdy wspominał mecz sprzed roku, gdy Piast walczył w ostatniej kolejce o utrzymanie. Badi opowiadał, że myślał wówczas o tych wszystkich ludziach zatrudnionych w klubie, niekoniecznie piłkarzach, którzy po spadku mogą stracić pracę. On po prostu rozumiał wagę tego, co może się stać. Facet z niezwykłą empatią. Na jednym z meczów nagle na trybunie VIP-ów pojawiło się czterech – być może – bezdomnych. Okazało się, że dostali wcześniej wejściówki na ulicy od Badiego… Chciał im zrobić przyjemność i oddał te, które jemu się należały.
Tomasz Mokwa, 26 lat, Tomek
5 meczów
– Kolejny żołnierz w naszym zespole. Często na trzecim planie, ale sumiennie pracuje. „ – Tomek, jutro grasz w rezerwach. – Dobrze, panie trenerze. – Tomek, pojutrze grasz w rezerwach. – W porządku, panie trenerze. – Tomek, jesteś dziewiętnasty na liście, nie jedziesz na mecz. – Rozumiem, panie trenerze.” Ale zawsze można na niego liczyć, na boisku nigdy nie uklęknie, nie podda się. Jest zaangażowany w trening i przygotowania do meczu zawsze na dwieście procent, nawet mając pewność, że i tak nie zagra. Ojciec to wojskowy, przypuszczam więc, że w tym właśnie duchu, pełnym dyscypliny, Tomek został też wychowany.
Patryk Sokołowski, 25 lat, Sokół
12 meczów, 1 gol
– Nasz człowiek z Warszawy. Ale nie z Warszawki, co celowo podkreślam. Głowy nie zadziera. Widać, że chłopak przyjechał ze stolicy, ale nie wchodzi do szatni i nie rządzi, a tacy „stołeczni” też przecież bywają. Warszawiak, wychowanek Legii. Przyjaźni się z Mokwą. Czy wyjdzie na boisko na pięć minut, czy na godzinę – zawsze na maksa.
Denis Gojko, 21 lat
5 meczów
– Czasami za wcześnie nie znaczy, że dobrze. Denis to taki chłopak jeszcze z wiatrem we włosach. Szybko dostał szansę w Piaście, fajnie się pokazał, a potem czegoś zabrakło. Mam nadzieję, że to odnajdzie. Na przykład Patryk Dziczek też wcześnie dostał szansę, to był ostatni mecz sezonu 2014-15 i jeszcze za trenera Garcii. Przegraliśmy 0:3 z Cracovią, Dziku zagrał tylko pierwszą połówkę. Ale się podniósł. I na to samo liczę w przypadku Denisa.
Paweł Tomczyk, 21 lat, Pawka
4 mecze, 2 gole
– Chłopak z Poznania. Pozytywny wariat na punkcie Kolejorza, który jednak do Piasta wkomponował się wspaniale. Uśmiechnięty, w fajny sposób bezczelny, a to rzadkość. Czasami widzisz bezczelnego gościa i masz ochotę dać mu w twarz, takiego jak Pablo je się natomiast całymi łyżkami. To właśnie on obciął mi brodę po wywalczeniu mistrzostwa. Pewny siebie, warto mieć kogoś takiego w każdej szatni, wróżę mu sporą karierę, choć – jak już ustaliliśmy – na piłce się nie znam…
Aleksander Jagiełło, 24 lata, Olek
16 meczów, 1 asysta
– Kolejny warszawiak w szatni. Raz jest na górze, raz na dole, zawsze trzyma ciśnienie. Nawet kiedy był odsunięty od składu. Walczak niesamowity, to on zrobił mi dziurę w ścianie. W Gliwicach nieopodal boiska do siatkonogi jest ściana, miejsca w związku z tym jest niewiele. Olek tak się rozpędził, że zrobił dziurę. Taki typ – nogi nigdy nie odstawia.
Jakub Szmatuła, 38 lat, Szmati
12 meczów
– Szmati. Powiedzmy, że tak, a nie inaczej brzmi jego ksywka… Czy już można nazwać go legendą? Być może. Poznając go osobiście, natychmiast nabierasz szacunku. Był z Piastem w niższych ligach, był już niemalże odpalony, a teraz przyłożył rękę, a w zasadzie ręce, do wielkiego sukcesu Piasta. Perfekcjonista. Nawet w szatni wszystko ma poskładane w kostkę, buty zawsze czyste, ułożone jak przy linijce.
Mateusz Mak, 28 lat, Maku
20 meczów, 1 gol, 1 asysta
– Co tu dużo mówić, człowiek, który dba o atmosferę jak mało który. Wesołek, ale potrafi wbić złośliwą szpileczkę. Chłopak z Suchej Beskidzkiej, ciężko doświadczony przez życie. Mocno przeżył śmierć rodziców. W wychowaniu jego i Michała, mocno zaangażowane były starsze siostry, to dzięki nim bliźniacy mogli trenować i zaistnieć w futbolu. Jak się obaj z Michałem zejdą, to naprawdę jest kabaret. Słyszałem, co działo się w Bełchatowie, kiedy Arek Malarz miał „nieszczęście” w szatni siedzieć między bliźniakami, a ci co chwilę wykręcali mu jakieś numery. Przeszedł gehennę…
Tom Hateley, 30 lat, Tomi
34 mecze, 4 gole, 4 asysty
– Ludzie mają wyobrażenie o angielskim dżentelmenie. Często bywa to błędne wyobrażenie, ale nie w przypadku Toma. On po prostu ma to coś w sobie, co trudno jest mi nawet zdefiniować. Coś w sposobie bycia, ogłady, wysławiania się. Mieszkałem kilka lat w Stanach Zjednoczonych, znam angielski dobrze, ale jest to jednak bardziej język amerykański; niechlujny, bez zwracania uwagi na akcent czy gramatykę. Słuchając Toma, mam wrażenie jakbym słuchał audycji w radiu BBC. Jego angielski, choć oczywiście przyswojony w sposób naturalny, to jeszcze jest dodatkowo wyedukowany, by nie powiedzieć, że wręcz literacki. No a poza tym, jak przystało na dżentelmena, jako jedyny w zespole zawsze ma zapiętą pod szyję, na ostatni guzik, koszulkę polo. Na boisku twardziel straszny, odziedziczył to po ojcu. Mark był przecież znakomitym napastnikiem, gwiazdą Milanu. Nie odwiedził jak dotąd syna w Gliwicach, ale bywali u nas inni członkowie rodziny Hateleyów.
Jorge Felix, 28 lat, Jasiu
34 mecze, 6 goli, 4 asysty
– To chłopaki nazwali go Jasiem Fasolą, podobno komuś przypominał odtwórcę tytułowej roli w słynnym angielskim serialu. Natomiast ja zauważyłem inną rzecz. Pamiętam mecz z Wisłą Kraków, ustawiamy mur, ktoś zrobił zdjęcie. Jorge stał w murze, taki nieduży człowieczek. Wydawał się taki zagubiony, tak nie na miejscu, że wydrukowałem to zdjęcie, zaznaczyłem go na nim i napisałem: „Where’s Wally?”, ponieważ tak bardzo przypominał mi Wally’ego ze słynnego serialu animowanego, wciąż trzeba było go szukać. I choć pozornie zdaje się być właśnie lekko chaotyczny i zagubiony, to owe pozory są mylące. Jorge to wykształcony człowiek, studiował na ekonomicznych kierunkach w Hiszpanii, z wykształcenia jest księgowym i nie jestem pewien, czy nawet przez jakiś czas nie uprawiał tego zawodu.
Michal Papadopulos, 34 lata, Papen
32 mecze, 5 goli, 4 asysty
– Jeśli ktoś miałby oddać swoje serce, musiałby złożyć taką ofiarę na ołtarzu większej sprawy, to Papen by to uczynił niechybnie. Gdybyś poszedł do niego i powiedział, że chcesz sobie kupić nowy zegarek, w związku z czym potrzebujesz milion złotych, to prawdopodobnie Michal te pieniądze by ci pożyczył, jeśli oczywiście by je miał. Nie dlatego, że jest głupi, tylko ufny, koleżeński, czasami wręcz oddany. Kumpluje się z Jodłą i jest to taka „ukryta przyjaźń”. Na pierwszy rzut oka tego może nie widać, ale obaj znaleźli nić porozumienia.
Karol Dybowski, 22 lata
0 meczów
– Trzeci bramkarz. Jedyny w tym gronie, który w mistrzowskim sezonie nie zaliczył nawet minuty. Kiedy był w kadrze meczowej, to tylko na ławie. Siadał na niej, gdy kontuzjowany był Plach. Zna swoje miejsce w szeregu, cierpliwie czeka na swój czas. Ale też zawzięty, jeden z tych, którzy niszczą mi wspomnianą ścianę…
Waldemar Fornalik, 56 lat, King
– Na końcu listy, ale on jest najważniejszy. Wszyscy mówią o nim, że to mruk i wszyscy się mocno mylą. Trzeba go poznać, by docenić, jak inteligentnym, dowcipnym, ale zawsze z klasą, jest człowiekiem. Ma naprawdę znakomity dowcip. Na pamięć zna całego „Misia”, uwielbia zresztą komedie Barei. Lubi też nowsze produkcje. Sypie dialogami z „Vabanku”, „Kilera”, „Chłopaki nie płaczą”, wplata w rozmowę często kultowe teksty, albo takie, na które nikt by nie zwrócił uwagi. Tytan pracy, miłośnik dyscypliny, dać mu czas, a z każdego diamentu uczyni brylant. Koneser dobrej muzyki, przede wszystkim klasycznej, ale nie tylko. Fan, podobnie jak ja, grupy Marillion. Zna się świetnie na wykonawcach, tytułach piosenek, jego wiedza jest wręcz zaskakująca. Zamiłowanie do muzyki „odziedziczył” pewnie po żonie, która jest muzykiem z wykształcenia. Lubi dobre wino i mądre rozmowy – o życiu, świecie, historii.
CAŁY TEKST UKAZAŁ SIĘ W OSTATNIM (25/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”