Portowcy ponownie na czele tabeli PKO Ekstraklasy. Drużyna ze Szczecina pokonała na własnym terenie Piasta Gliwice (1:0) i po raz kolejny potwierdziła, że może w tym sezonie powalczyć nawet o mistrzostwo kraju.
David Stec zapewnił Portowcom zwycięstwo (fot. Krzysztof Cichomski / 400mm.pl)
Przed startem meczu było wiadomo, że jeśli Portowcy zapiszą na swoim koncie trzy punkty, to awansują na pierwsze miejsce w tabeli. Podopieczni Kosty Runjaicia wiedzieli o co grają i wydawało się, że więcej atutów znajduje się właśnie po ich stronie i wcale nie chodziło wyłącznie o dobrą formę gospodarzy, ale także dołek, w którym znalazł się Piast Gliwice.
Urzędujący mistrz Polski przegrał dwa ostatnie spotkania ligowe – z Lechem Poznań (0:3) i Śląskiem Wrocław (0:3), a chociaż w środku tygodnia pokonała drugi zespół Legii Warszawa i awansował do ćwierćfinału Totolotek Pucharu Polski, to i tak jego kibice mogli mieć wątpliwości, którą twarz swojego zespołu zobaczą w niedzielę w Szczecinie.
Jeśli Waldemar Fornalik liczył na to, że jego piłkarze zdołają przełamać niemoc w ekstraklasie, to już pierwsze minuty musiały mocno zweryfikować jego oczekiwania. Pogoń bardzo szybko przeszła bowiem do konkretów i już w 8. minucie udało się jej wyjść na prowadzenie. Adam Buksa świetnie dostrzegł Davida Steca, a ten wbiegł w pole karne i z zimną krwią posłał futbolówkę obok bezradnego Frantiska Placha.
Pogoń za wszelką cenę chciała pójść za ciosem, możliwiej jak najszybciej pozbawić rywala chęci do gry. Gospodarze napierali i raz za razem zapędzali się w okolica pola bramkowego Piastunek, jednak brakowało im wykończenia i odrobiny szczęści, tak jak wtedy, gdyby piłka po strzale Srdana Spiridonovicia minimalnie minęła słupek bramki Piasta.
Goście próbowali się odgryzać i także szukali swoich szans, ale nie były one tak konkretne jak w przypadku Portowców. Wszystko więc wskazywało na to, że Fornalika czekała trudna rozmowa ze swoimi piłkarzami w przerwie, ponieważ tak grający Piast mógł się szykować do trzeciej kolejnej porażki w ekstraklasie.
Tak jak można było się spodziewać, Piastunki mocno podkręciły tempo po zmianie stron i zaatakowały odważniej, ale cóż z tego, jeśli niewiele z tego wszystkiego wynikało. Pogoń w defensywie prezentowała się bardzo dobrze, a jakby tego było mało, miała w bramce Dante Stipicę.
Na kwadrans przed końcem zawodów w polu karnym Piasta padł Spiridonović, jednak do akcji wkroczył VAR, który wykazał, że piłkarz Pogoni był na pozycji spalonej.
Kolejnych goli już ostatecznie w Szczecinie nie zobaczyliśmy. Po końcowym gwizdku to Portowcy mogli wznieść ręce w geście triumfu, który dał im awans na pozycję lidera ekstraklasy. Jeśli zaś chodzi o Piast, to ten doznał w lidze już trzeciej kolejnej porażki. Czy to wciąż dołek, czy już kryzys mistrza Polski?