Porażające wnioski, czyli ekstraklasa do raportu
Aktualny kształt klubowych kadr nie daje żadnej gwarancji rozwoju ligi. Ekstraklasa nie promuje młodych zawodników w celu ich szybkiej sprzedaży. W sezonie 2018-19 rozgrywki legitymowały się największym procentem minut rozegranych przez obcokrajowców powyżej trzydziestego roku życia.
Jak nasza liga wypada na tle innych? (fot. Grzegorz Radtke / 400mm.pl)
PRZEMYSŁAW PAWLAK
Ekstraklasa S.A. zleciła zewnętrznej firmie sporządzenie raportu dotyczącego między innymi sportowej strony zmagań i sytuacji naszych klubów w Europie. Polskie rozgrywki zostały zestawione z sześcioma ligami – austriacką, czeską, chorwacką, serbską, szwajcarską oraz słowacką. Powyższe zdania to tylko niektóre z wniosków, do których doszli autorzy. Momentami lektura jest porażająca.
Krótka przerwa
Jeśli chodzi o rywalizację w Europie, rzuca się w oczy stwierdzenie, iż w porównaniu z sześcioma ligami runda jesienna w Polsce trwa najdłużej. Ma to znaczenie, bowiem właśnie jesienią nasze zespoły grają najwięcej. Zwłaszcza te biorące udział w rozgrywkach międzynarodowych – letnie maratony meczów wpisały się już na stałe w krajobraz polskiego futbolu. Od powołania do życia formatu ESA37 pierwsza część sezonu trwa przynajmniej 150 dni, podczas gdy średnia dla innych rozgrywek to 141 dni. – Od sezonu 2014-15 do 2017-18 włącznie odnotowano jedynie 2 przypadki (z 31), gdy drużyny z badanych lig awansowały (do grup w Europie – przyp. red.), mając krótszą przerwę letnią od polskich drużyn – czytamy w raporcie. Wczesny start sezonu tłumaczony był potrzebą złapania rytmu meczowego dla zespołów biorących udział w europejskich pucharach, ale raport podważa również ten argument: – Wniosek o ligowym przetarciu nie ma większych podstaw. Gdy spojrzymy na awanse polskich zespołów w ostatnim dziesięcioleciu – wszystkie miały miejsce w sytuacji, gdy dany klub najpierw rozpoczynał zmagania na arenie europejskiej – analizują autorzy. To także w Polsce sumarycznie dni bez rozgrywek ligowych jest najmniej. Czeska ekstraklasa, z której coraz częściej chcielibyśmy brać przykład, w ostatnich sześciu sezonach pauzowała średnio przez 130 dni, polska przez 106, choć od poprzedniego sezonu przerwa jest zbliżona.
– Problemem nie jest fakt, że liga startuje wcześnie, problemem jest to, że polskie kluby szybko zaczynają grę w Europie – komentuje Marcin Stefański, dyrektor operacyjny Ekstraklasy S.A. – Jesteśmy skazani na kalendarz europejski, do niego musimy się dostosować. Jesienią, ze względu na terminy FIFA, UEFA i Pucharu Polski, pierwsza wolna środa dla ligi przypada… w połowie grudnia. Nawet jeśli Ekstraklasa składałaby się z osiemnastu drużyn, co przełożyłoby się na mniejszą liczbę kolejek w sezonie, jesienią, dopóki trwałyby rozgrywki UEFA, rozgrywalibyśmy tylko jeden mecz mniej. Data startu rozgrywek byłaby więc zbliżona, różnica wyniosłaby maksymalnie tydzień. To nie tak, że nagle zwolniłoby się dziesięć terminów, to nie tak, że te mecze można przerzucić na wiosnę, gdyż liga musi skończyć się mniej więcej do 20 maja, tu terminarz w każdym wariancie systemu rozgrywek też jest napięty. Polski zespół występujący w fazie grupowej europejskich pucharów zawsze będzie rozgrywał przynajmniej 12 meczów więcej niż pozostali ligowcy, a czasem nawet 14 – to jakby dodatkowa runda w sezonie. Nie ma od tego odwrotu. Wczesny start sezonu ligowego nie jest kluczowym elementem, powodującym brak sukcesów polskich drużyn w Europie, duża część rozgrywek z tej części kontynentu rusza w podobnym terminie.
Źle wydawane pieniądze
W takim razie – co jest? Po pierwsze ustabilizowane kadry, czego oczywiście w naszym klubach brakuje. Po drugie, rozsądny wybór trenera. Jeśli klub decyduje się powierzyć drużynę szkoleniowcowi z zagranicy, warto, aby był on z tego samego kręgu kulturowego. W analizowanym okresie czeskie i słowackie zespoły do grup europejskich pucharów wprowadzali wyłącznie Czesi i Słowacy. 71 procent szkoleniowców otrzymało również odpowiedni czas na przygotowanie zespołów (minimum 100 dni pracy przed rozpoczęciem sezonu, w którym wywalczyli awans).
A może polskich klubów po prostu nie stać na rywalizację w Europie? Autorzy raportu dokonali finansowej analizy piętnastu lig – oprócz polskiej także angielskiej, niemieckiej, hiszpańskiej, włoskiej, francuskiej, rosyjskiej, tureckiej, holenderskiej, portugalskiej, szkockiej, duńskiej, austriackiej, norweskiej i szwedzkiej – przychody klubów Ekstraklasy są najmniejsze. Autorom udało się wyodrębnić wskaźnik wydajności finansowej, dla naszej ligi jego wartość to 0,67 – jest najniższy w sprawdzanej stawce, co oznacza, że polskie kluby najgorzej wydają pieniądze: – Zestawiając finanse polskich klubów z ich osiągnięciami w europejskich pucharach, bez wątpienia można stwierdzić, że wyniki są poniżej oczekiwań i możliwości. Z tego płynie wniosek, że pieniądze w klubach są, ale są one źle wydawane – napisano.
Trzy sezony z rzędu bez awansu polskiego klubu do fazy grupowej międzynarodowych rozgrywek przekładają się na degrengoladę Ekstraklasy w rankingu UEFA.
– W następnym sezonie przystąpimy do rywalizacji z miejsca 25. Rozgrywki 2021-22 to prawdopodobnie lokata 28 – mówi Stefański. – Jeśli jednak w najbliższym sezonie znów nie będziemy mieli przedstawiciela w grupie, spadniemy na 32. lokatę w rozgrywkach 2022-23. Ma to o tyle znaczenie, że zespoły z lig sklasyfikowanych poniżej 30. miejsca, rozpoczną rywalizację w Europie od pierwszej rundy kwalifikacji – Ligi Mistrzów i nowo utworzonej Conference League, która wystartuje z początkiem sezonu 2021-22. Na ten moment jednak eliminacje do Conference League zaczniemy od drugiej rundy. Aby piąć się w rankingu, potrzebujemy co najmniej dwóch-trzech zespołów regularnie zdobywających punkty w europejskich pucharach – w ostatnich latach mieliśmy tylko jeden.
Szokujące dane
Entuzjazmu autorów raportu nie budzi również struktura wieku i narodowości zawodników Ekstraklasy. Na tle zestawionych z polską sześciu lig nasze rozgrywki wypadają marnie, w dokumencie napisano o „ponurym obrazie”. Średnia wieku piłkarzy w Ekstraklasie w sezonie 2018-19 wynosiła 25,5 i była najwyższa w analizowanej stawce. 31,09 procent rozegranych minut przez zawodników poniżej 25 roku życia to z kolei najniższy wskaźnik – dość powiedzieć, że na Słowacji wynosi on 54,19, a w Chorwacji aż 60,01 procent! Szokuje również najwyższy procent rozegranych minut przez obcokrajowców powyżej trzydziestego roku życia, wynoszący dla Ekstraklasy aż 10,74, a dla ligi chorwackiej czy serbskiej… poniżej 2 procent. Autorzy dochodzą do smutnych wniosków: – Wbrew powszechnej opinii Ekstraklasy nie należy uznać za ligę promującą młodych zawodników w celu szybkiej ich sprzedaży. Struktura wieku (około 20-procentowy udział zawodników w wieku 30 lat i starszych w sezonie 2018-19) nie pozwala stwierdzić, iż utrzymanie występujących w niej zawodników wpłynie na znaczący wzrost poziomu w następnych latach (obecność wielu dojrzałych zawodników każe wysnuć raczej wnioski przeciwne). Wydaje się więc, iż obecne kadry zespołów występujących w Ekstraklasie nie dają żadnej gwarancji na rozwój ligi – stwierdzono.
– Serbowie i Chorwaci wiedzą, że muszą generować nowe pokolenia piłkarzy. Nie da się zrobić piłki klubowej bez stałego dopływu dobrze wyszkolonej młodzieży, nie da się osiągnąć powtarzalnego sukcesu bez zbudowania podstaw, bez zaplecza treningowego tak potrzebnego zwłaszcza w miesiącach zimowych – uzupełnia Stefański. – Mamy proporcjonalnie małą liczbę dobrze wyszkolonych zawodników. Ale przyczyn tego stanu rzeczy należy szukać nie tylko w teraźniejszości, bo także w przeszłości, w ostatniej dekadzie – to wtedy nie zostali „wyprodukowani” piłkarze, którzy w większej liczbie dziś stanowiliby o sile ligi. Za to mamy wielu obcokrajowców, rzecz w tym, że nie są to piłkarze młodzi, na których kluby mogłyby zarobić. Przepis ograniczający możliwość gry w Ekstraklasie zawodnikom spoza Unii Europejskiej odegrał tu rolę, polskich klubów po prostu nie stać było na perspektywicznych zawodników z krajów członkowskich, a ci spoza UE nie chcieli do Polski przychodzić w obawie przed brakiem regularnych występów. Raport pokazuje pewne tendencje, ale też wskazuje drogi rozwoju. Na szczęście wiele błędów kluby już dostrzegły, czego przykładem są inwestycje w akademie. W większości panuje przekonanie, że jeśli nie będziesz się rozwijał, prędzej czy później ktoś zajmie twoje miejsce, Ekstraklasa nie jest nikomu dana na zawsze.
Dane za raportem przygotowanym na zlecenie Ekstraklasy S.A
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NUMER 1/2020)