Przejdź do treści
Polska szkoła w stolicy Kataru

Ligi w Europie Świat

Polska szkoła w stolicy Kataru

Katar żyje mistrzostwami świata. Na ich czas zarządzono w kraju sześciotygodniowe wakacje. Mundialowe spotkania oglądają nawet ci, którzy nigdy wcześniej nie widzieli piłkarskiego meczu.


Trzygwiazdkowy hotel Le Park położony jest w pobliżu stacji metra Hamad Hospital. Zjeżdżając do wyjścia, spotykam w windzie jednego z bagażowych. – Mistrzostwa są bardzo fajne, wszyscy się interesujemy, wystarczy zobaczyć wieczorem w restauracji ile osób przychodzi oglądać transmisje. Przyjechałem tu do pracy z Nepalu, szkoda, że nie gra nasza reprezentacja, ale na mundialu chyba szybko to się nie zdarzy – mówi. Kończąc jak wszyscy wokół życzy miłego dnia.

By z hotelu dojść do metra trzeba pokonać sporej wielkości wyasfaltowany plac. Przez kolejne dni zastanawiam się czemu właściwie służy. W końcu we wczesny piątkowy poranek odkrywam przynajmniej jedną z jego funkcji. Ludzi na nim jak nigdy wcześniej, rozstawione pachołki, brawa, doping. Jedni kibicują, inni grają, ale nie w futbol. To grupa robotników ze Sri Lanki rozgrywa mecz krykieta. – Spotykamy się tu co tydzień w piątki, bo mamy wolne. Wcześnie, ale wtedy nie jest jeszcze za gorąco, potem nie dałoby się wytrzymać. Mundial? Tak, futbol jest OK, oglądamy, ale krykiet dużo fajniejszy.

ZDJĘCIE Z LEWYM

Z Hamad Hospital zieloną linią jadę dwa przystanki do stacji Bidda, by na niej przesiąść się na linię czerwoną. Celem jest stacja Qassar, a właściwie położony przy niej Park 5/6. Widząc go człowiek z Polski ma prawo być w delikatnym szoku. W niewielkim stopniu przypomina to co kojarzy nam się ze słowem park. Młode, niewielkie drzewka dające skromny cień na słonecznej przestrzeni. Obok parking, na którym pod wielkimi parasolami można zostawić samochód. Park jest młody, został założony w kształcie mapy Kataru, a zainspirowany odciskiem ludzkiego palca. Tak jak na nim odbijają się linie papilarne, tak w parku posadzono drzewa i żywopłot tworzące labirynt. Chodząc w nim można odkrywać tabliczki z nazwami katarskich miejscowości. Tyle że rośliny jeszcze młode, więc korytarzy labiryntu trudno się dopatrzeć. Łatwo za to dostrzec biało-czerwoną gromadę ludzi skupionych na kocach i fotelach pod jednym z większych drzew. To spotkanie uczniów i rodziców Szkoły Polskiej im. Witolda Pileckiego w Dosze.

– W Katarze na czas mundialu zarządzono sześciotygodniowe wakacje, dlatego rok szkolny zaczynaliśmy wcześniej, już w połowie sierpnia, a trochę później skończymy – mówi Edyta Gierycz, która przed prawie dziesięciu laty szkołę wymyśliła, założyła i prowadzi. – Chodziło oczywiście o to, żeby po pierwsze rozładować napięcie komunikacyjne w mieście w czasie mistrzostw, a po drugie dać możliwość wszystkim by się nimi cieszyli. My tu się dzisiaj spotkaliśmy wyjątkowo, jesteśmy szkołą piątkową, na co dzień dzieci uczą się w szkołach międzynarodowych. Spotykamy się tylko raz w tygodniu, w dniu świątecznym by uczyć polskiego i historii, ale chodzi też o utrzymywanie więzów ojczystych. Dla nas i naszych dzieci mundial to wielkie wydarzenie. Nakręcaliśmy się na nie od dawna. Od kwietnia stawaliśmy na głowie, żeby nasi uczniowie mogli wziąć udział w treningu reprezentacji Polski. To było niezmiernie trudne, ale dzięki pomocy PZPN, FIFA i polskiej ambasady się udało. 53 dzieci i 8 nauczycieli otrzymało specjalne przepustki i obserwowało zajęcia w bazie treningowej reprezentacji po meczu z Meksykiem.

– To było wielkie przeżycie dla dzieciaków – opowiada Katarzyna Pytlakowska, mama 12-letniego Stasia, którego akurat nie ma na zajęciach. – Po treningu podszedł do nich Robert Lewandowski, rozdawał autografy, można było robić sobie z nim zdjęcia. Przed mundialem była też możliwość aplikować o udział dzieci w ceremoniach rozpoczęcia meczów poprzez szkoły działające pod patronatem Qatar Foundation. Udało się trójce polskich dzieciaków, Staś wynosił flagę przed meczem Iran – Walia. Był zachwycony, żałował tylko, że nie trafił na inne drużyny.

PRZYJEŻDŻAJCIE WSZYSCY

Pytam jak nasi rodacy, oraz rdzenni Katarczycy, z którymi w swoim środowisku obcują na co dzień, odbierają mundial. – Katarczycy są zachwyceni i szczęśliwi, że do ich kraju przyjechało tak dużo ludzi z całego świata – odpowiada Edyta Gierczys. – Mimo słabego wyniku swojej drużyny zachwycili się futbolem, oglądają mecze, śledzą wyniki, tabele, bardzo wszystko przeżywają. Młoda pani doktor powiedział mi, że nigdy by nie przypuszczała, że może się tak „zainfekować” meczami, których nigdy wcześniej nie widziała. Katarczycy nie utyskują nawet na korki, które tworzą się zwłaszcza wieczorami po meczach w newralgicznych punktach Dohy. Stadiony, infrastruktura, mundialowe atrakcje i dekoracje, to wszystko wyrastało na naszych oczach. Widzieliśmy olbrzymie zaangażowanie tego małego kraju w przygotowania, wszystko zostało podporządkowane mistrzostwom. Katarczycy bardzo chcieli pokazać się światu z jak najlepszej strony. Do końca nie wiedzieli jak to wszystko się potoczy, nie byli pewni, że się uda. Przed turniejem trochę się bali, przygotowywano ich na gorsze warianty, bójki kibiców, pijanych awanturników na ulicach, tymczasem nic takiego się nie dzieje. Jest wielokulturowość, która im się podoba i choć nie mają już swojej drużyny zaangażowali się w dopingowanie innych. Byłoby niezwykle przykro, gdyby świat nie dopisał.

Kibice dopisali, aczkolwiek pierwsze dane o fazie grupowej mówią, że w mniejszej liczbie niż szacowano. Liczono, że przyjedzie ich powyżej miliona, a odnotowano około 800 tysięcy. Rzuca się w oczy niewielka liczba fanów z Europy, których poza licznymi Brytyjczykami, można szacować najwyżej na kilka tysięcy z poszczególnych krajów. To bez wątpienia efekt silnej na Zachodzie antykatarskiej propagandy. W fazie grupowej dominowali kibice z obu Ameryk, krajów arabskich i Iranu. Gospodarze mają jednak nadzieję, na duży napływ fanów w ostatnim finałowym tygodniu. W tym celu wprowadzili dodatkowe ułatwienia, jak rezygnacja z konieczności posiadania karty hayya dla kibiców z krajów ościennych, by przybyło ich jak najwięcej.

I SPEAK POLISH

Za radą pań z polskiej szkoły czerwoną linią metra pokonuję jeszcze jeden przystanek. Do dzielnicy Katara, gdzie znajduje się pełna mundialowych instalacji wioska kulturalna, której centrum stanowi nadmorski amfiteatr w antycznym stylu. Można tu przejść ulicą pokrytą „dachem” z flag wszystkich uczestników mundialu skomponowanych z kawałków błyszczącego papieru, można podziwiać efektowne graffiti i inne artystyczne projekty. Stamtąd pędzę na kolejny mecz, na którym w tzw. mixed zone, spotykam jeszcze jedną sympatyczkę polskiej drużyny. Layla Al-Kasasbeh jest wolontariuszką, służy pomocą językową. Moją uwagę zwraca, że wśród pięciu przypinek informujących jakimi językami włada, jedna jest z napisem „I speak Polish”. – Urodziłam się w Krakowie – wyjaśnia. – Moi rodzice spotkali się tam studiując. Mama jest z Brazylii, tata z Jordanii. Mama nie mówi po arabsku, tata nie zna portugalskiego, jedynym językiem jakim mogli się porozumieć był polski. Teraz mieszkamy w Abu Zabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i w domu mówimy tylko po polsku. Zgłosiłam się na wolontariat do FIFA, zresztą już nie pierwszy raz to robię.

Od Layly, która starannie swoje włosy zakrywa chustą, znacznie więcej doświadczenia ma Joanna Dzios, którą spotykam w tej samej strefie. Dziewięć lat temu odeszła z poznańskiego Lecha, którego była rzeczniczką, obecnie mieszka w Katarze i pracuje dla FIFA. Na mistrzostwach świata odpowiada za strefy pracy dziennikarzy na kilku stadionach. Kompetentna, profesjonalna, życzliwa. Na dłuższy wywiad się nie zgadza, zasłaniając się kontraktem, który jej na to nie pozwala. W luźnej rozmowie oprócz tego, że na bieżąco śledzi co dzieje się w Kolejorzu, podkreśla, że w Katarze i przy organizacji mundialu żyje i pracuje jej się bardzo dobrze. Zaznacza, że jako kobieta nie ma jakichkolwiek problemów obyczajowych w kraju na Półwyspie Arabskim. Żałuje jedynie, że czas nie pozwala jej posyłać dzieci do polskiej szkoły, bo w nawale zajęć wolny piątek to jedyny dzień, w którym może poświęcić się domowi i rodzinie.

JAROSŁAW TOMCZYK
Doha

TEKST UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA” (50/2022)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024