Polska przegrywa ze Słowacją na otwarcie Euro
To nie miało prawa się wydarzyć. Reprezentacja Polski po bardzo słabym meczu przegrała ze Słowacją 1:2 na inaugurację Euro 2020. Dramat stał się rzeczywistością.
Samobójcze trafienie Szczęsnego (fot. Reuters / Forum)
MACIEK ŁANCZKOWSKI
Początek w wykonaniu „Biało-Czerwonych” był bardzo obiecujący. Polscy zawodnicy szybko przejęli inicjatywę i przez pierwsze minuty prowadzili grę. Błyszczał Piotr Zieliński, który perfekcyjnie rozprowadzał piłkę na połowie rywala i popisywał się dobrymi podaniami.
Niestety to był tylko i jedynie przebłysk. W 18. minucie Robert Mak z dziecinną łatwością ograł Kamila Jóźwiaka oraz Bartosza Bereszyńskiego. Słowak miał bardzo dużo wolnej przestrzeni tuż przed bramką Polaków i huknął w jej kierunku. Piłka niefortunnie odbiła się od słupka i trafiła w Szczęsnego, po czym wpadła do siatki – gol został zapisany na konto polskiego bramkarza.
Tym samym Wojciech Szczęsny zapisał na swoje konto niechlubny rekord. Golkiper Juventusu jest pierwszym w historii bramkarzem, który skierował piłkę do własnej siatki w trakcie mistrzostw Europy.
Po stracie bramki Polska grała katastrofalnie. Polska defensywa prezentowała krytyczny poziom, zostawiała olbrzymią przestrzeń rywalowi i broniącym piłka odbijała się od nóg. Nie było też żadnych atutów w ofensywie, brakowało pomysłu na rozegranie akcji. Jedynym planem Polaków były bezsensowne wrzutki w pole karne na Lewandowskiego, jednak piłka w ogóle nie odnajdywała kapitana polskiej drużyny.
Po przerwie reprezentacja Polski odżyła i raptem kilka minut po wznowieniu gry wyrównaliśmy wynik meczu. Maciej Rybus odnalazł przed bramką Karola Linettego i piłkarz Torino niechlujnym strzałem skierował piłkę do siatki. Pierwszy kwadrans drugiej połowy był świetny dla naszej kadry, Słowacy wyraźnie byli w tarapatach i Polska potrafiła skonstruować akcję pod ich polem karnym, ale nasi zawodnicy nie potrafili wykończyć sytuacji.
W 62. minucie Grzegorz Krychowiak otrzymał drugą, żółtą kartkę i od tego momentu Polska grała w osłabieniu jednego zawodnika. Czerwona kartka Krychowiaka to było idealne podsumowanie jego występu, pomocnik Lokomotiwu był najgorszym elementem zespołu.
Gra „Biało-Czerwonych” znów zbladła. W 69. minucie Milan Skriniar dobił naszą drużynę, która kompletnie posypała się przy stałym fragmencie gry. Niekryty piłkarz Interu uderzył w kierunku bramki Polaków i Wojciech Szczęsny mógł tylko wyjąć piłkę z siatki.
W dalszej części spotkania grała co najwyżej przeciętnie. Polacy znów nie mieli pomysłu na strzelenia gola, Słowacy skutecznie odcięli od gry Lewandowskiego i nasz kapitan nie mógł wziąć na siebie ciężaru gry. Wszystko wyglądało bardzo nijako, Słowacy nie mieli większego problemu, aby zatrzymać naszych zawodników. Sousa wprowadził w drugiej połowie na murawę Puchacza, Modera, Frankowskiego oraz Świderskiego, jednak żaden z piłkarzy nie wniósł pozytywnego impulsu do gry naszej drużyny. W ostatnich minutach świetną okazję do wyrównania miał Bednarek, jednak piłka na milimetry minęła się ze słupkiem.
Katastrofa stała się faktem. Słowacja ograła Polaków w pierwszym meczu i szanse naszych zawodników na awans znacząco spadły. To nie tak miało być…