Pogrom w stolicy. Demonstracja siły Legii
Nie było niespodzianki w ostatnim niedzielnym meczu 33. Lotto Ekstraklasy. Legia Warszawa rozgromiła na swoim terenie Bruk-Bet Termalikę Nieciecza aż (6:0).
Legia nie dała Termalica żadnych szans (fot. Łukasz Skwiot)
Podopieczni Jacka Magiery znali wyniki wszystkich rywali w wyścigu po mistrzostwo kraju. W związku ze zwycięstwami piłkarzy Jagiellonii Białystok i Lecha Poznań oraz utratą punktów przez Lechię Gdańsk, przy Łazienkowskiej zdawali sobie sprawę z tego, że w spotkaniu z Termaliką będzie się liczyło tylko i wyłącznie zwycięstwo.
„Wojskowi” nie zamierzali czekać na rozwój wypadków i chceli jak najszybciej zapewnić sobie komplet punktów. Na otwarcie wyniku w stolicy nie musielibyśmy więc zbyt długo czekać, ponieważ już w piątej minucie na listę strzelców wpisał się Kasper Hamaleinen. Legia krótko rozegrała rzut rożny, Guilherme dośrodkował w pole karne, a tam wszystko celnym uderzeniem wykończył fiński pomocnik.
Gospodarze nie zamierzali się zadowalać jednobramkowym prowadzeniem i cały czas napierali na bramkę gości z Niecieczy. Termalica była momentami kompletnie bezradna, co było zwiastunem kolejnych trafień dla drużyny Magiery.
Legia zmarnowała kilka okazji, jednak kiedy w 28. minucie swoją szansę dostał Miroslav Radović, to o żadnych wątpliwościach nie było już mowy. Całą robotę przy tym golu wykonał jednak Vadis Odjijda-Ofoe, który z dziecinną łatwością przedarł się w pole karne rywali i wystawił piłkę Radoviciowi. Serb mając przed sobą pustą bramkę nie mógł się pomylić.
W drugiej połowie Legia pogrążyła swojego rywala. W 52. minucie Dominik Nagy wykorzystał błąd obrońcy i znalazł się w sytuacji sam na sam z Dariuszem Trelą, którego minął i oddał strzał. Piłka odbiła się jeszcze od interweniującego rywala, ale i tak wpadła do siatki.
Termalica nie zdołała się jeszcze otrząsnąć po stracie gola nr 3, a już rywale zadali kolejny cios. Tym razem na listę strzelców wpisał się Guilherme, który pewnie wykorzystał jedenastkę, która została podyktowana za zagranię jednego z przeciwników we własnym polu karnym.
Na kwadrans przed końcem swojego drugiego gola dorzucił Kasper Hamalainen, jednak ostatenie słow w tym meczu należało do Waleriego Kazaiszwiliego, który tuż przed końcem przypieczętował zwycięstwo swojego zespołu. Legia dzięki wygranej zdołała utrzymać dystans do Jagiellonii i Lecha, a także powiększyła przewagą nad Lechią Gdańsk.
gar, PiłkaNożna.pl