W Bełchatowie doszło do meczu dwóch drużyn z podium – Rakowa Częstochowa i Pogoni Szczecin. Górą byli Portowcy.
Runjaic ma powody do zadowolenia po meczu z Rakowem.
Trener
Marek Papszun postawił na nowego bramkarza i sprawdzonych zawodników z pola.
Portowcy rozpoczęli w następującym zestawieniu:
Obie drużyny zaczęły intensywnie, jednak nie znalazło to przełożenia w sytuacjach podbramkowych. W pierwszym kwadransie obaj bramkarze – poza dwoma rozsądnymi wyjściami Dante Stipicy – byli bezrobotni.
Raków posiadał optyczną przewagę, ale Pogoń nie odpuszczała. W 21 minucie dobrze ustawiony Dominik Holec ze spokojem złapał piłkę po strzale Michała Kucharczyka. Obu drużynom nie można było odmówić waleczności i chęci zmiany bezbramkowego rezultatu, jednak gdy przychodziło do konkretów to pojawiał się problem.
W 36 minucie Ivi Lopez otrzymał podanie od Davida Tijanicia, ale skiksował. Pięć minut później ci sami zawodnicy wystąpili w głównych rolach. Strzał Słoweńca został ofiarnie zablokowany przez Jakuba Bartkowskiego, a dobitka Hiszpana była daleka od ideału. W przedostatniej minucie pierwszej połowy Ivi oddał strzał z 17 metrów. Piłka poleciała wprost w Stipicę. Do przerwy było 0:0.
Warto wspomnieć o sytuacji z końcówki pierwszej połowy, kiedy Vladislavs Gutkovskis próbował sięgnąć głową piłki, ale został wybity z uderzenia przez Kucharczyka. Spora kontrowersja, w której VAR nie zafunkcjonował.
W 50 minucie Raków wyszedł z dobrą akcją. Dalekie podanie do Iviego, trochę zamieszania w polu karnym Portowców i na koniec niecelny strzał Igora Sapały zza szesnastki. Pogoń odpowiedziała minimalnie niecelnym strzałem Kucharczyka z woleja. Dobrze w tej sytuacji z lewego skrzydła dośrodkowywał Luis Mata. Chwilę później Pogoń dopięła swego. W 58 minucie Adrian Benedyczak wyprzedził Andrzeja Niewulisa i dołożył nogę do dośrodkowania Bartkowskiego z prawego skrzydła.
W 63 minucie Sebastian Kowalczyk dograł do Benedyczaka, który trafił w słupek. To jednak Raków miał gonić wynik. Tak przynajmniej się wydawało. Pogoń grała odważnie i rozważnie. Drużyna Papszuna wyglądała nieźle do 20 metra. Później brakowało pomysłu na finalizację lub nawet ostatnie podanie. W 87 minucie Kowalczyk powinien zamknąć mecz, ale przestrzelił.
Niezależnie od zmarnowanych sytuacji Pogoń wygrała 1:0 i wskoczyła na fotel lidera Ekstraklasy. Będzie go zajmowała przynajmniej do zakończenia niedzielnego meczu Legii.
PilkaNozna.pl