Podział punktów przy Roosevelta
Podziałem punktów zakończyło się środowe spotkanie przy Roosevelta. Górnik Zabrze zremisował na własnym boisku z Koroną Kielce (2:2) i dzięki temu nadal liczy się w grze o miejsce w czołowej „trójce” Lotto Ekstraklasy na koniec sezonu.
Górnik Zabrze kontynuuję serię meczów bez porażki (fot. Łukasz Skwiot)
Po dwóch kolejnych wyjazdowych wygranych, zabrzanie wysłali rywalom jasny sygnał, że nie odpuścili jeszcze tematu walki o miejsce na podium. Górnik w bardzo dobrym stylu pokonał Lecha Poznań oraz Zagłębie Lubin i nie mogło dziwić, że podczas spotkania z Koroną Kielce był uważany za faworyta do zgarnięcia trzech punktów.
Ekipą gości tuż przed meczem wstrząsnęła z kolei afera z Jackiem Kiełbem w roli głównej. Piłkarz odrzucił ofertę przedłużenia umowy i odmówił gry przy Roosevelta, co mogło mieć wpływ na atmosferę w szatni, nie wspominając już o osłabieniu czysto sportowym Korony.
Spotkanie zaczęło się w najlepszy z możliwych sposób dla podopiecznych Marcina Brosza, który wyszli na prowadzenie w pierwszej minucie. Już na samym początku zawodów piłkę w okolicy pola karnego Korony przejął Marcin Urynowicz, który płaskim uderzeniem pokonał Zlatana Alomerovicia. Napastnik Górnika potrzebował na zdobycie gola zaledwie 22 sekund.
Kielczanie po tak mocnym ciosie na „dzień dobry” nie zamierzali się jednak poddawać i w 21. minucie udało się im odpowiedzieć. Znakomitym rajdem pomiędzy obrońcami Górnika popisał się wtedy Nika Kaczarawa, który wyłożył piłkę do Elii Soriano, a ten nie miał żadnych problemów ze skierowaniem jej do siatki. Tomasz Loska nie miał w tej sytuacji żadnych szans.
Goście poszli za ciosem i po upływie kilku kolejnych minut to oni znajdowali się na prowadzeniu. W pole karne Górnika wpadł Ken Kallaste, który odegrał piłkę do Soriano, a ten ponownie znajdując się w dogodnej pozycji nie zawiódł i ustrzelił dublet.
Górnicy musieli ze sobą porozmawiać po męsku w szatni, ponieważ na drugą połowę miejscowi wyszli ze zdecydowanie większym animuszem. Efekt? W 58. minucie Paweł Bochniewicz wykorzystał dośrodkowanie z prawego skrzydła i pewnym strzałem głową skierował piłkę do siatki. Był to jego pierwsze trafienie w barwach górnośląskiego klubu.
Rezultat zmianie już nie uległ i po końcowym gwizdku obie drużyny musiały się zadowolić zdobyczą jednego punktu. Wydaje się, że taki wynik – patrząc na przebieg spotkanie – jest dość sprawiedliwy.
gar, PiłkaNożna.pl