Przejdź do treści
Podwójny przekręt

Ligi w Europie Świat

Podwójny przekręt

Chociaż w tej drużynie nie było żadnego znanego piłkarza i nic nie osiągnęła, kręci się o niej filmy i pisze książki. To zespół, który we wrześniu 2010 roku podszył się pod reprezentację Togo i w Bahrajnie rozegrał mecz międzypaństwowy.

Historia godna artykułów, książek i filmów.

Mało tego, potem okazało się, że to żałosne widowisko zostało ustawione – miało w nim nie paść więcej niż trzy gole, więc Bahrajn wygrał 3:0. Tyle że w zespole gospodarzy nikt o tym przekręcie nie wiedział, a selekcjoner reprezentacji kraju leżącego nad Zatoką Perską, znany Austriak Josef Hickersberger, wręcz szalał po decyzjach sędziego, który nie uznał kilku goli dla jego zespołu. Tym arbitrem był Ibrahim Chaibou z Nigru, jak się okazało będący w zmowie z pomysłodawcą przekrętu Wilsonem Rajem Perumalem.

KADROWICZE Z ULICY

Ten pochodzący z Singapuru pośrednik zakontraktował mecz towarzyski, w którym przygotowujący się do turnieju o Puchar Zatoki Perskiej zespół Bahrajnu 7 września 2010 roku miał zmierzyć się z ekipą Togo. Hickersberger był z tego przeciwnika zadowolony, przecież reprezentacja z Czarnego Lądu zaledwie cztery lata wcześniej uczestniczyła w mundialu. Tyle że jak Austriak, wraz ze swoim asystentem Klausem Schmidtem, zaczął analizować skład zespołu mającego zmierzyć się z jego podopiecznymi, nie mógł się jakoś doszukać znanych nazwisk. Na dodatek podczas meczu rozgrywanego przy niemal pustych trybunach, który nie był transmitowany przez żadną stację telewizyjną, togijskich piłkarzy łapały skurcze i przewracali się na boisku. Nie byli przygotowani pod względem fizycznym, byli po prostu bez formy, a swoje zrobiła jeszcze wilgotność powietrza.
Wtedy jednak nie przypuszczano, że to byli amatorzy pochodzący z ulicznej łapanki, skuszeni zarobkiem kilkuset dolarów. Pewnym zaskoczeniem były jednak prośby kierownictwa ekipy gości, żeby na stadionie w Riffie nie wieszano flag oraz aby przed meczem nie grano hymnów państwowych. Także stroje ekipy gości były podejrzane – koszulki i spodenki markowego producenta, ale jednak nie był to sponsor techniczny reprezentacji Togo. Na dodatek kupione w sieciowym sklepie. Z drugiej strony z tą fikcyjną, jak się potem okazało, reprezentacją Togo przyleciał do Bahrajnu jednak znany trener – Bana Tchanile, nazywany afrykańskim Mourinho. Na początku XXI wieku prowadził on zespół narodowy swojej ojczyzny, między innymi podczas Pucharu Narodów Afryki, który w 2002 roku odbył się w Mali. Potem był też selekcjonerem reprezentacji Nigru, skąd akurat pochodził arbiter tego feralnego spotkania Chaibou.

Prawdopodobnie wykorzystano chaos jaki w tym czasie panował w togijskiej federacji piłkarskiej. A cała sprawa może by się nie wydała, gdyby nie fakt, że trzy dni wcześniej oryginalna reprezentacja tego kraju rozgrywała w mieście Gaborone w ramach eliminacji Pucharu Narodów Afryki oficjalny mecz z Botswaną. Właśnie bliskie terminy obu tych spotkań mogły spowodować, że Perumal zgłosił się do Tchanile’a, aby szybko zebrał piłkarzy mogących polecieć do Bahrajnu. Gdyby istniała druga reprezentacja kraju, może by skorzystano z jej piłkarzy, ale takiej w tym biednym kraju nie było, więc skrzyknięto ad hoc piłkarskich amatorów, którzy odbyli ciekawą wycieczkę, rozegrali mecz i jeszcze zarobili trochę kasy. Chociaż od tamtej pory minęło dziesięć lat unikają oni kontaktów z mediami.
Federacja piłkarska Togo szybko po tym meczu wszczęła dochodzenie i już tydzień później ogłosiła, że w Bahrajnie wystąpiła fałszywa reprezentacja, a togijski minister sportu dodał, że nic nie wiedział o tej eskapadzie. Za winnego całego skandalu uznano Banę Tchanile’a. Dwa miesiące później został aresztowany, w więzieniu spędził osiem miesięcy, a w 2016 roku został dożywotnio ukarany zakazem wykonywania zawodu trenera. Chyba jednak niewiele zrozumiał z tego co wtedy firmował, bo wciąż broni się tym, że wziął piłkarzy z paszportami Togo, aby mogli trochę zarobić, bo w jego biednej ojczyźnie każdy dolar jest na wagę złota. Mówił, że nic nie wiedział o tym, że to był ustawiony mecz. 25-osobowa ekipa dostała do podziału 25 tysięcy dolarów, z czego piłkarze po jakieś 500 dolarów na głowę. Co ciekawe już po tym skandalu w latach 2014-15 selekcjonerem reprezentacji Togo był brat Bana – Tchakala Tchanile.

CYNIK I MEGALOMAN

Ustawiacz meczów Wilson Raj Perumal krążył potem po świecie i wciąż zajmował się niecnym procederem, między innymi w Finlandii, gdzie nawet przez kilkanaście miesięcy siedział w więzieniu za ustawianie wyników meczów piłkarskich. Napisał z pomocą dwóch dziennikarzy śledczych książkę zatytułowaną „Kelong Kings”, w której ujawnił jak dzięki „jego pomocy” reprezentacje Nigerii i Hondurasu zakwalifikowały się na World Cup 2010. Miał też podobno wpływ na rezultaty turniejów piłkarskich w czasie igrzysk olimpijskich w Atlancie w 1996 roku i w Pekinie dwanaście lat później.

W holenderskim filmie dokumentalnym mówiącym o tej aferze, a zatytułowanym „Fixed! A football comedy”, który u nas został pokazany przez stację Canal +, ten cynik i megaloman wypowiadał się z Budapesztu, bo skorzystał z programu ochrony świadków. Nie opuszczało go dobre samopoczucie i chwalił się, że to dzięki niemu FIFA nareszcie zwróciła uwagę na problem ustawiania meczów piłkarskich. Tupet i bezczelność go nie opuszcza, zresztą już wcześniej wspomniał, że piłka nożna interesuje go tylko ze względu na możliwość sterowania wynikami… Na tym meczu zarobił 370 tysięcy dolarów, a sprawa się wydała, gdy jeden z działaczy togijskiej federacji zainteresował sprawą FIFA, która zresztą wcale tak rychło nie przystąpiła do jej rozwiązania…

Zbigniew MROZIŃSKI

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024