Podsumowanie sezonu w Fortuna 1. Lidze
Warta Poznań czekała ćwierć wieku na powrót do Ekstraklasy, Stal Mielec 24 lata, zaś Podbeskidzie zaledwie cztery lata. Oto najlepsi w dopiero co zakończonym sezonie w I lidze.
Górale wrócili do elity po czterech latach (fot. Jakub Ziemianin / 400mm.pl)
KAMIL SULEJ
Stali zmierzała do Ekstraklasy pod hasłem: „W drodze po dawny blask”. To nie był frazes, czy marketingowa próba zakłamania rzeczywistości. W latach 70-tych mielczanie rozdawali karty w polskiej lidze, a nawet potrafili uprzykrzyć życie kilku europejskim potentatom. Dwa mistrzostwa Polski i 1/4 finału Pucharu UEFA – to pamiętne sukcesy Stali.
Nawiązanie do dawnego blasku zaczęło się na początku XXI wieku w IV lidze podkarpackiej. Proces odbudowy trwał kilkanaście lat. Czwarty rok spędzony w I lidze zakończył się powodzeniem. Bartosz Nowak i spółka mieli różne momenty, ale koniec końców zasłużenie wygrali zaplecze Ekstraklasy. Sezon zaczynał na ławce Artur Skowronek, ale zbyt nachalnie romansował z klubami z elity. Stracił więc pracę, a jego miejsce zajął Dariusz Marzec. Dla wielu był nołnejmem, ale okazał się skuteczny w działaniach, choć nie na tyle, by zachować posadę na przyszły sezon w Ekstraklasie. Zimą doszło do małej rewolucji kadrowej, a to przecież coś niezwykłego w przypadku klubów z dobrą pozycją wyjściową. „Popisy” Martina Dobrotki w Wigrach czy Josipa Soljicia w Miedzi potwierdziły, że Marzec wiedział co robi. Na plus należy mu też zapisać postawienie na nogi Michała Żyry, który wiosną stanowił wartość dodaną Stali. Bezsprzecznym liderem mielczan był jednak Nowak. Bez niego po dawny blask nadal trzeba byłoby zmierzać.
Podbeskidzie spadło do I ligi w kuriozalnych okolicznościach. Jednego dnia Górale byli w grupie mistrzowskiej, a następnego w spadkowej. Degradacja z Ekstraklasy była ciosem, ale pod Klimczokiem gremialnie uważano, że na zapleczu nie przyjdzie zabawić zbyt długo. PBB pomimo głośnych aspiracji stało się I-ligowym średniakiem. Sytuację zmieniło dopiero przybycie Krzysztofa Bredego. Były asystent Michała Probierza przychodził do Bielska-Białej po tym, jak nie zdołał awansować do Ekstraklasy z Chojniczanką. W premierowym sezonie Podbeskidzie pod jego wodzą zostało wyraźnie zdystansowane przez ŁKS i Raków, a nawet Stal i Sandecję… Działacze Górali wykazali się jednak chłodnymi głowami. Dali Bredemu czas na przebudowę kadry i wprowadzenie własnych pomysłów. Podbeskidzie stało się drużyną, w której trudno było znaleźć słabe punkty. Solidny bramkarz, szczelna defensywa, kreatywna druga linia z najlepszymi skrzydłami w lidze oraz Marko Roginić na szpicy, jak mało kto rozumiejący zadania dziewiątki we współczesnym futbolu. Podbeskidzie można porównać do Rakowa sprzed roku. Czy to oznacza, że w Ekstraklasie poradzi sobie równie dobrze jak beniaminek z Częstochowy?
Warta potrzebowała barażów, choć po przedłużonej rundzie jesiennej liderowała tabeli. Trener Piotr Tworek we współpracy z dyrektorem sportowym Robertem Grafem stworzyli kompletną drużynę. Środek pola trzymali doświadczeni Mateusz Kupczak oraz Łukasz Trałka. W defensywie skałą nie do rozbicia był Bartosz Kieliba. Za plecami miał szerzej nieznanego, choć solidnego, Adriana Lisa. W ofensywie brylowali Michał Jakóbowski oraz Robert Janicki. Wiosna nie była przesadnie udana dla Warty, ale w barażach team Tworka stanął na wysokości zadania. Biorąc pod uwagę przebieg całego sezonu to sprawiedliwe rozstrzygnięcie, choć szkoda Radomiaka. Beniaminek dowodzony przez Dariusza Banasika wszedł do I ligi razem z drzwiami. Szczególnie imponowały natarcia lewym skrzydłem, które opanowali Dawid Abramowicz oraz Patryk Mikita. Liderem środka pola był Rafał Makowski, który zapracował na transfer do Śląska Wrocław. Radomiak ma ciekawą przyszłość przed sobą, ale najpierw musi poukładać sprawy finansowo-organizacyjne. Przedłużająca się budowa stadionu nie jest winą klubu, ale wpływa na jego odbiór.
Na spadkowiczów przyjdzie jeszcze pora, ale nie tylko oni zasługują na miano przegranych. Do tego tytułu może kandydować Miedź Legnica. Klub miał wpaść na zaplecze tylko po jedną rzecz i wracać do najlepszych. Okazało się, że to nie jest takie proste. Przebudowany zespół w niczym nie przypominał swojej pięknej wersji z sezonu 2017-18. Za słabe wyniki posadą zapłacił Dominik Nowak, który przepracował cały rok w Ekstraklasie. Cierpliwości w I lidze już jednak zabrakło. Miedź zdołała wejść do baraży i tyle. W nowym sezonie drużynę na miarę awansu spróbuje zbudować Jarosław Skrobacz, który po kilku dobrych latach odszedł z przeżywającego problemy finansowe GKS Jastrzębie.
Drugi spadkowicz z Ekstraklasy, Zagłębie Sosnowiec, było bliżej spadku do II ligi niż błyskawicznego powrotu do elity. Szymon Pawłowski i Fabian Piasecki nie zdołali nastrzelać tyle, aby załatać katastrofalne błędy w defensywie (więcej straconych bramek mieli tylko spadkowicze). Przed sezonem GKS Tychy i Odra Opole były wymieniane w gronie kandydatów do awansu, jednak mimo wszystko osiągnęły wynik na miarę możliwości.
Wigry Suwałki spadły z hukiem. Rok wcześniej cud uchronił drużynę z polskiego bieguna zimna. Tym razem na szczęśliwy finał nawet nie było szans. Bo jak mogłyby być przy 22 porażkach? Zimą zawierzono trenerowi Pawłowi Crettiemu oraz stranierim. Nadzieje pokładane w nowych twarzach okazały się płonne. Po siedmiu latach spadła Chojniczanka. W ostatnich sezonach zespół przyzwyczaił do nieskutecznej walki o awans. Tym razem zamieszał się w walkę o utrzymanie. Życie Chojniczance utrudniła gra przez prawie całą wiosnę na wyjazdach. Zawiódł również trener Zbigniew Smółka, który zamiast postawić na nogi podłamaną drużynę zaczął od serii porażek. Później lepiej nie było. Na czerwonym polu znalazł się jeden beniaminek – Olimpia Grudziądz. Po awansie rozstano się z Mariuszem Pawlakiem i bohaterami poprzedniego sezonu. Szczęśliwie trafiono jednak na skutecznego Omrana Haydary’ego, który strzelał jak na zawołanie. Zimą Afgańczyk przeniósł się do Lechii Gdańsk, a do Grudziądza zwieziono kolejny tabun obcokrajowców. Tym razem wątpliwej jakości. Sezon na ławce trenerskiej kończył wyciągnięty z kapelusza Tunezyjczyk Selim Benachour. W ostatnim meczu karnego na wagę utrzymania spartolił Ricky van Haaren. Po koronaprzerwie Olimpia wygrała tylko jedno z 12 spotkań. A pomyśleć, że na półmetku beniaminek był poważnym kandydatem do miejsc 3-6. Na podstawie sezonu 19-20 w wykonaniu biało-zielonych można napisać książkę. Nie byłby to jednak poradnik dla ludzi sukcesu, ale dzieło pod tytułem „Jak nie budować drużyny piłkarskiej”.
JEDENASTKA SEZONU
Lis (Warta). Zaczął sezon od seryjnego bronienia jedenastek. Był ważnym elementem jednej z najbardziej szczelnych defensyw w rozgrywkach. Zachował 12 czystych kont. Nie zawiódł również w barażach o Ekstraklasę.
B. Jaroch (Podbeskidzie). Miał bezpośredni udział przy dziewięciu bramkach zdobytych przez Górali w drodze do Ekstraklasy. 25-latek zaliczył sześć występów w najwyższej lidze w sezonie 2015-16, ale od tego czasu poczynił ogromne postępy.
Bodzioch (Stal). Nikt nie stracił mniej bramek niż mielczanie. To w dużej mierze zasługa obrońcy, który swego czasu był zagrożony przedwczesnym zakończeniem kariery. Twardy, charakterny, dobrze grający w powietrzu. Prywatnie – syn Janusza, znanego niegdyś działacza piłkarskiego.
Kieliba (Warta). Nie jest to obrońca idealny. Ma mankamenty, nie będzie już szybszy, ani tym bardziej młodszy, ale ma to, co w I lidze liczy się najbardziej – charakter. Kapitan Warty ma za sobą najlepszy sezon w karierze. U jego boku dojrzewał talent Aleksa Ławniczaka.
D. Abramowicz (Radomiak). Nie zna zasady głoszącej, że obrońca jest od bronienia. W ofensywie czuje się jak ryba w wodzie. Miał udział przy 1/5 bramek zdobytych przez beniaminka z Radomia.
Danielak (Podbeskidzie) – znakomita jesień, gorsza wiosna. Koniec końców na miejsce w jedenastce zasługuje. Odżył po nieudanym czasie spędzonym w Arce, z którą nota bene minął się. Czwarty strzelec rozgrywek.
Makowski (Radomiak). Postawą na boiskach I ligi zapracował na transfer do Śląska Wrocław. O jego odejściu mówiło się już rok temu, kiedy wprowadzał Radomiaka na zaplecze ekstraklasy. Został jednak w I lidze, udowodnił, że swoją wartość i obrał kierunek na elitę.
Figiel (Podbeskidzie). Po raz drugi z rzędu doprowadził drużynę do awansu do Ekstraklasy. W Rakowie jednak podziękowano mu za grę po wywalczeniu promocji. Specjalista od ostatniego podania. Metronom drugiej linii Górali. Walczak.
B. Nowak (Stal). Najlepszy piłkarz I ligi w sezonie 2019-20. Gdyby Stal straciła go zimą, i o awansie mogłaby zapomnieć. Zakończył sezon z double-double (13 goli, 10 asyst). Znowu! Znowu będzie grał w Ekstraklasie. Tam, gdzie jego miejsce.
Mikita (Radomiak). Przypomniał o sobie bramkami i asystami. Już w II lidze wysyłał sygnały o powrocie do wysokiej formy, jednak dopiero na zapleczu ekstraklasy dał pełen popis. Pomimo dużej konkurencji zasługuje na tytuł MVP rewelacyjnego Radomiaka. Pech chciał, że w pierwszym meczu barażowym doznał poważnej kontuzji, która go wyklucza z gry na kilka miesięcy.
Piasecki (Zagłębie). Król strzelców I ligi. Mógł zdobyć jeszcze więcej bramek, ale dwukrotnie zabrakło mu zimnej krwi przy wykonywaniu rzutów karnych. Co stałoby się z Zagłębiem bez jego goli? Być może w nowym sezonie będzie klubowym kolegą Makowskiego.
Dublerzy: Polacek (Podbeskidzie) – Mańka (GKS Tychy), Piter-Bucko (Sandecja), Praznovsky (Chrobry), Getinger (Stal) – Gergel (Bruk-Bet), Kupczak (Warta), Trałka (Warta), Grzeszczyk (GKS Tychy), Jakóbowski (Warta) – Roginić (Podbeskidzie).
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA (NR 31/2020)