Podsumowanie jesieni w I lidze
Zimę w fotelu lidera spędzi Warta Poznań. To lider tyleż zaskakujący, co zasłużony. Drużyna Piotra Tworka z tygodnia na tydzień rosła, a w efekcie po przedłużonej rundzie jesiennej znajduje się na najbardziej uprzywilejowanej pozycji.
Trałka znaczy lider. Doświadczonego pomocnika skreślono w Poznaniu, ale w Lechu. W Warcie przyjęto go z chęcią i obustronną korzyścią (fot. Maciej Figielek/400mm.pl)
W poprzednim sezonie Warta walczyła o utrzymanie, a teraz jest poważnym kandydatem do mistrzostwa. Podobna historia stała się udziałem Leicester City, czy – żeby tak daleko nie szukać – Chojniczanki. Z tą różnicą, że Lisy w Anglii sięgnęły po tytuł, zaś klub z grodu Tura wiosną roztrwonił przewagę.
Latem w Warcie zaszło kilka kluczowych zmian. Trenerem został Tworek, zaś funkcję dyrektora sportowego objął Robert Graf. Obaj panowie już od pierwszego spotkania nadawali na tych samych falach. W Poznaniu nie dysponują najwyższym budżetem w lidze, ale czasem pomysł ma większą wartość niż pieniądze. Jednym z nich było zaryglowanie środka pola, o co postarali się Mateusz Kupczak i Łukasz Trałka. Przy takim duecie za plecami pełnię możliwości pokazał Robert Janicki, który kilka miesięcy wcześniej walczył o miano piłkarza pierwszej jedenastki. Defensywę trzymał w ryzach Bartosz Kieliba, na skrzydle odrodził się Mariusz Rybicki, zaś Gracjan Jaroch odzyskał skuteczność.
– Warta dokonała bardzo dobrych transferów. Niemal wszystkie okazały się strzałami w dziesiątkę. Trałka wniósł do drużyny bagaż doświadczeń, często zwraca się uwagę tylko na ofensywę, ale umiejętność asekuracji i zabezpieczenia pola gry są bezcenne w I lidze. Jeżeli chodzi o względy fizyczne, nie odstawał od nikogo, a według wielu był najlepszy na swojej pozycji – przyznaje Tomasz Tułacz, trener Puszczy Niepołomice.
Podium uzupełniają drużyny, które przed sezonem były wymieniane w gronie głównych kandydatów do awansu. Stal Mielec znakomicie spisywała się już wiosną ubiegłego sezonu, ale Raków Częstochowa i ŁKS Łódź były poza jej zasięgiem. Ekstraklasa była celem nie tylko klubu z Podkarpacia, ale i trenera Artura Skowronka. 37-latek początkowo przekonywał, że chce awansować razem ze Stalą, ale później zmienił front. Działacze mieleckiego klubu w pewnym momencie powiedzieli dość i znaleźli następcę w osobie Dariusza Marca. W końcówce rundy Stal pod przewodnictwem Bartosza Nowaka na boisku, przypominała swoją wiosenną wersję. W finale jesieni mielczanie ograli Górali i przezimują na pozycji wicelidera. Podbeskidzie – pomimo porażki w ostatniej kolejce ze Stalą – nie powinno mieć powodów do narzekań. Awans z jednego z dwóch czołowych miejsc lub po barażach jest jak najbardziej realny. Tym bardziej że wiosną do gry wróci Tomasz Nowak, który w parze z Rafałem Figlem gwarantuje jakość i doświadczenie.
Na duży plus zasługują również beniaminki. Radomiak dokonał latem ciekawych transferów. Dawid Abramowicz, Maciej Górski czy Mateusz Lewandowski – to nie były ruchy przystające do drużyny celującej jedynie w walkę o pozostanie w lidze. Z tego tercetu nie zawiódł pierwszy, drugi był na bakier ze skutecznością, zaś trzeci został wyłączony z gry na skutek kontuzji. Ciężar gry na barki wzięli więc ci, którzy byli odpowiedzialni za awans. Na pozycji ofensywnego pomocnika odnalazł się i rozwinął Rafał Makowski, zaś na skrzydle szalał Patryk Mikita. Jeżeli Radomiak popracuje zimą nad kalibracją celowników, awans do Ekstraklasy będzie możliwy. Trudniej wyobrazić sobie Olimpię Grudziądz w Ekstraklasie. Biało-zieloni mają za sobą ciekawy rok. Awans wywalczyli z Mariuszem Pawlakiem na ławce trenerskiej i wspominanym Grafem na stołku dyrektora, ale w przerwie między sezonami do klubu wpadło tornado. Wywiało nie tylko wysoko oceniane za swoją pracę duo, ale i kilku kluczowych piłkarzy. W Olimpii mają jednak wiele asów w rękawie. Pierwszym z nich okazał się Omran Haydary, który w pół roku zapracował na zainteresowanie ze strony największych klubów w Polsce, drugim – Joao Criciuma, Brazylijczyk strzelający do niedawna jak na zawołanie w III-ligowym Huraganie Morąg już jest gotowy do zastąpienia reprezentanta Afganistanu, trzecim Jacek Trzeciak – ikona Polonii Bytom. Trzeciak zostawił ROW Rybnik dla oferty z I-ligowego Grudziądza. W ostatnich dniach okna transferowego w szatni Olimpii pojawiło się kilka nowych twarzy, więc drużynę trzeba było budować praktycznie od początku. Trzeciak podołał i przypomniał o swojej osobie.
– Jako trzeci beniaminek patrzymy z zazdrością na te dwa zespoły – powiedział trener GKS Bełchatów, Artur Derbin. – Nam zabrakło w niektórych aspektach doświadczenia. Wiemy, że to jest związane z budżetem. W Bełchatowie bazujemy na zawodnikach z niższych lig, którzy chcą się rozwijać i rywalizować na tym poziomie. Wiemy, że nieco inaczej jest w Radomiaku i Olimpii. Beniaminki pokazały – także my, bo nie jesteśmy tłem dla innych – iż można rywalizować z bardziej ograną na I-ligowym szczeblu konkurencją.
Miedź Legnica zajmuje ostatnie barażowe miejsce, jednak potencjał drużyny i budżet klubu zmuszają do umieszczenia jej w kategorii rozczarowań. Trener Dominik Nowak przetrwał spadek drużyny z Ekstraklasy, ale w przypadku braku ponownego awansu doń, nawet jego kilkuletni kontrakt go ochroni. Jeszcze gorzej (nie tylko punktowo) radziło sobie Zagłębie Sosnowiec. Radosław Mroczkowski wziął się za przebudowę, a właściwie, odbudowę drużyny, która poniosła klęskę na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Cierpliwość do niego dosyć szybko wygasła i postawiono na sprawdzonego Dariusza Dudka. W trenerze znaleziono przyczynę niepowodzeń również w Niecieczy. Bruk-Bet pod wodzą Piotra Mandrysza miał wparować do Ekstraklasy jak za jego poprzedniej kadencji. Do niczego takiego nie doszło i można zakładać się, że już nie dojdzie. W poprzednim sezonie świetne wyniki z drużyną Słoni notował Marcin Kaczmarek, ale podziękowano mu bez żalu. Lepsze wrogiem dobrego.
Jesień pełną wpadek i rozczarowań mają za sobą Chrobry Głogów, Odra Opole, Wigry Suwałki i Chojniczanka Chojnice. W przypadku pierwszych dwóch klubów zabójczymi okazały się straty liderów. Mateusz Machaj ciągnął za uszy Chrobrego, zaś gra Odry kręciła się wokół Rafała Niziołka. Ivan Djurdjević próbował przestawić drużynę na grę trójką w obronie, jednak liga negatywnie zweryfikowała jego pomysły. Mariusz Rumak miał przekonanie o tym, że drużyna już za chwilę wyjdzie z kryzysu. Nie doczekał się tego i wątpliwe, żeby doczekał nawet wówczas, gdyby pracował do 34. kolejki. Były trener Kolejorza sumiennie pracował na zwolnienie, ale sposób w jakim go pożegnano pozostawia wiele do życzenia. Oświadczenie wydane przez zarząd Odry było strzałem w kolano. Najgorsze, że jednym z wielu. Wewnątrz klubu dochodziło do licznych spięć związanych z zapowiadanymi przekształceniami. Zwieńczeniem rundy był popis Miłosza Trojaka, który tuż po ostatnim meczu sezonu miał uderzyć taksówkarza i wywrócić ozdobę świąteczną w centrum Opola. Kurtyna.
W przypadku Wigier trudno mówić o zaskoczeniu. Z rundy na rundę w klubie jest coraz mniejsza liczba piłkarzy spełniających I-ligowe normy. Do tego powróciło fatum kiepskiej gry na wyjazdach. Pół roku temu drużynę z polskiego bieguna zimna od spadku uratował cud. Późną wiosną będzie potrzebny kolejny… Na koniec Chojniczanka. Przez dwa lata z rzędu klub z województwa pomorskiego zimował na szczycie tabeli. Teraz znalazł się na dnie. Nikt inny nie przegrywał równie często (12 razy), nikt również nie stracił tak wielu bramek (39), nikt też nie ma przed sobą wiosennego maratonu wyjazdów (z uwagi na montaż podgrzewanej murawy Chojniczanka zagra 9 meczów z rzędu w gościach). Kilka kolejek przed końcem jesiennego grania po duecie Petrików z Czech przyszedł posprzątać Zbigniew Smółka. Efektów jego pracy jeszcze nie widać. A może właśnie widać (4 mecze – 4 porażki)?
KAMIL SULEJ
TEKST UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA” (50/2019)