PLAMA NA HONORZE
Wprawdzie film jeszcze nie powstał, ale to tylko kwestia czasu, żeby tą historią, w której przenikają się miłość, zdrada, futbol, honor, śmierć, tajemnica, proces sądowy i wyrok, zajął się Netflix czy inny Amazon. Na razie jest gotowy scenariusz.
Tomasz Lipiński
Wychodzą z kina. Wybrali się niemal całą drużyną. Zadowoleni, rozgadani, zrelaksowani, bez oznak napięcia przed czekającymi nazajutrz derbami z Messiną. Choć to tylko drugoligowy poziom, to dla kibiców z południa Italii nie ma znaczenia. Derby to derby, najważniejszy mecz na świecie.
CZĘŚĆ PIERWSZA
Od grupy odłącza się jeden z mężczyzn. Zostaje z tyłu, żeby odebrać telefon: niezgrabną i ciężką komórkę, która jako nowość stanowiła w 1989 roku symbol luksusu. Kogo jak kogo, ale piłkarza stać. Nie rozmawia długo, ale żywo gestykuluje wyraźnie niezadowolony z przebiegu konwersacji. Wraca do kolegów z informacją, że musi szybko załatwić jedną sprawę. Do Michele, swojego przyjaciela, rzuca, że jedzie ostatecznie rozmówić się z tamtą, która nie chce dać mu spokoju. Wsiada do Maserati. I odjeżdża.
Kierowca Maserati nazywa się Donato Bergamini, na którego wołali Denis. Ma 27 lat. Lubiany przez wszystkich, mimo że urodzony na północy, to traktowany jak swój. Jeden z idoli miejscowych kibiców. W 1988 roku przyłożył rękę do oczekiwanego od 24 lat awansu do Serie B. Co to było za święto w mieście. Blondwłosego pomocnika złapały na radar kluby z Serie A. Najuważniej przyglądały się Fiorentina i Parma, bez wątpienia wszedł w najlepszy okres kariery. To miał być jego ostatni sezon w Cosenzy. Szkoda go było w Serie B.
Najnowsze wydanie tygodnika PN
Nr 50/2024