Przejdź do treści
Piłkarze bez kontraktów. Robotni inaczej

Polska Ekstraklasa

Piłkarze bez kontraktów. Robotni inaczej

Zbigniew Boniek, kiedy jeszcze nie zajmował żadnej funkcji, mówił, że brak bezrobocia wśród polskich piłkarzy to objaw nienormalności. Przynajmniej pod tym względem doczekaliśmy się lepszych czasów.

TOMASZ LIPIŃSKI

Lista zawodników, którym w czerwcu pokończyły się kontrakty z klubami ekstraklasy i nowych ciągle nie podpisali, jest wyjątkowo długa i okazała. Różnorodna też: od młodych do niedających się dogonić emeryturze, od bramkarzy do napastników, od rodaków do cudzoziemców. Z grubsza można ich podzielić na trzy grupy. 

TELEWIZOR W WEEKEND

W pierwszej znajdują się ci, którzy czekają na optymalną propozycję. Nowy kontrakt musi być zarówno pod względem sportowym, jak i finansowym lepszy od wcześniejszego. Gdyby nie wygórowane wymagania, to już dawno mieliby za sobą zmianę barw, bo w ofertach mogą przebierać. Najlepszym reprezentantem tej nielicznej grupy jest bez wątpienia Marcin Budziński. 


Drugą i zarazem najliczniejszą stanowią tacy, których w pełni usatysfakcjonowałaby propozycja odpowiednia do ich niedawnego poziomu. Grali na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, przyzwyczaili się, ciągle czują się na siłach i poniżej niego zejść nie zamierzają. Z definicji odrzucają więc oddolne inicjatywy pierwszoligowców. – Gdybym odszedł do klubu z niższej ligi, wykluczyłbym siebie być może już do końca kariery z grania w ekstraklasie – mówi Rafał Grodzicki, a pewnie to samo chórem mogliby powtórzyć Hubert Wołąkiewicz, Mariusz Pawełek, Marcin Kowalczyk i zwłaszcza Łukasz Surma. Mimo przekroczonej czterdziestki piłkarski apetyt ciągle mu dopisuje. Gdyby miał mniejszy na ekstraklasę, to już by grał w Zagłębiu Sosnowiec lub innym klubie z zaplecza. 

W trzeciej grupie ustawili się ci mający nadzieję na jakąkolwiek propozycję. Ich ścieżki tak się zatarły, że wybrzydzać ani myślą. Byleby tylko powrócić w piłkarski stan. Takiego Michała Janotę z powodzeniem można by wrzucić do tego niewielkiego worka. 

Bez względu na ostatnie doświadczenia i szanse na nowe zatrudnienia, wszyscy jak jeden mąż nie lubią słyszeć ani tym bardziej mówić o sobie: bezrobotni. Nie mają tylko kontraktów, a na brak roboty przecież nie narzekają i nie przesiadują na kanapie z nogami założonymi na stół. Są tacy, jak Wołąkiewicz, którzy utrzymują formę fizyczną z pomocą trenera personalnego. Popularne jest też przyłączenie się do jakiegoś zespołu. Taką formę przygotowań wybrali Surma z Grodzickim, których tego lata można spotkać na treningach drugoligowej Garbarni Kraków. – Jakość zajęć nie odbiega w niczym od tych znanych mi w ekstraklasie – kontynuuje Grodzicki. – Też trenowaliśmy dwa razy dziennie. Dzięki temu nie czuję, żeby aż tak wiele zmieniło się w moim życiu. Aż przychodzi weekend i zamiast jechać na mecz, włączam telewizor. To mi dokucza najbardziej. Z upływem dni coraz bardziej też się denerwuję, bo widzę, jaki trend panuje. Że chętniej zatrudnia się zagranicznych piłkarzy. Kluby na siłę szukają czegoś nowego, niekoniecznie lepszego. 

(…)


CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (32/2017) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024