Mistrz Niemiec z Bayernem Monachium, półfinalista Ligi Mistrzów, król strzelców eliminacji mistrzostw Europy, czwarty piłkarz w plebiscycie FIFA i „France Football”, zdobywca 49 goli w 2015 roku: 38 w barwach Bayernu, 11 w koszulce reprezentacji – na tym w zasadzie powinniśmy zakończyć wyliczankę mającą udowodnić, że inny wybór w kategorii Piłkarz Roku 2015 był po prostu niemożliwy.
Wywiad z Robertem Lewandowskim, Piłkarzem Roku 2015: Przedzieram się przez ścianę, kruszę beton (wideo) – KLIKNIJ!
Doceniamy fantastyczne postępy zrobione w minionych 12 miesiącach przez Grzegorza Krychowiaka, pamiętamy o jego zwycięstwie i golu w finale Ligi Europy. Mamy z tyłu głowy fakt, że Kamil Glik stał się żywą legendą Torino, Łukasz Fabiański – pewnym punktem kadry i Swansea, a Arkadiusz Milik zawodnikiem, bez którego trudno w ogóle wyobrazić sobie kadrę Adama Nawałki. Robert Lewandowski to jednak gracz bijący się – z całym, ogromnym szacunkiem do wymienionych tu zawodników – w innej, jeszcze wyższej lidze. Lidze, w której na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci nie było miejsca dla żadnego innego piłkarza znad Wisły. Ba, w lidze, w której gościło w przeszłości maksymalnie dwóch innych graczy z Orzełkiem na piersi.
Lewandowski to już nie jest zwykły piłkarz. To pomnik kultury, dobro narodowe, na które powinniśmy chuchać i dmuchać, szczególnie przed tak ważną imprezą, jaką bez wątpienia są mistrzostwa Europy. Wyobrażacie sobie w ogóle reprezentację Polski walczącą na Euro, ale bez Lewego? To lider, kapitan, najważniejsza postać, największa gwiazda i gwarancja goli. Potwór, jakimś niewytłumaczalnym racjonalnie cudem narodzony i wychowany w kraju, który przez dziesięciolecia cierpiał na brak wybitnych, piłkarskich jednostek.
Dla Lewandowskiego tegoroczne wyróżnienie jest już piątym z kolei tytułem Piłkarza Roku w plebiscycie „PN”. Warto również przypomnieć, że Lewy ma jeszcze na swoim koncie statuetki za Odkrycie Roku 2008 i Ligowca Roku 2009. Co tu dużo gadać – DOMINATOR!