Przejdź do treści
Pierwsze trofeum na półce

Polska Ekstraklasa

Pierwsze trofeum na półce

Trochę czasu minęło zanim namyślił się, aby przyjechać na Galę „Piłki Nożnej”. Kiedy zadzwoniliśmy, aby go poinformować, że jest laureatem nagrody dla Obcokrajowca Roku, nie dowierzał i myślał, że ktoś chce wykręcić mu żart. Dla Arvydasa Novikovasa statuetka od „PN” jest pierwszą nagrodą indywidualną w profesjonalnej karierze.



Zadowolony?
Bardzo! – odpowiada zdecydowanie Novikovas. – Statuetka jest wyjątkowa i do tego niezwykle ciężka. Można ją wykorzystać do trenowania bicepsów, bo trochę waży. A tak poważnie, to oczywiście trafi na wyjątkowe miejsce w domu.

Spodziewałeś się, że wygrasz?
Przyznam szczerze, że nie. Serio. Stawiałem, że wygra Carlitos, ale bardzo miło mnie zaskoczyliście.

Myślałeś nawet, że sobie z ciebie żartujemy, kiedy dowiedziałeś się o wyniku plebiscytu.
Nie dowierzałem po prostu. Wiedziałem, że jestem nominowany, ale stawiałem na Carlitosa. Kiedy zadzwoniłeś i powiedziałeś, że wygram to zacząłem trochę o tym myśleć, ale ciągle nie wierzyłem. Dopiero kiedy otrzymałem informację od wiceprezes Agnieszki Syczewskiej to uwierzyłem i musiałem zmienić trochę plany. Mieliśmy mieć wolny weekend po zgrupowaniu. Wróciliśmy w piątek po 22 do Białegostoku, a Gala przecież była dzień później. Żona pojechała na Litwę i ja miałem do niej dojechać… No, ale trzeba było przyjechać po nagrodę, więc to ona wróciła do Polski i razem stawiliśmy się w Warszawie. Była opcja, żebym przyjechał sam, ale ja wolę jeździć na takie imprezy w towarzystwie żony. Nie żałujemy, warto było!

Lubisz takie imprezy?
Pewnie, że tak. Mnóstwo wspaniałych gości: piłkarzy, trenerów, dziennikarzy, prezesów – świetne towarzystwo. Największy problem to jednak wyjście na scenę po odbiór nagrody. Dla mnie takie sytuacje są stresujące. W dodatku trzeba coś powiedzieć, podziękować i pamiętać, żeby nikogo nie pominąć. Jakoś wybrnąłem, ale stres był olbrzymi. Niby mniej ludzi niż na stadionie, ale kiedy wychodzisz na mecz zapominasz o całej otoczce. Wykonujesz swoją pracę, nie słyszysz nic dookoła. Adrenalina jest tak olbrzymia, że nie da się myśleć o czymś innym. W dodatku masz jeszcze dziesięciu kolegów z drużyny i jedenastu rywali, a tu cała uwaga jest skupiona na tobie. To jest przerażające…



To był najlepszy rok w twojej karierze?
Chyba tak. Byłem w dobrej formie, drużyna też, więc grało się trochę łatwiej. W dodatku zostałem Obcokrajowcem Roku, a za kilka dni będą także wyniki plebiscytu na Piłkarza Roku na Litwie…

…w którym masz duże szanse na zwycięstwo.
Skąd wiesz?

Przecież wszyscy wiedzą, że wygrasz ty albo Fiodor Cernych.
Zobaczymy. Byłbym bardzo zadowolony, ponieważ on już dwukrotnie wygrywał ten plebiscyt, a ja byłem tuż za nim. Teraz wygraliśmy z nimi w sparingu, więc może organizatorzy wezmą to pod uwagę. Niezależnie od tego, do kogo trafi statuetka ja i tak będę zadowolony. Fiedzia to mój najlepszy przyjaciel, więc jeśli jemu dobrze idzie, to i ja jestem zadowolony.

Wygrywał dwa razy jako piłkarz Jagiellonii, a teraz jest w Dynamie. Więc skoro Jaga przynosi szczęście…
…zobaczymy. Wyniki za kilka dni, ale nie mam ciśnienia, żeby wygrać. Jak się uda to będzie miło, a jak nie to trudno.

Wracając do nagrody, to najcenniejsze trofeum w karierze?
Na razie jedyne. Nie wygrałem żadnego mistrzostwa, wywalczyłem raz Puchar Szkocji, a wasza statuetka jest moją pierwszą za osiągnięcia indywidualne. To naprawdę bardzo miłe, że ludzie z innego kraju cię doceniają. Nie mam porównania, która nagroda jest cenniejsza, bo tej za piłkarza roku na Litwie jeszcze nie mam, ale obie dla mnie są równie ważne.

Półka już gotowa?
Od dawna, ale na razie stoi pusta. Wszystkie moje nagrody z dzieciństwa są u babci, która o nie dba. Zresztą ona jest moim najwierniejszym kibicem od zawsze. Kiedy zadzwoniłem i powiedziałem, że wygrałem wasz plebiscyt to była bardzo szczęśliwa. Chyba z radości oszalała.

Co do Cernycha to obaj nieźle rapowaliście w trakcie sylwestra.
Lubię rap, Fiedzia też. Słuchamy tej samej muzyki i czasami lubimy się powygłupiać. Sami tekstów nie piszemy, choć w trakcie sylwestra Cernych układał kilka śmiesznych wersów. Ja sobie czasami coś nucę pod nosem albo kiedy żartuję to używam swoich zdolności muzycznych. Nie jestem jednak w tym dobry…

Eminem?
To już old school, ale lubię jego kawałki. Słucham rapu w różnych językach: litewskim, rosyjskim albo amerykańskim. Polskiego nie włączam, choć też znam kilku wykonawców.

Wróćmy do futbolu. Jagiellonia drugi rok z rzędu była nominowana przez „PN” w kategorii Drużyna Roku, ale znowu musiała uznać wyższość innego zespołu.
Zawsze nam czegoś brakuje. Ostatnio coraz mniejszą mamy stratę do mistrza, ale ciągle to jest strata. Zanotowaliśmy jesienią głupie porażki. Dwa razy przegraliśmy po 0:4, a nam po prostu nie przystoi tracić tylu goli w jednym meczu. Jeśli zdobędziemy jakieś trofeum to jest szansa, że Jaga za rok wygra tę kategorię.

Tylko które trofeum, bo gracie cały czas na dwóch frontach?
Najlepiej oba. Jeśli miałbym jednak wybrać jedno to wolałbym mistrzostwo. Puchar kilka lat temu Jagiellonia zdobyła, a mistrzostwa nigdy, dlatego smakowałoby wyjątkowo. Euforia po wicemistrzostwie była olbrzymia, więc nawet nie chcę sobie wyobrażać co by się działo gdybyśmy wygrali ligę…

Kto będzie mistrzem Polski?
Jaga.

A kto największym rywalem w wyścigu o tytuł?
Lechia i Legia. Pierwsi są liderem, bardzo dobrze grali jesienią i mają nad nami dziewięć punktów przewagi. Polska liga jest jednak na tyle specyficzna, że tu każdy może wygrać z każdym i co tydzień się o tym przekonujemy. Z kolei Legia w ostatnich latach zdominowała ligę, często wygrywa tytuły i zazwyczaj po słabszej jesieni wiosną odrabia straty. Wydaje mi się jednak, że do ostatniej kolejki będzie trwała walka o mistrzostwo.



Po twoim wywiadzie w „Przeglądzie Sportowym” wybuchła olbrzymia dyskusja. Szczególnie po słowach, że każdy z zawodników Jagi by zagrał w Legii, ale mówią co innego. Przedstawiłeś dwa wyjątki, czyli Rafała Grzyba i Tarasa Romanczuka.
Zależy jak na to spojrzysz. Jedni mi przyznali rację, drudzy powiedzieli, że nie powinienem tak mówić. To normalne. Mi nie chodziło tylko o Legię. Użyłem nazwy tego klubu, ale chodziło mi o pieniądze, a że to najbogatsza drużyna w Polsce, więc dlatego tak powiedziałem.

Czyli częściej coś zrobisz zanim pomyślisz?
Pracuję nad tym. Ostatnio jest z tym lepiej, ponieważ trochę żona mnie temperuje i sam nad sobą staram się panować. W Polsce czasami jedno słowo potrafi wywołać wielką burzę, więc jestem coraz ostrożniejszy.

Transfery ci się podobają?
Karol i Przemek dali dobrze zarobić klubowi. Odeszli za świetne pieniądze, więc każdy jest zadowolony. W dodatku do drużyny ściągnięto dobrych następców. Mam nadzieję, że szybko się z nami zgrają i pomogą w walce o mistrzostwo. Dajmy im czas. W poprzednich klubach pokazali, że mają wysokie umiejętności.

Byłeś bardzo zły, że to Frankowski i Świderski odeszli, a nie ty?
Od lat Jagiellonia ma taką politykę, że w jednym okienku nie sprzedaje więcej niż dwóch piłkarzy. Franek i Świder mieli najlepsze oferty, dlatego to oni odeszli. Zresztą trenerzy też byli tego zdania, że trudno będzie załatać dziury po większej liczbie transferów.

Czyli na pewno zostajesz w Jadze na wiosnę?
Wszystko na to wskazuje. Okienko zamknęło się już w prawie wszystkich ligach. Jest jeszcze kilka krajów, gdzie można kupować zawodników, ale raczej mnie to już nie dotyczy.

Masz kontrakt tylko do grudnia. Co dalej?
Nie zależy mi na tym, żeby na siłę wyjechać. Wiadomo, chciałbym spróbować sił w mocniejszej lidze, ale jeśli nie będzie ofert, to nie ma o czym mówić. Latem dla klubu będzie ostatnia szansa, żeby zarobić na moim transferze. No, chyba że prezes zaproponuje nowy kontrakt i da podwyżkę, to z chęcią zostanę na dłużej. Nie narzekam, że gram w Jagiellonii. Mi się tu naprawdę bardzo podoba. Czuję się doskonale w klubie i mieście, a w drużynie tworzymy jedną wielką rodzinę.

Zimą doszło także do ważnej zmiany z Rafałem Grzybem w roli głównej. Z zawodnika stał się trenerem.
Czasami się zapominam i mówię do niego po nazwisku albo po imieniu, ale raczej staram się mówić „trenerze”. Rafał ma niesamowity szacunek w Białymstoku, jest żywą legendą klubu. Dla niego to jest trudniejsza sytuacja niż dla piłkarzy. Był jednym z nas, a teraz wszedł do sztabu. Żaden z zawodników na pewno nie podważy jego autorytetu. Przez lata wyrobił sobie olbrzymi respekt. To co mówi jest święte.

Rozmawiał PAWEŁ GOŁASZEWSKI

WYWIAD UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024