
PIERWORODNY GRZECH ZANIECHANIA
Manchester City przegrał sezon 2024-25 na własne życzenie. Ściślej na życzenie pomyślane i wypowiedziane minionego lata przez Pepa Guardiolę, a spełnione przez zarząd klubu.
Maciej Sarosiek
Niezależnie od tego, co przyniosą ostatnie trzy miesiące zmagań, Obywatele postarają się jak najprędzej o nich zapomnieć. Lepiej już nie będzie, nawet gdyby zdobyli Puchar Anglii. Gorzej wciąż być może, jeśli nie uzyskają kwalifikacji do następnej edycji Ligi Mistrzów. Zważywszy na ich formę – 14 porażek w poprzednich 27 meczach – i konkurencję – do kopania piłki zdobionej ikonicznymi gwiazdami aspirują Nottingham Forest, Bournemouth, Chelsea, Newcastle United oraz Aston Villa, o Liverpoolu i Arsenalu nie wspominając – to realna ewentualność. Szansę na obronienie mistrzostwa Anglii stracili dawno, bo na przełomie listopada i grudnia, zanim rywalizacja osiągnęła półmetek. Z Ligi Mistrzów odpadli na etapie baraży o 1/8 finału, ledwo w ogóle do nich wchodząc. Notują zdecydowanie najgorszy okres w trakcie kadencji Guardioli, trwającej od ponad ośmiu lat.
KORZEŃ PROBLEMÓW
Hiszpan nie miga się od odpowiedzialności za kryzys. Wprost przeciwnie, bierze jej pełnię na siebie. – To moja wina – mówi. – Jestem szefem, szkoleniowcem. Ja prowadzę tę grupę zawodników i nie potrafię podnieść poziomu jej dyspozycji. Muszę znaleźć rozwiązanie, a dotąd mi się to nie udało. Taka jest rzeczywistość. Powinienem odszukać sposób na rozmowę z piłkarzami, trenowanie ich, wpajanie im tego, jak grać, jak zakładać pressing i budować akcje. Nie jestem wystarczająco dobry. Nie spisuję się należycie. Taka jest prawda.