Pięć bramek padło w niedzielnych zmaganiach Piasta Gliwice z Rakowem Częstochowa. Sezon ligowy lepiej rozpoczęli goście, którzy sięgnęli po komplet punktów.
W trakcie meczu w Gliwicach Marek Papszun doświadczył skrajnych emocji. (fot. Łukasz Krajewski/400mm.pl)
Podopieczni Waldemara Fornalika i Marka Papszuna przystępowali do rywalizacji w zupełnie innej sytuacji. Pierwsi w stanie absolutnej świeżości, jeśli chodzi o spotkania o stawkę. Drudzy w rytmie meczowym, zbudowanym w starciach o Superpuchar Polski oraz eliminacji Ligi Konferencji Europy.
Przez znakomitą część pierwszej połowy górowała świeżość. Gospodarze objęli prowadzenie już w 5. minucie, kiedy bezpośrednio z rzutu wolnego trafił Michał Chrapek. Piłka poszybowała w samo okienko bramki.
Po upływie dwóch kwadransów mogło być 2:0, lecz Patryk Sokołowski uderzył głową prosto we Vladana Kovacevicia. Dokładne dośrodkowanie posłał Jakub Holubek.
Raków atakował, ale na pierwszy celny strzał czekał aż do 37. minuty. Próba Andrzeja Niewulisa była jednak zbyt mizerna, by zaskoczyć Frantiska Placha. Tego samego nie można napisać o uderzeniu Mateusza Wdowiaka. Tuż przed przerwą ustawiony przed polem karnym rywala 24-latek odebrał podanie i uderzył od razu, z powietrza. Golkiper Piasta był zasłonięty i nie zdołał zareagować.
Po pierwszych 45 minutach świeżość okazała się więc równie istotna, co rytm meczowy.
Premierowy kwadrans po przerwie zdominowali natomiast częstochowianie. Najpierw Daniel Szelągowski, a potem Wdowiak wpadli w szesnastkę gliwiczan, zwiedli obrońców i oddali uderzenia – pierwszy obok bramki, drugi w jej środek. Następnie dwa dobre strzały z rzutów wolnych posłał Ivi Lopez. Jedną z piłek Plach przeniósł nad poprzeczką, drugą zbił na poprzeczkę.
Mimo nacisków Rakowa, w 66. minucie prowadzenie objął Piast. Martin Konczkowski podał po ziemi do Sokołowskiego, a ten umiejętnie dostawił nogę i trafił do siatki.
Chwilę później rzut karny (po faulu Wiktora Długosza na Holubku) na gola mógł zamienić Patryk Lipski. Uderzył jednak zbyt lekko i nieprecyzyjnie, Kovacević łatwo złapał futbolówkę.
Niewykorzystana szansa zemściła się podwójnie. W 74. minucie Raków prowadził 3:2. Dużą rolę odegrał Długosz, który najpierw zapewnił remis, a potem został faulowany w szesnastce gospodarzy. Z jedenastu metrów nie pomylił się Lopez.
Hiszpan przypieczętował tym samym pierwsze trzy punkty Rakowa Częstochowa w sezonie 2021-22. Podopieczni Marka Papszuna rozsiedli się w fotelu lidera PKO BP Ekstraklasy.
sar, PiłkaNożna.pl