Przejdź do treści
Pięć lekcji po wtorkowej bitwie na Camp Nou

Ligi w Europie La Liga

Pięć lekcji po wtorkowej bitwie na Camp Nou

Real zagrał najlepsze Gran Derbi w epoce Jose Mourinho. W pełni zasłużenie wynagrodzi mu to występ w finale Pucharu Króla. Dlaczego Barcelona była tak bezradna we wtorkowym hicie w Hiszpanii?

1. Podręcznikowe okaleczenie Barcelony

Real Madryt wykorzystał obie najchętniej opisywane słabości Katalończyków w defensywie. Dwukrotnie zranił gospodarzy błyskawicznymi kontrami, a trzeciego gola dołożył ze stałego fragmentu gry.

Tradycyjnie już Cristiano Ronaldo wychodził z lewego skrzydła, aby ze środka szukać miejsca za plecami obrony. Znajdował go sporo, szczególnie gdy boczni defensorzy Barcelony byli chwilę wcześniej zajęci atakowaniem. Niezbyt dobrze sprawdzała się asekuracja środkowych obrońców Blaugrany – zarówno Gerard Pique i Carles Puyol dawali się mijać w polu karnym przy golach Realu.

Modelowym przykładem jakości kontrataków ekipy z Madrytu było drugie trafienie Ronaldo. Od momentu niecelnego podania Messiego pod polem karnym Realu minęło dokładnie 10 sekund do chwili, gdy Angel Di Maria położył na ziemię Puyola po przeciwnej stronie boiska. Cztery sekundy później Ronaldo dobił obroniony strzał Argentyńczyka. 14 sekund od głębokiej obrony do gola…

Ze złudzeń Barcelonę odarł Raphael Varane. 19-latek strzelił w tym sezonie dwa gole – oba Katalończykom w półfinałach Pucharu Króla i oba głową. Bohater spotkania w Madrycie ośmieszył Pique przy rzucie rożnym i bez kłopotu posłał strzał, który dał Madrytowi bilety na finał.

2. Ograniczone moce Messiego

AC Milan oraz Real w Pucharze Króla na przestrzeni niecałego miesiąca pokazali jak przeżyć w starciach z Lionelem Messim. Argentyńczyk, który regularnie chłosta kolejnych rywali w La Liga, w trzech kluczowych spotkaniach pucharowych nie oddał ani jednego celnego strzału. Milan z Realem odarli go z nietykalności.

Messi wystartował w rewanżowym El Clasico od piorunującego obrotu i strzału tuż obok słupka. Zaczął fenomenalnie, ale później powtarzały się scenariusze z Bernabeu i San Siro. Przeciwnicy zagęszczali mu przestrzeń i wypychali w głąb boiska. Symboliczną akcją była ta z 36. minuty. Po wysokim pressingu Barcelona szła z kontrą na osamotnionych stoperów Realu, ale Messi podał w nogi Varane’a.

W pierwszym meczu półfinałów Argentyńczyk przysłużył się chociaż asystą. Na Camp Nou nie miał nawet jednego kluczowego podania, rzadziej dryblował i mniej podawał. To absolutnie żaden schyłek megagwiazdy z Katalonii, jednak markowi rywale zaczynają uczyć się go neutralizować.

3. Pomocnicy w maskach obrońców

Wielki wpływ na zahamowanie Messiego miała tytaniczna praca i organizacja linii pomocy przez Xabiego Alonso. Hiszpan rzadziej niż zwykle udzielał się w rozegraniu piłki. Zrekompensował to wybitnym występem w roli defensywnego pomocnika. Alonso pilnował, aby nie powstawała luka przed własnymi obrońcami, którą tak strasznie lubi Messi.

Jego ustawienie było sygnałem wyraźnie naznaczonej taktyki defensywnej Królewskich. Zamiast szaleńczo naciskać na rywali, zawodnicy z Madrytu ustawiali się wąsko i kompaktowo. Skutecznie ryglowali środek boiska. Pressing następował dopiero na własnej połowie, co pozwalało defensywie stać nieco głębiej i nie zostawiać tyle wolnej przestrzeni za plecami.

Drugim wybijającym się pomocnikiem przy defensywnych wysiłkach był Angel Di Maria. Piorunująca kontra, którą sprezentował Ronaldo drugiego gola stanowiła tylko wisienkę na torcie dla świetnej gry z tyłu. Skrzydłowy Realu notorycznie cofał się i przyjmował rolę piątego obrońcy, gdy Barcelona rozgrywała atak pozycyjny. Balansował tym samym wyższe ustawienie Ronaldo.

4. Konflikt interesów

Barcelona znów miała spory problem ze zmieszczeniem Cesca Fabregasa i Andresa Iniesty w jednej drużynie. Obecność Fabregasa wypchnęła Iniestę na skrzydło. Nie byłoby w tym nic złego, ale Cesc służył głównie w posyłaniu prostych podań. Katalończykom bardzo brakowało jego firmowych wejść z głębi w pole karne.

Gospodarze nie wykorzystali także bardzo bliskiego, wręcz indywidualnego krycia Alvaro Arbeloi na Inieście. Obrońca Królewskich raz wybiegł za rywalem nawet na własną połowę. Jednak zbyt rzadko wyciąganie go z pozycji przekładało się na skuteczne wejścia lewym skrzydłem.

Frustrację publiczności tym impasem oddała wielce entuzjastyczna reakcja widowni przy zmianie Fabregasa na Davida Villę. Napastnik z numerem „7” zajmował lepsze pozycje w ofensywie niż Fabregas i był najbardziej wysuniętym piłkarzem Barcelony. Przy tym powrót Iniesty na środek boiska uwolnił jego kreatywne moce. Hiszpan zaczął podawać sprytnymi lobami nad obroną Realu i tak zaliczył asystę przy golu na otarcie łez Jordiego Alby.

5. Godne pożegnanie?

Jose Mourinho być może rozegrał ostatnie El Clasico w Barcelonie w roli trenera Realu. Sukces 3:1 pokazał jak daleką drogę przeszła rywalizacja hiszpańskich gigantów od pierwszego klasyku ery Mourinho (przegranego przez Real 0:5 w 2010 roku).

Real straci mistrzostwo Hiszpanii na rzecz Barcelony, ale wciąż ma szansę na zakończenie sezonu w dużo lepszych nastrojach od Katalończyków. Mourinho walczy w finale Pucharu Króla, a jego głównym celem pozostaje Liga Mistrzów. Olśniewające zwycięstwo na Camp Nou powinno przywrócić wiarę w moce portugalskiego trenera w podobno podzielonej szatni Realu.

Wtorkowe zwycięstwo Los Blancos musi dać do myślenia Sir Aleksowi Fergusonowi. Jego Manchester United zremisował w Madrycie 1:1, identycznie jak Barcelona w Pucharze Króla. Jednak otwarta gra Katalończyków u siebie dała Realowi oręż w postaci dewastujących kontr. Nikogo nie powinno zatem zdziwić, jeśli Ferguson na Old Trafford odda Królewskim inicjatywę i pomyśli głównie o obronie korzystnego wyniku.

Andrzej Kotarski
PilkaNozna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024